Etap Drugi życia dorosłegoKategorie: Rodzicielstwo, Ciąża Liczba wpisów: 139, liczba wizyt: 316460 |
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 03-02-2012 09:27
Guza nie ma. Jest tylko malutka czerwona kropeczka na czole. Najwyraźniej przykładanie lodu pomogło.
Wstałam rano z dobrym humorem. Wczoraj do mnie ta informacja nie dotarła. Włączam radio i co słyszę? "Porwana" Madzia nie żyje. I w ogóle nie było żadnego porwania. Wybuchłam płaczem a ciało pokryła gęsia skórka. Jestem wstrząśnięta. I nic więcej nie jestem w stanie na ten temat napisać.
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 02-02-2012 21:32
Kurtka okazała się rozmiarowo idealnie dopasowana, a do tego muszę przyznać - ładna. Mąż zaimponował mi wielce tak dokłądną znajomością moich gabarytów i trafnością w moje gusta ;)
Dzisiaj omal zawału nie dostałam. Tak to jest, że do największych nieszczęść dochodzi zazwyczaj kiedy jesteśmy w pobliżu. Szymuś stał tuż obok mnie, prężąc się w próbach dostania pilota (od telewizora) i myszki (od komputera), które znajdowały się poza zasięgiem jego rączek, ale w zasięgu jego oczu. Taki mały miłośnik wszelkich elektronicznych gadżetów z niego. Niestety wszystko testuje ząbkami i generalnie nie obchodzi się z niczym w sposób właściwie delikatny, więc zawsze z Mężem dbamy, aby tego typu przedmioty nie trafiały w jego zgubne rączki. A on ich pragnie jak mało co. Nagle schylił się jakoś tak gwałtownie, uderzając główką w sam róg ławy. Początkowo myślałam, że uderzył się w oko, bo trzymał się za oczko, płacząc tak przeraźliwie, że przed oczami zaczęły mi się przewijać najgorsze wizje, tego co się stało, a raczej stać mogło. Po chwili jednak na jego czole zauważyłam malutką czerwoną dziurkę wielkości dosłownie główki od szpileczki, głęboką na jakieś 1,5 milimetra, a wokół tej dziurki zaczął rosnąć czerwony rumień i wybrzuszać się guzek. Przyłożyłam od razu szmatkę z lodem. On płakał, a ja razem z nim :( Tak się biedny upłakał, że później w mig zasnął. Zdąrzyłam go tylko w piżamkę przebrać (już go nawet z tego wszystkiego nie kąpałam), podać lekarstwa i Szymciątko odpłynęło, jakby mu się baterie w organiźmie wyczerpały. Tak mi go szkoda, że aż mnie serce boli :( Kurka, kiedy ja pojmę to, że nie jestem w stanie zapobiec wszystkim jego guzom i siniakom???
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 01-02-2012 13:15
Wczoraj wszystko dobrze się skończyło :) Obejrzeliśmy wieczorkiem film, leżąc i przytulając się, jak na Światowy Dzień Przytulania przystało ;) Duży plus za wybór filmu - Courageous (polski tytuł "Odważni") - naprawdę wartościowy. No i oczywiscie nie obyło się bez łez wzruszenia - moich naturalnie ;)
Mój Mąż wcale nie jest taki zły, On po prostu nigdy nie owija w bawełnę i zawsze mówi to, co myśli. To chyba nie jest zła cecha. A mi przecież nie chodziło mi o Bóg wie jakie komplementy. Po prostu spodziewałam się, że będzie mu smakowało, bo to było naprawdę dobre. Mąż jednak stwierdził, że ma zbyt "chłopskie" i proste podniebienie i woli zwykły kotlet schabowy od wykwintnej wołowiny i tyle :)
Siedzimy sobie z Szymusiem sami, bo Małżon pojechał do D.G. załatwić pewną ważną sprawę. Zahaczył też o centrum handlowe i nie omieszkał kupić mi kurtki (Dzwonił, żeby spytać jaki kolor wolę). Pierwszy raz kupił mi coś z ubrania bez mojej obecności. Aż się boję, co to będzie. Phi, najwyżej wprost mu powiem, że mi się nie podoba . Ten zakup to wynik mojego wyskoczenia rano do apteki w polarku, w 15 stopniowy mróz. Dostałam ochrzan jak od ojca. Wygodniej mi było założyć polar niż stroić się w płaszczyk po to tylko, żeby wyskoczyć do apteki w bloku obok. Płaszczyków mam 3 a kurtki ani jednej, więc M. stwierdził, że potrzebuję. A może to wyrzuty sumeinia zasprawienie mi wczoraj przykrości?
Szymka ciągle kaszle, jutro jedziemy do pani doktor na kontrolę. Mam nadzieję, że stwierdzi poprawę. Za tydzień moje Słoneczko kończy 11 miesięcy. Tak ten czas szybko leci...