Córka i mama- pomysły na dzień bez nudyyyKategorie: Rozwój, Żyj chwilą, Zainteresowania Liczba wpisów: 71, liczba wizyt: 188620 |
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 02-09-2013 08:26
Nowy etap w życiu mojego dziecka, zaczyna się
już na całego.
Czyli przedszkolak Liwia, melduję się gotowy do zabaw i nauki.
Taka wspaniała okazja, nie może obyć się bez świętowania,
dlatego mała dostała od nas coś co od jakiegoś czasu
chciała mieć.
Zaciekawiło ją to na sklepowej półce
i choć długo zastanawiałam się nad przydatnością tej rzeczy,
także ze względu na jej cenę,
to jednak po przeczytaniu wielu opinii oraz po poradzeniu się bardziej doświadczonych mam,
stwierdziłam, że co jak co, ale w serię zabaw- CzuCzu, warto zainwestować.
Dlatego teraz przedstawiam Wam moi drodzy,
nasz nowy nabytek-
Pierwsze Domino właśnie z wyżej wymienionej serii gier CzuCzu.
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 29-08-2013 13:23
Zawsze byłam zdania, żeby dziecka nie rozpieszczać zabawkami.
Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem,
a pieniążki zaoszczędzone na kolejnym wózku, lalce czy misiu który i tak będzie później
leżał i kurzył się w kącie,
wolałam wydać na jakąś ciekawą wycieczkę lub lody z małą.
Nie powiem, bo zabawki kuszą...i to bardzo, a chciałoby się kupić,
dziecku wszystko to co najlepsze.
Stąd nasza Liwia nie ma fury najnowszych trendów zabawkowych,
a i sami nie bardzo jesteśmy na bieżąco co jest nowego w sklepach,
ale wiem jedno, że drewniane zabawki dla dzieci,
są na pewno tymi ponadczasowymi.
Fakt który przeraża- to, to, że z pewnością są droższe od plastikowych odpowiedników,
na ten przykład porównując klocki-
ale drugą stroną stroną medalu jest to, że są trwalsze i na pewno posłużą
jeszcze nie jednemu dziecku.
Dlatego na topie jest układanka.
Zabawka drewniana, niedroga, kolorowa,
w dodatku rozwijająca spostrzegawczość dziecka- same plusy.
Zresztą pomyślcie...mieliście kiedyś dosyć odgłosów tych plastikowych grajków dla dzieci?
Ja miałam.
I szczerze...to mało powiedziane, że miałam dość- mnie po prostu łeb od nich pękał,
dlatego stwierdziłam, że czas ograniczyć zakupy takich głośnych gadżetów,
do minimum- i tak też zrobiliśmy.
Zresztą zauważyłam, że dziecko z takiej prostej zabawki,
potrafi "wyłuskać" wiele fajniejszych zabaw, niż z tych wymyślnych rzeczy.
Wtedy właśnie dajemy dziecku szansę, aby rozwijało swoją wyobraźnię.
Bo budowla z klocków nie musi być tylko zwykłym budynkiem,
ale może przeistoczyć się w zamek księżniczki, czy warownię dla rycerzy.
My dorośli inaczej postrzegamy zabawki.
Dla nas to co proste, to zwyczajnie nudne.
To co gra i świeci, musi być ciekawe.
Niestety często, właśnie to co działa na tyle naszych zmysłów (wzrok, słuch),
powoduje rozdrażnienie nie tylko wśród nas, ale także wśród dzieciaków.
Wyobraźcie sobie, jak taki mały organizm musi odczuwać takie bodźce,
w takich ilościach, w takim natężeniu!
Pomyślcie sobie teraz, że np. ptaszek którego trzeba popchnąć,
żeby poruszał skrzydełkami, pociąg, który trzeba pociągnąć, żeby zaczęły kręcić się koła,
też doskonale zajmują nasze dziecko.
A dlaczego?
otóż dlatego, że pozwalamy dziecku dochodzić do tego, że aby coś zaczęło się dziać,
musimy tą sytuację poprzedzić jakimś innym działaniem,
a więc przyczyna- skutek.
Wydaje się to takie proste, ale przecież dziecko takich form przyczynowo-skutkowych,
na początku nie rozumie,
wydaję się to dla niego czymś naprawdę trudnym,
dlatego dajmy szansę mu poznać takie rzeczy od podstaw.
Uczymy dziecka logicznego myślenia.
Pamiętacie jak wyglądało Wasze dzieciństwo?
Ja wspominam do tej pory budowle z klocków, niebieskiego misia, pluszowego psa,
i autko które trzeba było pchnąć do tyłu, żeby pojechało.
Tak, właśnie- to wszystko proste zabawki,
które z sentymentem wspominam, kiedy patrzę gdy moja córka się bawi.
Czy zasypana furą zabawek,
będzie miała szansę wrócić kiedyś pamięcią do swoich ulubionych zabawek?
czy w ogóle będzie miała taką ulubioną zabawkę, z którą przenosi się w różne światy
wykreowane przez wyobraźnię?
mam nadzieję, że tak, bo kupując proste zabawki, staram się, żeby
miała szansę, mieć tak wspaniałe wspomnienia jak ja.
I nawet gdy zamiast poczytać gazetę, posiedzieć przed komputerem,
muszę udawać, że nasz "Pan Skarpeta" mówi,
to jest to najpiękniejszy czas, bo spędzony wspólnie z dzieckiem.
Tak...nasz Pan Skarpeta to jedna z fajniejszych zabaw, w które
wspólnie bawimy się z Liwią.
Czy i Wy uważacie, że takie proste zabawki bardziej rozwijają dziecko?
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 21-08-2013 22:18
Kolejny dzień w przedszkolu za nami.
Pierwszy nie był taki straszny jakby się wydawało,
bo mała dzielnie obserwowała zabawkowe nowości
i z zaciekawieniem poznawała dzieci.
Miała chwilkę kryzysu sennego, ponieważ niestety dzień w przedszkolu,
troszkę różni się od naszego w domu,
jeżeli chodzi o pory jedzenia i snu.
Sen z godziny 10 musimy przesunąć na godzinę ok. 12.30,
więc jest to spora różnica, dla tak małego dziecka.
Wszystko powoli się unormuję, jednak
początki bez mamy będą na pewno tym bardziej trudne, że dziecko będzie senne.
Ufam jednak, że wspaniała Panie: Pani Agatka i Pani Gosia,
będą jakoś ogarniać płaczące za rodzicami dzieciaczki,
bo póki co jest nieźle, ale wiadomo- rodzice jeszcze są obok.
Co będzie jak już Ci rodzice znikną z pola widzenia?
Liwka troszkę dzisiaj z tego powodu popłakała, bo mama musiała załatwić formalności,
związane z zapisem do przedszkola.
Swoją drogą, mam w głowie jedną wielką muzyczną bujankę w głowie,
właśnie przez te dni adaptacyjne.
Na samym początku dzieci tańczą do piosenki, która wita ich w przedszkolu.
I ta właśnie piosenka utkwiła mi w głowie,
i pozbyć się jej nie mogę, choć próbowałam już słuchać czegoś innego.
No nic może przejdzie, choć jutro, przecież będę ją słyszeć jeszcze raz...
i pojutrze...no i po pojutrze też...
Też tak macie, że jakaś muzyka utkwi Wam w głowach?
Kontynuując wątek przedszkolaka,
jeździłam dzisiaj po sklepach szukając fartuszka ochronnego,
do malowania farbkami, który będzie koniecznie z długimi rękawami,
i wyobraźcie sobie, że nigdzie nie znalazłam?
chyba taki bum na nie przed początkiem roku szkolnego.
No i cóż...póki co pozostajemy bez fartuszka.
A będzie nam on potrzebny, bo dzisiaj w przedszkolu mała
malowała ślady krasnoludków, właśnie farbami.
Dobrze, że w przedszkolu są fartuszki innych dzieci
i mogłyśmy pożyczyć na tą chwilkę.
Przy okazji tych poszukiwań natknęłam się na bardzo fajną tablicę
do rysowania kredą.
Fajna cena, a co najważniejsze
odpowiednia dla wzrostu takiego malucha, jak Liwka.
Patrzyłam już na wiele tablic, ale w większości,
młoda dosięgała tylko do połowy, a tutaj ma swobodny dostęp do całej powierzchni.
Szkoda było przegapić taką okazję więc oczywiście kupiłam.
Ostatnio Liwunia dostała od taty książeczkę z serii "Bajki przedszkolaka",
więc nasze wieczorne czytanie,
uzupełniłyśmy o tą lekturę,
aby podkreślić Liwii to jak bardzo jesteśmy dumni, że stała się przedszkolakiem.
Cały czas powtarzamy jej (kiedy coś dobrze robi),
że jest wzorowym przedszkolakiem,
i właśnie tak grzeczne dzieci powinny się zachowywać.
Widać to skutkuje, bo dzisiaj pięknie jadła do końca przy stole, czekając aż skończę.
Jak to mówi moja babcia "każda myszka swój ogonek chwali",
to i ja pochwalę swój ogonek w postaci córci-
jestem z niej dumna, że tak stara sobie radzić w tej nowej sytuacji,
choć jeszcze chwila rozstania przed nami,
i wiem, że pewnie jeszcze najgorsze przed nami.
Póki co jestem dobrej myśli.
Bo pozytywne nastawienie to już połowa sukcesu,
dlatego nastawiam i Liwię pozytywnie- bo dwa pozytywne nastawienie to już 100%!
A dzisiaj ma przyjechać tata, dlatego właśnie
potajemnie, stworzyłyśmy coś dla niego.
Tylko ciiiiii, żeby się nie dowiedział.
Póki co czekamy, na przesyłkę od Kury D,
która przyszykowała coś specjalnego dla Liwii.
Już wkrótce zobaczycie co :)
Lubicie takie ręcznie robione rzeczy?
Zapraszamy na http://beznudyyy.blogspot.be oraz http://facebook.com/beznudyyy