On,Ona i dzieciakiKategorie: Żyj chwilą, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 108, liczba wizyt: 252643 |
Nadesłane przez: malenstwo_1986 dnia 23-10-2011 13:23
niestety dotknal ten fakt mojej osoby:(...mialam kolezanke , poznalysmy sie na etapie I klasy liceum, jakies 16 lat mialam wtedy. Poznal nas, nasz wspolny kolega, ktoregos dnia na boisku osiedlowym. Zlapalysmy od razu bardzo dobry kontakt...widywalysmy sie codziennie, jak to nastki rozmawialaysmy o pierdolach a zycie toczylo sie wokol chlopakow:)- beztroski czas licealisty,ech:)...
Miedzy nami bywlao roznie raz lepiej, raz gorzej, jak to w zyciu miedzy ludzmi. Klocilysmy sie, godzilysmy ale zawsze wracalasymy, pomijam fakt ze ona miala bardzo rozbudowane wlasne ego i jak to statystycnzy jedynak lubila skupiac uwage wszystkich na sobie, ja z racji ze nie jestem wylewna osoba zwlaszcza w kwestii problemow tylko sluchalam,jak wiecznie jej jest zle w zyciu, jak jest nieszczesliwa (miala wszystko oboje kochajacych rodzicow, dom, miala co jesc, byla zdrowa -nie doceniala tego...z czasem poznala fantastycnzego chlopaka, wiernego, oddanego rodzinie, bez jakichkolwiek nalogow,etc. po jakims czasie wzieli slub, pozniej urodzil im sie syn - tez jej bylo zle -przestalam ja rozumiec w tej kwestii)...do pewnego czasu chlonelam to co mowi jak gabka. Sluchalam uwaznie, doradzalam, wyrazalam zdnaie tak by nie urazic ale z czasem moja cierpliwosc sie skonczyla:(...
ja mialam juz swoja rodzine, meza, corke - swoje problemy, ale ja cieszylam sie tym, co mam...swoja wlasna szczesliwa moze nie ekstra bogata ale rodzine, o ktorej marzylam jako dziecko - nie wiem czy to kwestia jej zazdrosci czy fakt asymilowania sie od ludzi, ciagle siedzenie w domu i wychodzenie jedynie do tesciow na obiad spowodowal ze zaczela sie robic nie do zniesienia - ciagle wymyslala, jakies nowe problemy ze to maz jest nieodbry,niekochajacy, nie chce zjamowac sie dzieckiem...nie wiem, mnie zaczelo sie ulewac to na pewno wiem, i tak jednym uchem zaczelam wpuszczac drugim wypuszczac...
ktoregos dnia na fb jej maz zalozyl konto a tam w znajomych mial ta sama dziewczyne ktora ja znalam...z ciekawosci zapytalam u zrodla skad ja zna...ona mi opowiedziala ze znaja sie (jej maz i ta dziewczyna) jeszcze z czasow jej meza szkoly i ze ona sie do niego zalecala...zrobilam wielkie oczy 0_0 i chcac zweryfikowac prawde...ktoregos dnia spotkalam na spacerze ta kolezanke i zpaytalam skad zna meza kolezanki. Ona potwierdzila to co powiedziala mi jego zona ...ale przez przypadek klapnelam dziobem, ze jego zona mowila ze ta kolezanka sie zalecala do niego. Kolezanka jak to uslyszala wstapila w nia wielka furia i napisala jej pare slow o tym...po czym tamta zaczela sobie dopowiadac ze opowiedzialam jej caly zyciorys i z igly zrobily sie widly w efekcie ja juz nie wytrzymalam i...
powiedzialam jej pare rzeczy, ktore juz od pewnego czasu mi lezaly na watrobie i w efekcie tak male nieporozumienie stalo sie przczyna rozpadu "przyjazni"...moze i niepotrzebnie pytalam o to ale nie pzowole sobie wmawiac ze zrobilam cos wiecej a tego nie zrobilam...dzis nie czuje sie winna a ona pozostala sama ze swoimi problemami, szukajac dalej kozla ofiarnego za to ze zyje - tak mam zal ze nie docenia tego co ma i kiedys to sie na niej odbije, ale to juz nie moja sprawa...
Nadesłane przez: malenstwo_1986 dnia 20-10-2011 21:14
Zapadla pozytywna decyzja w zwiazku z moja praca magisterska - obronie sie jeszcze przed porodem:)...Dzis bylam u promotora stekal i sapal, po szczerej rozmowie stwierdzil, ze jednak mi podpisze prace chodz jak to okreslil nie jest to szczyt jego marzen...ja tez mam swoje wizje i szczyty marzen, ale wszystkiego nie mozna miec:D...
Po ostatnich kilku tygodniach zacieklej walki od poniedzialku oswajalam sie z faktem, ze bede musiala porpawiac semestr letni by za rok moc sie bronic...dzis pojechalam do promotora po poprawianiu tej wstretnej pracy po raz enty, ale mysle sobie raz kozie wio (jadac na wydzial wnetrznosci w zoladku zaczela mi sie wywracac na lewa strone:) )...Pojechalam- maz zawiozl mnie autem, weszlam na wydzial, ide pod pokoj czekam grzecznie, przede mna dwie osoby ale pan promotor z racji mojego blogoslawionego stanu poprosil mnie pierwsza...weszlismy czyta, przeglada, oglada, patrzy z kazdej strony 5 razy, zgadnijcie co? na sile zaczal wynajdywac bledy ze tu przecinek nie tak, ze to jest zdanie wtracone w zdanie i slucham i se mysle asz ty dziadu jak tak wyglada sytuacja to ja juz sie nie zyluje trudno bronie sie za rok. Zaczelismy porpawiac itp. i wywiazala sie rozmowa na temat mojej obrony...mowie mu ze chce jak najszybciej ale "widze,ze pan ma jeszcze duzo zastrzezn no to sie pewno nie wyrobie i najwyzej sie bede bronic za rok bo po rozmowie z dziekanem zostaje mi tylko taka opcja"...on slucha, gdyba, dedukuje i pyta z niedowierzaniem "i co bedzie pani powtarzala rok tylko?" no to mu mowie, ze "nie tylko semestr letni przez niezaliczone seminarium" A on mi mowi przeciez ma pani zaliczone seminarium no tak ale nie mam popdisanej i oprawionej pracy, i pan dziekan mowil ze trudno mi bedzie po porodzie sie bronic z malym dzieckiem i byloby to bez sensu...zapada cisza a po niej werdykt w ktorym mowi no ma pani racje i zeby dodac dramatyzmu do sytuacji mowie mu" wyniknela taka sytuacja a nie inna i za bledy ponosi sie odpowiedzialnosci i ja sie z tym licze i trudno obronie sie za rok":D...facet chyba wymiekl bo stwierdzil, zebym to juz oddala i sie obronila bo szkoda i pozniej sie juz nie obronie...a ja tylko mu przytaknelam i sie usmiechnelam:D
...i tak przez ciezkie kataklizmy, zamiecie, burze i wogole dobrnelam do celu wytrwale:)
Nadesłane przez: malenstwo_1986 dnia 18-10-2011 19:08
Zawsze wychodzilam z zalozenia ze na wszystko w zyciu przychodzi pora:)...przyszedl odpowiedni moment na rozstanie ze smoczkiem, pozniej rozstanie z pielucha i korzystanie z nocnika a dzis przyszedl dzien na I mycie zabkow - moze pozno ale ja nie chce na dziecku wymuszac przystosowania do korzystania z pewnych rzeczy zbyt szybko...dzis sama chciala umyc zabki i dalam jej ta mozliwosc z przyjemnosci(oczywiscie pomoglam bo widzialam,ze ma male problemy ale w niewielkim stopniu:) ) - w sobote bedac w markecie sama wybrala sobie szczoteczke ktora jej sie spodobala i ktora by chciala myc zabki, i teraz wdrazamy plan w zycie:)...
...ciesze sie z tego, ze z kazdym dniem stawiamy maly kroczek w kierunku prawidlowego rozwoju a nie cofania sie:)... dzis tez byl kolejny spacerek krotszy ale znow dotlenilysmy nasze szare komorki i cialo:)
...dla malenstwa przyszedl kombinezon, sliczny:)...udalo mi sie takze kupic butelki w niskiej cenie, takze wyprawka powoli sie kompletuje:)
...maz dzis mnie troche wyreczyl i pomogl w oporzadzaniu domu:) - moja kochana "Marycia" co ja bym bez niej zrobila:) - mam cudownego meza i wspaniala corke i to daje mi powod do dumy i radosci:)