Za zamierzchłych czasów byłam sekretarzem TPD gminnego. Potem pracę zmieniłam na rzecz innej gminy i tamten oddział umarł śmiercią naturalną.
Ale co roku stawiam się na walnym zebraniu członków TPD. Wczoraj też byłam. I nawet mnie w sekretarzowanie wrobili;) No to teraz czeka mnie pisanie protokołu. Muszę to zrobić w miarę szybko bo pozapominam połowę tego co było mówione! Ale ja w sumie nie o tym.
Po zebraniu zostało nas 5 babeczek. Była godzina 14. Więc do 15 sporo czasu..i jakoś tak nam się nie chciało nigdzie śpieszyć. Usiadłyśmy i gadałyśmy o mężach, dzieciach, wnukach, pracy, pomocy społecznej i polityce. O wszystkim. Ot tak po prostu. Kilka kobiet, które w danym momenci miały ochotę pogadać. I tak sobie myślę. Że te czasy naprawdę charakteryzują się tym, że takich chwil jest na tyle mało, że jak juz się zdarzą to je długo pamiętamy. A ja poczułam jak boli mnie szczęka od gadania a w gardle mi zaschło z emocji:) Naprawdę miłe uczucie:);)
Jedna z nich to moja była szefowa, której wiele - naprawdę wiele zawdzięczam. Przede wszystkim to, że we mnie uwierzyła! W takim momencie w którym ja byłam świeżo po mobbingu, pełna niewiary we własne siły. Pamietam, że wtedy czułam się jak śmieć. I ona mnie powolutku z tego wyciągnęła dając coraz ambitniejsze zadania i coraz więcej pracy;) Zawsze będę jej wdzięczna za to. I zawsze lubię sobie z nią pogadać;)
Suma sumarum do domu dotarłam przed 16 co Cent skwitował stwierdzeniem "O wrócił nasz dezerter";);) Za bardzo chyba przyzwyczaiłam moją rodzinę, że z pracy wracam punktualnie;)
Trzeba będzie to zmienić;)