Wzloty i upadki Maniuśki i jej rodzinkiKategorie: Rodzicielstwo, Praca i kariera Liczba wpisów: 125, liczba wizyt: 243937 |
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 22-12-2012 22:15
Jak bodajże wcześniej wspominałam to me dziecię kończyło dzisiaj 2 latka. Imprezka odbyła się w środę ale Niuńka od tamtej pory chodzi i nuci sobie sto lat:)
My zadwoleni, bo już mamy to z głowy. Goście dopisali a i prezenty były przepiękne i jakże Julcia się ucieszyła.
Dostała ubranka, szlafroczek, plecaczek, sanki, worek bokserski i hula hop (wujek kupował bez wiedzy cioci) hah no i prezent od nas czyli matę do pisania z wodnym mazakiem. Juleczka zachwycona wszystkimi prezentami i już wszystko przymierzone, sprawdzone, oblukane. Tort był przepyszny, Julka również go zjadła z wielkim apetytem a z jeszcze większym karmiła dziadka.
Pod koniec zmęczenie nie dawało jej spokoju więc zaczęła marudzić ale gości już wtedy nie było. I Julcia padła po butli z mlekiem bez przytulania i czytania bajki...
A u nas teraz dużo się dzieje i nie bardzo mam kiedy pisać. Teraz właśnie oprała mi się moja kurtka to lece jeszcze zaniosę ją do mamy do suszarni to wyschnie mi szybciutko i na święta będzie czysta w sam raz:)
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 17-12-2012 23:55
Przez weekend strasznie źle się czułam.Leżałam w łóżku ubrana jak eskimos i pod kocem bo nie mogłam się zagrzać wcale mimo ,że wszystkie grzejniki były odkręcone. No nic, mierzę temperaturę i prawie 39 Stp więc zaczynam działanie wszystkimi środkami. Wczoraj mnie tak skrzywiło że uchem dotykałam ramienia. Grzałam się cały dzień poduszką żeby odpuściło ale nie chciało. Wieczorem teściowa mi kupiła jakiś cudowny lek i po godzinie mi odpuściło. Mogłam ruszać głową! Ale za to słabo mi się robiło i tak ciągle. Mała buszowała z babcią bo mąż spał po nocy i gdyby nie teściowa to me dziecko byłoby skazane na siebie bo ja nazwyczajniej w świecie nie nadawałam się do niczego, nawet żeby wystawić stopę spod koca. Ale Julka była na tyle wrażliwa, że przychodziła się utulić i szła dalej się sama bawić bo sama mi temp sprawdzała i mówiła ,mama choja.
Dzisiaj czuję się o wiele lepiej. Nadal kaszlę i mam zawalone gardło ale to już nie jest to co było wcześniej.
Dzisiaj od 7.30 byłam w pracy, z mężem mijałam się prawie w drzwiach bo on z nocki wrócił. M. zawiózł małą do żłobka. W pracy czas mi śmigał jak szalony. A to tu zamiotłam a to tu się zakręciłam i już obiad podawaliśmy. Po obiedzie dzieci mają leżakowanie i jak nie mam roboty to siedzę i zazwyczaj czytam książki. Dzieciaki śpią ładnie więc problemu nie ma.
Po pracy zajechaliśmy do cukierni zamówić tort na środę bo robimy Julce urodziny. Kameralnie, ale będzie. Przy okazji zobaczyć jeszcze jakieś zabawki dla tej naszej małej. Ale tego co chciałam to nie było. Tyle że wyczaiłam fajną matę do pisania mazakiem wodnym. Fajna sprawa i tak mnie korci żeby kupić , tylko muszę przeanalizować finanse.
Potem szybki odbiór Julki i do domu. Zjeść jakiś obiad , potem godzina na poczcie po znaczki i koperty i do babci. A u babci i dziadka radocha bo są sanki. Dziadkowie kupili na urodziny, a że śnieg już jest to dali. Szczęścia i śmiechu co nie miara. Kazała się wozić po domu. Do nas już Julka wracała na sankach ciągnięta przez dziadka. A najlepsze to jest to ,że ona chciała z tymi sankami spać:P ale na siłę niestety musiałam zabrać bo inaczej się nie dało.
Dzisiejsze złote myśli dzieci:
Najpierw tekst o Hani w przedszkolu.
Wysyłamy dzieci żeby zrobiły siusiu, a Hania podchodzi i mówi że nie chce bo ona robiła, robiła jak była koniem
( tłumaczę: dzieci dzisiaj się bawiły w koniki i Hania była jednym z nich) Nasza mina bezcenna!
Druga sytuacja jak moja mała jest cwana
Dziadek już nie miał siły żeby ją ciągać po domu na tych sankach po dywanie , a ta krzyczy do niego "ksysiek"! i pokazuje mu że ma ciągać ją. Dziadek musiał, wnuczka każe:P
( mój tata ma na imię Krzysiek ,a że ucze ją ostatnio imion typu jak ma na imię babcia to mówi, no to się dziecko nauczyło, że myślałam że się zadławię herbatą)
P.S Dziękuję za miłe komentarze!
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 16-12-2012 22:23
Witajcie!
Kto mnie zna, ten zna, kto mnie nie zna to się przedstawiam
Jestem Mania, mam męża Macieja, "prawie" 2 letnią córkę (prawie bo aż w sobotę kończy lata). Po ślubie jesteśmy ponad 2 lata.
Studiuję II rok Nauk o rodzinie specjalność mediacja rodzinna na Wydziale w Teologii
i aktualnie odbywam staż w przedszkolu jako pomoc nauczyciela w grupie 3-latków.
Zbierałam się już jakiś czas żeby znowu zacząć pisać i dzisiaj postanowiłam.
Już mówię co u nas słychać. Julka poszła od września do państwowego żłobka, mąż po drodze stracił pracę, ale od grudnia już pracuje. Ja od października zaczęłam staż , w styczniu co prawda się kończy, ale zobaczymy co dalej.
Co do Julki to w żłobku pierwszy miesiąc był koszmarem, panie skarżyły się ,że nie dają sobie z nią rady, ale teraz mała idzie z uśmiechem na twarzy, czasami nawet nie chce wracać do domu bo tak jej się spodobało. Moje obawy co do spania w żłobku były bezcelowe bo podobno nie ma z tym problemu. Więc jestem dumna z mojej małej córci.
Juliśka rozwija się bardzo dobrze, duża różnica odkąd zaczęła chodzić do żłobka. Już ładnie gada, że można się porozumieć ale i kulturalne te moje dziecko bo i dzień dobry i do widzenia powie, oraz przepraszam,dziekuje i prosze chociaż te czasami się jej mylą kiedy ma je mówić.
Co do mnie, to zdałam prawo jazdy w kwietniu, mam ten staż. Jestem pomocą nauczyciela, czyli pomagam przy posiłkach, w zabawie, w ubieraniu się po spaniu, przygotowaniu leżaków oraz przy ubieraniu jak wychodzimy na spacer. Ale również trochę graniczy to też z panią woźną. Co wcale mi nie ubliża ani nic, ważne że wykonuję jakąś pracę i mam za to pieniądze.Dzieciaki są wdzięczne, grupa 3- latków więc nie są aż tak bardzo rozbrykane jak inne grupy. Na moje szczęście , bo jak wchodzę do grupy sześciolatków to głowa pęka bo oni mądrzejsi od encyklopedii.
No dobra to z takich wieści co się u mnie działo jak mnie nie było to chyba tyle.
:)