kobieta na swoimKategorie: Praca i kariera, Rozwój, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 125785 |
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 08-12-2012 21:42
Dzisiaj byłam oczywiście w pracy do południa - mieliśmy zajęcia dla najmniejszych smyków, takich od roczku z kawałkiem do dwóch i pół. Super! Ale dziewczynka, która przyszła pierwszy raz, na mój widok uderzyła w taki płacz, że aż głupio mi się zrobiło. Tłumaczę sobie, że to nie z powodu mojej brzydoty, tylko przejściowej "dekoracji" ust, w postaci pięciu opryszczek, zdobiących mnie po chorobie. Już końcówka ich żywotności, ale wyglądam jak potwór. Martyna, fizjoterapeutka, prowadząca zajęcia, spisała się na szóstkę. Potem wzięłam się za sprzątanie...nie ma co, trzeba ogarnąć 150 m. Ale wszystko lśni. Pochwaliłam się Izabelce, że jutro nie trzeba gnać rano i ruszyłam ze swoją rodzinką na imieninowy obiad teściowej. O rany! Jak ja lubię te nasze spotkania, mogłabym tak codziennie. My gadamy, śmiejemy się, dzieci szaleją, jak włoska rodzinka. Pyszne jedzonko, wspaniałe! Cała masa sałat, przystawek, pyszna zupa, drugie i deser - wielki puchar lodów z owocami i bitą śmietaną. A ja, jak wypuszczona z buszu, jadłam i jadłam....Cóż, teraz zapłacę za obżarstwo, będę trawić do rana! Ale warto było i poproszę tak częściej!
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 07-12-2012 21:39
Wczoraj były Mikołajki i zgodnie z postanowieniem zapakowałyśmy nasze Cudaki do pięknych torebek i poszłyśmy obładowane do Szpitala Dziecięcego na Oddział Onkologii. Izabelka, Jola (wspaniała twórczyni cudakowa) i ja. Udekorowałyśmy się czapeczkami mikołajkowymi i wio! Na korytarzu siedziała większość dzieci z kroplówkami i innymi maszynami u boku. Ciężko na to patrzeć, naprawdę...Łyse dzieciaczki, blade, zmęczone. Ale śmiały się jak weszłyśmy, ponieważ trwało przedstawienie o Czerwonym Kapturku zrobione w komediowym stylu. Potem opowiedziałyśmy o Cudakch i wyjęłyśmy je z torby. A tu takie szemrania: ale fajne, łał, jakie śmieszne i tak dalej...Kamień spadł mi z serca, bo bardzo mi zależało, żeby się spodobały dzieciom. Potem uroczyste wręczanie, każdy schwycił wybranego przez siebie i tulił. Kilkunastoletnia dziewczynka wymyślała imię dla swojego. Wiem, że Cudaki znalazły nowych przyjaciół, które będą je kochać ze wszystkich sił. Cóż więcej powiedzieć, chociaż tyle mogłyśmy zrobić. Cieszmy się zdrowiem naszych dzieci!
Już kombinuję, jaką następną akcję zrobić...
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 02-12-2012 14:59
Nienawidzę tego! Szczerze, nieznoszę leżeć bezczynnie i chorować! Tym razem jednak nie mam wyboru. Obowiązkowe przywiązanie do łóżka...Gorączka w piątek 39,5 st... W życiu chyba tak podle się nie czułam. Może w dzieciństwie, ale nie pamiętam aż takiego bólu całego ciała. Grypa, jak nic. Na szczęście ładnie reaguję na leki zbijające temperaturę i dzisiaj jest już przyzwoicie. Wstałam nawet pochodzić chwilę i teraz na siedząco w łóżeczku piszę sobie. Gorączka jednak utrzymuje się na poziomie 38 st.Przypuszczam, że jutro spadnie i będę się nadawała do pracy. Mam ogromne poczucie winy, że nie jestem w stanie pomóc Izabelce w firmie, a niedzielę mamy pracowitą. Będziemy gościć około 40 osób na urodzinach małej Basi. Kończy 4 lata i u nas robi przyjęcie. Co prawda scenarisz imprezy już dawno jest przygotowany, zabawy, tańce i konkursy. Cała oprawa dawno przemyślana, temat i kostium animatora też. Kupione wszystkie gadżety, niespodzianki itp. Ale i tak powinnam doglądać wszystkiego i pomóc jej. Byłoby jej raźniej i nie musiałaby nadmuchać sama 50 balonów... Jakoś się odwdzięczę, gdy będę zdrowa. Wiem, że jest wyrozumiała, ale pozostawiona bez wsparcia, rozumiem i ją. Kończę, słabość mnie ogarnia.