Moje-MacierzyństwoKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 82, liczba wizyt: 221934 |
Nadesłane przez: exarol dnia 14-01-2016 16:17
Jesteśmy rodziną specjalnej troski, na szczęście/nieszczęście jedynie dermatologicznej. Każdy z nas ma COŚ ze skórą co niestety nie umila nam codziennego życia. G. choruje na łuszczycę, ja na AZS a Mania nie jest jeszcze do końca zdiagnozowana, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na atopię również ( po mamusi ). Dlatego w naszej łazience poza dermokosmetykami coraz częściej trafisz na kosmetyki naturalne. Dlaczego poszłam w stronę natury? Kiedyś usłyszałam, że dlatego, że mam za dużo kasy, nie prawda! Bo to jest teraz modne, bzdura! Po prostu wierzę w kosmetyki wytwarzane z naturalnych składników, w takie które nie zawierają parafiny, alkocholi, substancji zapachowych czy sztucznych barwników. Nigdy nie kupowałam małej najtańszych kosmetyków, starałam się wybierać te ze środkowej półki i po jakimś czasie zauważyłam, że skóra małej nie jest tak gładka i nawilżona jak być powinna. Szukałam wówczas rozwiązania tego problemu, na kosmetyki z apteki było zbyt wcześnie ( w tej kwestii nic się nie zmieniło, kosmetyki z apteki to u nas nadal ostateczna ostateczność) . Przypomniałam sobie wówczas, że jest coś takiego jak kosmetyki naturalne, wyprodukowane z naturalnych składników, bez chemii, z roślin z ekologicznych plantacji i postanowiłam pójść w tę stronę. Był to strzał w dychę ! Bez stosowania specjalistycznych preparatów udało mi się wyprowadzić skórę małej a i dla siebie i G znalazłam coś godnego polecenia.
A teraz kilka słów o tym dlaczego produkty prosto z natury są taaakie super
Po pierwsze są sprawdzone. Firmy które pretendują do miana firm oferujących kosmetyki naturalne czy BIO czy z dopieskiem Vege muszą przejść szereg testów i kontroli. Muszą otrzymać stosowne certyfikaty i od początku do końca udokumentować pochodzenia składników wykorzystanych do produkcji, oraz sam proces wytwarzania produktu. Chemicą nie jestem ale jestem przekonana, że nie jest to ani łatwe, ani szybkie, ani na pewno tanie więc takie firmy przykładają się do zadania aby w którymś momencie nie odpaść oraz nie dać plamy pół roku po otworzeniu linii produkcyjnej.
Kosmetyki naturalne są bezpieczne. W ich składzie Nigdy nie znajdziemy częstych alergenów takich jak sztuczne barwniki, substancje zapachowe, parabeny, glikole, produkty pochodzące od ropy naftowej czy PEGi. W takich produktach nie znajdziemy również sztucznych konserwantów które są częstymi „uczulaczami”. Znajdziemy za to dużo fajnych witamin i ekstraktów z roślin, które poza tym, że dobrze działają na skórę, dodatkowo są np konserwantami jak wit. C. Pamiętajcie im krótszy jest skład kosmetyku tym jest on lepszy dla naszej skóry!
Kosmetyki naturalne nie są testowane na zwierzętach. Twój maluch mimo, że nie jest tego świadomy zapewne doceni fakt, że przy produkcji tego fajnego szamponu nie torturowano i nie zabijano niewinnych myszek, kotków czy piesków ( wybaczcie mi mocne słowa ale jestem zagorzałą obrończynią zwierząt). Kosmetyki naturalne są również często zaopatrzone w certyfikat Fair Trade. Wiesz co to znaczy? wstyd się przyznać ale ja dowiedziałam się niedawno. Taki certyfikat jest nadawany firmą, które pozyskują składniki do produkcji np. kosmetyków poza UE i które zapewniają pracującym przy tym pozyskiwaniu pracownikom godziwą zapłatę, oraz humanitarne warunki pracy. Nie wiem jak dla Ciebie ale dla mnie to ma znaczenie.
Kosmetyki naturalne zawierają w swoim składzie cenne zioła, oraz rosliny, o których w XX w zapomnieliśmy niesieni falą technologii, a o których przypominamy sobie teraz. I bardzo dobrze, ponieważ coś co ratowało i leczyło ludzi przez stu/tysiąc- lecia nie może być aż takie złe. A po prawdzie jest znacznie lepsze niż te wszystkie syntetyczne wypełniacze zmarszczek czy nano nawilżacze skóry. Człowiek jest „tworem” natury więc natura ma swoim asortymencie wszystko co jest mu potrzebna aby przetrwał.
Kosmetyki naturalne mają też ” wady” na które godzimy się wraz z ich zakupem. Nie zawsze ładnie pachną. No cóż jeśli zostały wykonane ze śmierdzącego „zielska” i niczym ich nie uperfumowano to jak mają pachnieć fiołkami. Nie będą. Kosmetyki naturalne często mają również krótszy termin przydatności ( nie mylić z terminem ważności) niż chemiczne cuda. Wynika to z tego, że naturalne konserwanty nie są aż tak trwałe jak te chemiczne. Dodatkowo kosmetyk bez chemii nie jest aż tak odporny na działanie wolnych rodników, bakterii czy zanieczyszczeń z powietrza jak kosmetyk z drogerii. Kupując produkt naturalny zawsze zwracajcie uwagę na okres przydatności do użycia.Na większości kosmetyków z tyłu znajdziecia taką ikonkę w kształcie słoiczka z cyferką w środku, ta cyferka oznacza ile miesięcy może być używany produkt od czasu pierwszgo otwarcia. Zwracajcie na to uwagę kupując kosmetyki w sklepie, patrzcie czy produkt jest fabrycznie zamknięty, ponieważ może kiedyś jakaś Pani Stasia chciała kupić balsam dla wnusia i otworzyła buteleczkę, aby go powąchać. Wyżej wspomniana Pani Stasia mogła to zrobić wczoraj, a mogła pół roku temu i wówczas taki produkt będzie bezużyteczny.
Ostatnim minusem kosmetyków naturalnych jest ich cena, nie ma co ukrywać, że odbiega ona troszeczkę od tej marketowej, ale kupując naturalny żel pod prysznic kupujesz nie tylko żel pod prysznic, kupujesz bezpieczeństwo, zaufanie, kawałek natury, życie jednej ( albo kilku) białych myszek, kupujesz to co najlepsze dla Twojego malucha
Nadesłane przez: exarol dnia 14-01-2016 16:16
Powroty są trudne, tak dawno nie pisałam nic na blogu, że gdy tylko usiadłam do komputera totalnie mnie zablokowało. Podczas mojej nieobecności miałam milion pomysłów na to o czym chciałabym pisać, wiele z tych rzeczy pojawiło się na fp jako krótka wzmianka, a z wielu innych pomysłów poprostu zrezygnowałam. Szkoda, bo naprawdę tęskniłam za pisaniem w tamtym okresie…
Dzisiaj wracam, jest to moja czwarta próba napisania czegoś mądrego i mam nadzieję tym razem się uda, a żeby było miło, gładko i przyjemnie zacznę od czegoś słodkiego
Ja kocham słodkie, ale nie takie słodkie ze sklepu typu czekoladki, batoniki tylko słodkie i domowe. Jako że przy moim łobuzie nie mam czasu na wymyślne wypieki, zdecydowałam, że zostanę mistrzynią muffina i tak z podstawowego przepisu na muffinki powstała moja autorska wersja zimowej babeczki. Babeczki mają to do siebie, że można je zrobić ze wszystkim, a co najważniejsze składają się z bardzo prostych produktów, które można spokojnie zamienić na takie zdrowe np. zamiast mąki ze sklepu, użyć takiej bez glutenu, zamiast cukru dodać ksylitolu, mleko bez laktozy sprawdzi się równie dobrze jak te tradycyjne „od krowy ” dzięki kilku prostym zmianom taki deser będziesz mogła podać już nawet 6 miesięcznemu maluchowi bez ryzyka, że narazisz go na zupełnie niepotrzebne problemy z brzuszkiem i alergię ( pamietaj jednak aby maluszkowi do roku czasu podawać werję muffinki bez żadnych dodatków )
Moja podstawowa muffina składa się z:
2 szklanek mąki
3/4 szklanki cukru
2 łyżeczek proszku do pieczenia
1 jajka
1/3 szklanki oleju
1 szklanki mleka
Aby przygotować ciasto wystarczy najpierw wymieszać składniki suche, dodać do nich te mokre, wszystko pomiksować przez 5 min i gotowe. Muffinki pieczemy 20-25 w 180 stopniach
Do moich zimowych muffinek dodałam garść rodzynek, dwie garstki posiekanych orzechów włoskich, skórkę startą z jednej pomarańczy i 4 łyżeczki kakao, w związku ze sporą ilością bakalii zwiększyłam ilość proszku do pieczenia do 2,5 łyżeczki ( chciałam mieć pewność, że delikatne muffinkowe ciasto udźwignie dodatki )
Muffinka jest świetnym pomysłem na przekąskę dla malucha. Po pierwsze można ją zapakować w fajną foremkę, która umili malcowi konsumpcję, po drugie jeśli dodamy do niej odpowiednie składniki będzie pysznym i zbilansowanym podwieczorkiem, a po trzecie przygotowanie jej zajmuje 10 min włączając w to poszukiwanie produktów w szafkach :)
Czekam na Wasze przepisy na zdrową przekąskę dla malucha i życzę smacznego
Nadesłane przez: exarol dnia 12-11-2015 11:24
Dzisiaj mijają 3 tygodnie od czasu gdy odebrałam Manie ze żłobka i od czasu gdy młoda dostała kataru. No cóż, katar mimo czasu nie ustal, u lekarza bywamy minimum 2 razy w tygodniu i podejrzewam że mamy już wszystkie dostępne na rynku leki na katar bez recepty bo każdy lekarz zapisuje co innego. W między czasie nawet ja siedziałam chwilkę na L4 bo zaraziłam się od małej i dostałam zapalenia zatok :-( dzisiaj chciałam wyłudzić od lekarza zaświadczenie że mała jest zdrowa ale nie udało się :-( trafiłam do bardzo dobrej pediatry która od drzwi widziała że mała smarka. Zaświadczenia mi nie dała ale dała mi coś innego. Coś czego bardzo nie chciałam ale przed czym dłużej nie potrafię się już wzbraniac bo nic na ten katar nie działa! Mania dostała antybiotyk... Nie chciałam, miałam nadzieję że chociaż do 3 roku życia uda nam się bez, ale nie dało się i teraz mam jedynie nadzieje że w przyszłym tygodniu mała pójdzie do żłobka.