Zwyczajne życieKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 90040 |
Nadesłane przez: oaza dnia 15-06-2011 16:53
Czasami myślę, że jestem złą matką. Trace cierpliwość do własnych dzieci. Każdy dzień wygląda podobnie, czasami nie jestem pewna jaki to dzień tygodnia.
Codziennie to samo. 4:30-5:00 budzi się Wika. Potem ona zasypia to wstaje Mati. Później wstaje M. Ja, korzystając, ze mała śpi, robię młodemu śniadanie i zaczynam obiad. Robię go przeważnie na raty, bo Młoda w międzyczasie sie budzi. M. długo w domu nie zabawia, bo z reguły ma "coś " do zrobienia (choć dzień wcześniej, późnym wieczorem wrócił z 24 h trasy). To coś wypiorę, zgarnę, no i dalej ten obiad. Mati czasem zabawi sie autkami, czasem ogląda z zainteresowanie bajki, a czasem ja mu poczytam.
z reguły jednak mu sie nudzi, roznosi go i wariuje, a ja razem z nim. On zaczyna być coraz bardziej rozbawiony, a ja raczej wkur... No i bywa, ze dam mu klapsa by się uspokoił. A potem mam wyrzuty, bo wiem, że to nie metoda, i że to ja sobie nie radzę. nie radzę sobie z domem, dziećmi i chyba tez powoli i ze sobą.
Na hasło, że chciałabym cos kupić, zarówno mama, jak i M. są chętni aby dokonac tego zakupu za mnie. Tyle, że to JA chcę wyjść z domu. Sama! Niech sie ktoś dziećmi tylko zajmie. Jednak oboje truchleją na samą myśl zostania, zwłaszcza z Młodą. Dostaję szału!!! Włóczę się po domu w powłóczystych szatach zwanych koszula nocną, o umyciu sie mogę tylko pomarzyć, jeśli oboje naraz nie śpią, ale narzekać nie mam prawa!
Mama na moje próby wyrzucenia czegokolwiek z siebie reaguje, że przesadzam, że ona tez dwoje dzieci wychowała (10 lat róznicy miedzy nami), a M. zaraz mnie atakuje, że "moze ma sie zwolnić z pracy?" I, żebym przestała robić z siebie taką pokrzywdzona przez los, bo przecież mam dwoje wspaniałych dzieci.
Wspaniałe są i kocham je ponad życie, ale czy muszę przez to sie umartwiać? I wszyscy się dziwią, że zamiast sprzątać jak dzieciakiwreszcie zasną, to ja w internecie siedzę. No, bo do kogo, kurwa mać, mam się wygadać???? (przepraszam, musiałam dosadnie) Tutaj to może mnie ktoś zrozumie i pocieszy, że mimo klapsów nie jestem taka zła. Normalnie doła mam.
Nadesłane przez: oaza dnia 26-05-2011 23:32
W jakims wątku na Familie pisałam już, ze mam nienajlepsze stosunki z moim bratem, choć kiedyś było całkiem inaczej. Nie wiem dokładnie o co sie obraził, bo jego tłumaczenia w tej kwestii są mocno pokrecone i jak dla mnie mało zrozumiałe. Ludzie nie raz sie kłócą, a potem godzą, ale mój brat w zaparte poszedł. No cóż, to jego problem, bo się od rodziny odizolował i do nas ma pretensje i żale o wszystko. Ot, taki biedny i poszkodowany.
Pokazał juz parę razy jaki potrafi być przykry, a mimo to za każdym razem nieprzyjemnie mnie zaskakuje. Dzisiejsze zdarzenie nie dotyczy wprawdzie mnie, ale i tak cały czas o tym myślę.
Dziś Dzień Matki. Zadzwoniłam około 22:00 do mamy z życzeniami i to własnie ona opowiedziała mi o zachowaniu mojego brata. Chwilę wcześniej z życzeniami zadzwonił on sam. Mama mówi, że podziekowała i zadała pytanie kiedy Laura idzie do komunii, bo to juz koniec maja. Na co on, ze juz była. Na pytanie mojej mamy czemu nie zawiadomili, chociaż do koscioła by poszli, usłyszała "Bo nie". Mamę zatkało i sie szybko pożegnała i rozłączyła.
Szlag mnie trafił normalnie!
Nadesłane przez: oaza dnia 24-05-2011 12:20
Jak sie nowe dziecię w rodzinie pojawia, to pojawiają sie równiez spekulacje do kogo ono jest podobne. Najbardziej bawi mnie szukanie podobieństwa juz od pierwszych godzin życia kiedy to noworodek jest opuchnięty i pomarszczony. Ale nic to, szkody nie robią, więc niech sie doszukują.
Jak urodził się Mati (blondasek) to wszyscy zawyrokowali, że cały Tatuś. W tej chwili kogo nie spotkam to prawie jednogłosnie mówią, że mieszaniec z niego. No i dobrze. Dziecko jest podobne do siebie i tak ma być.
Narodzinom Wiktorii towarzyszy stwierdzenie, ze podobna do mnie (już w szpitalu taką opinie wydała moja mama) Wczoraj była u nas moja ciocia, która spojrzawszy na Wikunię równiez zawyrokowała "Asiu, normalnie jabym ciebie widziała. Bardzo ta twoja córka do ciebie podobna" Nie jestem pewna czy mnie ten fakt zadowala, bo ja nigdy z siebie i swojego wyglądu zadowolona nie byłam i całe życie popadałam w kompleksy z takiego czy innego powodu.
Po południu tatus zabawiał córeczkę, a ja siedziałam i...cos robiłam, tylko nie wiem co. M. patrzy na małą, patrzy, a w końcu stwierdza: "Ale ona brzydka, taka do żaby podobna" No i masz. To w końcu do mnie podobna czy do żaby? Oto jest pytanie.