Wczorajszy dzień dostarczył mi wzruszeń...zawodowych wzruszeń... Mam taką pracę - pracę wśród ludzi - a kto nam dostarcza najwięcej emocji? Inni ludzie oczywiście:)
Popołudnie
Wybraźcie sobie głuchoniemą dziewczynę. Tańczy walca. Patrzy na ruchy terapeutki i powtarza. Powtarza z taką gracją, zapałam, uśmiechem, entuzjazmem. Znam tą dziewczynę. Widują ją codziennie, witam się, bywam, wyjeżdżam z nią na róznego typu imprezy. A jednak. Patrzę i jakbym widziała ją po raz pierwszy.
Płaczę.
Późny wieczór.
Głos z mikrofonu mówi "Do hymnu" Wstaję i czuję coś niokreślonego. Dziwne uczucie....i słyszę siebie jak śpiewam z uniesieniem strofy które wszyscy znają....
I potem prezentacja historyczna. Rozmowy milkną. Wszycy wpatrzeni w ekran. Zaduma. A potem młodzież gimnazjalna śpiewa. Cudnie śpiewa! Chciałoby się słuchać i słuchać...i znów ogarnia mnie ten dziwny stan uniesienia. Czuję się zarówno mała jak i wielka. Mała jednostką a wielka tymi wszystkimi wydarzeniami, które się działy a przecież nie miałam w nich udziału!
Zasypianie
I kiedy już wtulona w swoje miejsce w ciepłym łóżku dotykam twarzy męża i opowiadam mu wrażenia czuję jakbym przeżywała wszystko jeszcze raz. I czuję się znów częścią - tym razem częścią swojej historii...Z mężowskim słowem, oddechem syna i głową pełną wrażeń:)
Uniesienia przychodzą niespodziewanie. Zaskakują intensywnością....rozwijają nas bez względu na to ile mamy lat:)
Czuję się bogatsza wczorajszym dniem. Czuję sens swoje pracy i przynależność do tego narodu:)
Zamknij