Któregoś zimowego dnia Michaś oglądał z nami teleekspres. Akurat wtedy była wzmianka o wyroku na ojca małego Olwiera...zakatowanego na śmierć.
Michaś niby to oglądał, wygłupiał się, wiercił....
Wieczorem...
Mężulo usypia Michasia. Po tradycyjnym czytaniu bajek padają pytania:
" tatuś a Oliwierkowi pękła czaszka?
-a dlaczego?
- bo synku on miał niedobrego tatę, który go pobił
-a pan doktor skleił mu tą czaszkę?
- tak...
-gdzie jest tata oliwiera?
- w więzieniu
-a gdzie klucz do więzienia
- zamknięty w szufladzie
- ale on go nie dosięgnie?
- nie
- to dobrze, bo nie wolno bić dzieci...niech on już nigdy nie wyjdzie, niech nie dosięgnie klucza..."
Po chwili
-tatuś?
-tak?
- a ty mnie nie bijesz i mama mnie nie bije..jesteście dobrzy...kocham was
Obok w pokoju
Słysze całą ich rozmowę. Pod koniec beczę na całego. Bo choć wydawało mi się, że klaps to nic złego i dwa razy w życiu klepnęłam Michasia w tyłek to dziękuje sobie w tym momencie, że nie było tego więcej.
Oczami dziecka świat jest prosty.
Przemoc to przemoc.
Kiedy padły slowa Michasia dziękowałam Bogu, że nie pozwolił mi uderzyć go częściej, że mam męża, który nie bije dzieci, że jestem kim jestem....
Nie wiem jak potoczy się życie.
Wiem jedno oczami dziecka świat wygląda inaczej, czarne jest czarne a białe jest białe. To tylko my dorośli widzimy szarości...
Dziękuje Ci synku za wzruszenia...