On,Ona i dzieciakiKategorie: Żyj chwilą, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 108, liczba wizyt: 254628 |
Nadesłane przez: malenstwo_1986 23-10-2011 13:23
niestety dotknal ten fakt mojej osoby:(...mialam kolezanke , poznalysmy sie na etapie I klasy liceum, jakies 16 lat mialam wtedy. Poznal nas, nasz wspolny kolega, ktoregos dnia na boisku osiedlowym. Zlapalysmy od razu bardzo dobry kontakt...widywalysmy sie codziennie, jak to nastki rozmawialaysmy o pierdolach a zycie toczylo sie wokol chlopakow:)- beztroski czas licealisty,ech:)...
Miedzy nami bywlao roznie raz lepiej, raz gorzej, jak to w zyciu miedzy ludzmi. Klocilysmy sie, godzilysmy ale zawsze wracalasymy, pomijam fakt ze ona miala bardzo rozbudowane wlasne ego i jak to statystycnzy jedynak lubila skupiac uwage wszystkich na sobie, ja z racji ze nie jestem wylewna osoba zwlaszcza w kwestii problemow tylko sluchalam,jak wiecznie jej jest zle w zyciu, jak jest nieszczesliwa (miala wszystko oboje kochajacych rodzicow, dom, miala co jesc, byla zdrowa -nie doceniala tego...z czasem poznala fantastycnzego chlopaka, wiernego, oddanego rodzinie, bez jakichkolwiek nalogow,etc. po jakims czasie wzieli slub, pozniej urodzil im sie syn - tez jej bylo zle -przestalam ja rozumiec w tej kwestii)...do pewnego czasu chlonelam to co mowi jak gabka. Sluchalam uwaznie, doradzalam, wyrazalam zdnaie tak by nie urazic ale z czasem moja cierpliwosc sie skonczyla:(...
ja mialam juz swoja rodzine, meza, corke - swoje problemy, ale ja cieszylam sie tym, co mam...swoja wlasna szczesliwa moze nie ekstra bogata ale rodzine, o ktorej marzylam jako dziecko - nie wiem czy to kwestia jej zazdrosci czy fakt asymilowania sie od ludzi, ciagle siedzenie w domu i wychodzenie jedynie do tesciow na obiad spowodowal ze zaczela sie robic nie do zniesienia - ciagle wymyslala, jakies nowe problemy ze to maz jest nieodbry,niekochajacy, nie chce zjamowac sie dzieckiem...nie wiem, mnie zaczelo sie ulewac to na pewno wiem, i tak jednym uchem zaczelam wpuszczac drugim wypuszczac...
ktoregos dnia na fb jej maz zalozyl konto a tam w znajomych mial ta sama dziewczyne ktora ja znalam...z ciekawosci zapytalam u zrodla skad ja zna...ona mi opowiedziala ze znaja sie (jej maz i ta dziewczyna) jeszcze z czasow jej meza szkoly i ze ona sie do niego zalecala...zrobilam wielkie oczy 0_0 i chcac zweryfikowac prawde...ktoregos dnia spotkalam na spacerze ta kolezanke i zpaytalam skad zna meza kolezanki. Ona potwierdzila to co powiedziala mi jego zona ...ale przez przypadek klapnelam dziobem, ze jego zona mowila ze ta kolezanka sie zalecala do niego. Kolezanka jak to uslyszala wstapila w nia wielka furia i napisala jej pare slow o tym...po czym tamta zaczela sobie dopowiadac ze opowiedzialam jej caly zyciorys i z igly zrobily sie widly w efekcie ja juz nie wytrzymalam i...
powiedzialam jej pare rzeczy, ktore juz od pewnego czasu mi lezaly na watrobie i w efekcie tak male nieporozumienie stalo sie przczyna rozpadu "przyjazni"...moze i niepotrzebnie pytalam o to ale nie pzowole sobie wmawiac ze zrobilam cos wiecej a tego nie zrobilam...dzis nie czuje sie winna a ona pozostala sama ze swoimi problemami, szukajac dalej kozla ofiarnego za to ze zyje - tak mam zal ze nie docenia tego co ma i kiedys to sie na niej odbije, ale to juz nie moja sprawa...