O tym i owymKategorie: Zainteresowania Liczba wpisów: 134, liczba wizyt: 562090 |
Nadesłane przez: Ulinka dnia 10-07-2010 17:46
We wczorajszej „Gazecie w Kętrzynie”, która ukazuje się w piątki wraz z „Gazetą Olsztyńską” natknęłam się na artykuł „Jeśli nie in vitro, to co?”. Autorem jest Bartosz Orlińskie, familijny Bartt. Przyznaje on, że problem bezpłodności dotyka coraz większej liczby par, ale według niego najlepszą, genialnie prostą, znacznie skuteczniejszą i o wiele tańszą od in vitro, a przede wszystkim akceptowaną moralnie, jest Technologia Naturalnej Prokreacji, tzw neoprotechnologia. Polega ona na precyzyjnej diagnozie i leczeniu niepłodności opierającym się na naturalnych metodach planowania rodziny, z wykorzystaniem mikrochirurgii do przywróceniu płodności.
Dlaczego więc ten świetny sposób nie cieszy się dużym zainteresowaniem, dlaczego tak mało się o nim mówi? Odpowiedź jest prosta: „Bo za in vitro stoi silne lobby, któremu nie w smak wizja popularyzacji naprotechnologii, która odebrałaby im zyski” – twierdzi autor.
Tymczasem z badań CBOS przeprowadzonych przed miesiącem wynika, że zdecydowana większość Polaków akceptuje metodę in vitro, i to zarówno w przypadku małżeństw (73%), jak i heteroseksualne pary żyjące w związkach nieformalnych (58%), a tylko co trzeci badany (32 proc.) wyraża sprzeciw.
Temat in vitro co jakiś czas powraca także na naszym portalu i wywołuje pełne emocji dyskusje. Są zagorzali przeciwnicy tej metody, a wśród nich właśnie Bartt, który powołuje się m.in. na to, że Kościół nie zgadza się i nie zgodzi na zapłodnienie in vitro, że „W in vitro ludzie wchodzą w kompetencje Boga - stawiają siebie na miejscu panów życia i śmierci, decydując o nich. …”, że „…Rodzice mogą dziecko przyjąć jako dar, ale nie mogą go żądać, bo to jest wówczas przedmiotowe traktowanie człowieka.” I, co najważniejsze „…. podczas przeprowadzania zapłodnienia in vitro giną ludzkie zarodki - a więc giną ludzie.”
Z przytoczonych powyżej badań CBOS wynika, że ponad połowa respondentów (56 proc.) podziela opinię, iż ważniejsza jest skuteczność in vitro niż to, czy wszystkie zarodki zostaną w przyszłości przeniesione do organizmu kobiety i będą miały szansę się rozwijać. Przeciw tworzeniu dodatkowych zarodków jest blisko co trzeci ankietowany (29 proc.).
Zdecydowana większość dorosłych Polaków (84 proc.) zna stanowisko Kościoła katolickiego w kwestii zapłodnienia in vitro. Mimo znajomości nauczania Kościoła na ten temat, większość badanych nie uznaje za grzech stosowania ani wspierania zapłodnienia in vitro.
Z punktu widzenia większości respondentów (od 66 proc. do 69 proc.) nie popełniają grzechu ani lekarze wykonujący zabiegi zapłodnienia in vitro, ani kobiety poddające się tym zabiegom, ani też osoby działające na rzecz dopuszczalności tej metody lub w jakikolwiek sposób ją popierające.
Za grzeszne uznaje te zachowania tylko od 15 do 17 proc. badanych. Na opinie w tej kwestii wpływa przede wszystkim religijność. Respondenci, którzy charakteryzują siebie jako osoby wierzące i stosujące się do wskazań Kościoła, częściej niż przeciętnie uznają wykonywanie lub popieranie tej techniki za grzech (25 proc. - 26 proc.). Dwukrotnie większy jest jednak wśród nich odsetek osób deklarujących, że z ich punktu widzenia nie jest to grzech (51 proc. - 54 proc.).
Nadesłane przez: Ulinka dnia 09-07-2010 23:49
„…Trochę w cieniu kampanii wyborczej dopełnił się los Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Odrzucono sprawozdanie z jej działalności i rada przeszła do historii. W niesławie odchodzą ludzie, którzy podejmowali i firmowali najgorsze i najgłupsze decyzje w historii mediów. Nie działali oni niestety w próżni. Ich mocodawcy zostają i mają apetyty, by dalej grać i mieszać w tym kotle. Czy będą mieli taką sposobność? Wszystko zależy od parlamentu i rozwiązań, które wybierze przede wszystkim Platforma Obywatelska. Niebawem zobaczymy, czy do polityków tej partii dotarło już, że w Polsce dla równowagi medialnej niezbędne są obiektywne, sprawne, dobrze funkcjonujące i ambitne media publiczne. Czy dla tych nowych mediów będzie stworzony taki sposób finansowania, który byłby równocześnie stały i trwały, niezależny od rządu i parlamentu? I wreszcie czy nowa KRRiTV będzie skonstruowana na zasadzie pluralizmu i kompetencji jej członków? Pozytywna odpowiedź na te pytania dałaby szansę na odbudowę mediów publicznych. A tym samym na odbudowę zaufania ich odbiorców. Tego zaufania, które przecież i dla polityków jest wartością bezcenną.” - napisał Jerzy Domański 20 czerwca w „Przeglądzie” (nr 24).
Dziś (9 lipca) otrzymaliśmy częściową odpowiedź, która w zasadzie pozbawia złudzeń co do pluralizmu i niezależności KRRiTV. Trudno też mówić o odbudowie zaufania odbiorców do mediów publicznych.
Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta ogłosiło komunikat:
"Marszałek Sejmu wykonujący obowiązki Prezydenta RP pan Bronisław Komorowski postanowieniem z dnia 7 lipca 2010 roku powołał z dniem 7 lipca br. pana Jana Dworaka oraz pana Krzysztofa Lufta w skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji".
Nasuwa się pytanie: Dlaczego Komorowski zrobił to w takim pośpiechu, niespodziewanie? Dlaczego zrobił to po kryjomu i z ogłoszeniem komunikatu czekał dwa dni? Wielu polityków opozycji oraz komentatorów twierdzi, że PO chce odbić media publiczne.
Nadesłane przez: Ulinka dnia 08-07-2010 01:11
Dzisiaj dowiedziałam się, że córka moich przyjaciół jest już ich synem. Wiadomość ta nie jest dla mnie zaskoczeniem, chociaż przyznaję, że wywarła na mnie duże wrażenie.
Tożsamość płciowa to subiektywne poczucie własnej płci. U większości z nas jest ono zgodne z płcią anatomiczną. Są jednak i tacy, których dotyka straszliwa pomyłka natury: mają ciała płci przeciwnej niż ta, do której wewnętrznie czują się przynależni.
Próbowałam sobie wyobrazić, przez co przechodziła każdego dnia swojego życia, uwięziona w obcym ciele, gdy starała się swój dyskomfort rekompensować sposobem ubierania się, zachowaniem zgodnym ze swoim poczuciem płci, kiedy nie mogła otwarcie ujawniać otoczeniu swej inności, kiedy musiała oznajmić rodzicom o swoim problemie, podczas wszystkich badań diagnostycznych, podczas terapii, która już się rozpoczęła, ale jeszcze nie zakończyła, w sądzie, który wydał decyzję o zmianie dokumentów na męskie. To jednak nie koniec drogi, którą musi przemierzyć, by stać się mężczyzną… Życzę jej, a właściwie jemu, by była ona jak najmniej wyboista.
Okazuje się, że taki dramatyczny los jest udziałem niewielkiej tylko grupy ludzi, choć można ich spotkać w każdym zakątku świata. Jedna z ostatnich prób oszacowania częstotliwości występowania transseksualizmu określa występowanie jednego transseksualnego mężczyzny na około 20 000 dorosłych biologicznych mężczyzn. Jedna transseksualna kobieta zaś przypada na 50 000 dorosłych kobiet.