O tym i owymKategorie: Zainteresowania Liczba wpisów: 134, liczba wizyt: 560262 |
Nadesłane przez: Ulinka dnia 31-07-2010 10:59
Parę dni temu przejechałam ponad 500 kilometrów polskimi drogami. Trasa moja wiodła z Województwa Warmińsko – Mazurskiego, poprzez Pomorskie do Zachodniopomorskiego. Pokonanie jej zajęło mi 10 godzin! To, że polskie drogi są w strasznym stanie wszyscy wiedzą, ale co innego wiedzieć, a co innego doznać tego. Nie wspomnę ile razy cisnęły mi się na usta niecenzuralne słowa, kiedy to wpadałam w różnej wielkości dziury, i to na drogach krajowych, albo kiedy stałam w kilkukilometrowym korku tuż przed końcem podróży. Wyrozumiała byłam wtedy, kiedy stałam na światłach, bo odbywały się roboty drogowe. No coś się dzieje – myślałam – za rok będę jechała lepszą drogą. Ale dlaczego taką wąska?
Po dotarciu na miejsce poszperałam w Internecie i czego dowiedziałam się o polskich drogach?
Z raportu Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wynika, że ponad 40 % sieci dróg krajowych wymaga różnego rodzaju remontów, a to stanowi 18 tysięcy kilometrów, z czego natychmiastowego remontu wymaga 3,3 tysięcy kilometrów. Wyliczono, że na likwidację wszystkich zaległości remontowych potrzeba 7,6 mld zł, natomiast na najpilniejsze należy wydać 3,5 mld.
Niepokojący jest fakt, że w 2010 roku drogowcy mają do dyspozycji mniej pieniędzy, niż w poprzednich. Autorzy raportu o stanie nawierzchni przewidują więc, że w 2010 rok będzie pierwszym od 2002 roku, w którym na drogach przybędzie wyrw i kolein! Od 1989 roku w Polsce powstało tylko 765 kilometrów nowych autostrad. To oznacza, że średnio, co roku przybywa ich nam zaledwie około 35 kilometrów!!!
Jak to jest- zastanawiałam się - że w Słowacji, Czechach problem dróg praktycznie nie istnieje, a u nas wciąż tak? Dlaczego polskie drogi są tak niebezpieczne i codziennie ginie na nich średnio 15 osób? Zdaję sobie oczywiście sprawę, że powodem dużej liczby wypadków śmiertelnych nie są tylko zbyt wąskie albo wyboiste drogi, ale ich stan nie jest bez znaczenia w tych tragicznych statystykach.
Nadesłane przez: Ulinka dnia 28-07-2010 00:08
„Spędzam wakacje prawie zawsze na polskim morzem, prawie zawsze nad polskim morzem pada wtedy deszcz, a ja prawie zawsze czytam wtedy książki i gram na gitarze” - powiedział dziś w telewizji Bartosz Arłukowicz. To prawie tak, jak ja - pomyślałam.
Prawie zawsze spędzam wakacje nad polskim morzem i prawie zawsze pada deszcz, a ja prawie zawsze czytam wtedy książki. Jak widać w tym roku nie będzie inaczej. Ciągle pada a wyjazd tuż, tuż.
Walizki spakowane, książki wybrane, gitary tylko brak…
Nadesłane przez: Ulinka dnia 27-07-2010 00:17
Od 1 stycznia 2011r. będzie obowiązywało, kończące uprzywilejowanie lekarzy, rozporządzenie Ministra Finansów w sprawie ewidencjonowania obrotów za pomocą kas fiskalnych. Oczywiście środowisko lekarskie jest temu przeciwne. Nie ma w tym niczego dziwnego, bo nikt chętnie z przywilejów nie rezygnuje.
Ciekawe jest natomiast uzasadnienie sprzeciwu, które podała swego czasu Katarzyna Strzałkowska, rzecznik prasowy Naczelnej Izby lekarskiej. Otóż, stwierdziła ona, że „leczenie, opieka nad chorymi, to nie to samo, co np. przewożenie ludzi taksówkami”, że koszty utrzymania kas ponoszone przez lekarzy mogą spowodować wzrost cen usług medycznych w gabinetach lekarskich, a to odczują pacjenci, poza tym państwo nie odniesie żadnych korzyści z wprowadzenia kas, ponieważ będzie musiało zrefundować większość kosztów ich zakupu. Podkreśliła też, że lekarz jest zawodem zaufania społecznego, dając do zrozumienia, że w związku z tym nie oszukuje fiskusa.
Teoretycznie lekarze mają cały czas obowiązek rozliczania się z fiskusem, ale istnieje podejrzenie, że nie zawsze robią to rzetelnie. Dziś fiskus nie wie, ile w rzeczywistości zarabiają, bowiem mogą korzystać z uproszczonych, zryczałtowanych form opodatkowania, co daje możliwość zaniżania dochodów i płacenia niższych podatków.