Wczoraj odebrałam Miśka z przedszkola podejrzanie jakoś przez nos mówiącego ale poza tym był radosny i żwawy. Ale kupiliśmy miód, cytrynę i coś na gorączke i zaapalikowałam. Czuję, że czai sie przeziębienie. Jak sie zna swoje dziecko to taki sprawy sie po prostu wie.
Nockę przespał a rano poszły smary i kaszlnął dwa razy poza tym spokój. Poszedł dziś do przedszkola i jak wróci oobserwuję . Profilaktycznie na jutro urlop wypiszę i dostarczą szefowi jakby co.
Tak się tym zdenerwowałam, ze oto już nastał sezon na to że będe musiała brać ciągle "opiekę" że dzis rano poskutkowało to nerwobólem w klacie. Zgięłam sie i wyprostować już nie mogłam. Teraz troche odpuscił...
Jak ja zazdroszczę babć na podorędziu! Byłabym zdrowsza psychicznie!
Zamknij