Życie z AniołkiemKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 80, liczba wizyt: 182531 |
Nadesłane przez: nowisia dnia 27-01-2011 10:41
....dzisiaj świeci słoneczko! To niewiarygodne:) Właśnie zjadłyśmy śniadanko i pewnie około 12 pójdziemy na spacerek:)
Ostatnie dni lecą mi naj szalone...rano wstaje - zaraz wieczór, mąż wraca z pracy...i znowu spanie..i od rana to samo.
Wczoraj kurier przywiózł mi dokumenty - mam już umowę, skierowanie na badania i inne papierki. 2-3 mam byc w stolicy:) Kurcze tak się cieszę, że startuje!! Naprawdę...będę w końcu zarabiać pieniądze! może to banał ale całe życie pracowałam, z przerwami na ciąże i wychowanie Julki, i lubie miec swojąwspólną kaskę:)
Ferie dobiegają końca, od poniedziałku mam masę spraw do załatwienia - świetlica, obiady dla Julki, badania, zaległy Urząd Skarbowy:)
I wiosna się zbliża....chyba powoli odżywam...:) Zosiu - dziekuję Ci za opiekę nad nami...czuję Twój anielski udział w tym wszystkim, co się dzieje...
Nadesłane przez: nowisia dnia 25-01-2011 09:24
dziś Nasza Zosia miałaby dokładnie 4 miesiące....w zasadzie ma ale niestety Anielskie...
Za jej wstawiennictwem wyjaśniło się wiele rzeczy, wiele rzeczy pozmieniało się na lepsze...o ile nie miałam wpływu na to, co się stało z nią i generalnie na to co działo się w zeszłym roku, o tyle wiem, że teraz ona czuwa nad nami. I mam na to codziennie namacalne dowody. Czuję jej opiekę...Nie mam już wpływu na to co się wydarzyło...i teraz odbieram to wszystko inaczej - jeśli tak miało być, żeby cała reszta mogła się poukładać to widzę w tym sens...podobno w życiu wszystko ma sens...Mam nadzieję, że go odnalazłam w tej sytuacji...
Dzieki wam Kochani za podbijanie statystyk:) To baaaaardzo miłe:) i wasze komentarze również:)
Nadesłane przez: nowisia dnia 24-01-2011 08:51
...osdłon mojego bloga:) Powiem, że jestem zaskoczona tym, że jednak tyle osób śledzi moje losy:) Fajne to:)
Łyżwy...było extra!! Piwerwszy raz i bardzo mi sie podobało:) Moja Julka oczywiście pierwsze co jak weszła zaliczyła "glebę". Potem jeszcze parę razy:) Ja asekuracujnie, cały czas przy bandzie...śmiesznie to musiało wyglądać:) Ale naprawdę fajne przeżycie i całe 60 minut na lodzie sprawiło, że wyszłam wykończona:) Ale za to jaka szczęśliwa:) Kurcze jednak wysiłek fizyczny wyzwala w człowieku endorfiny:) Jestem z siebie dumna, bo nie wywaliłam sie ani razu! za każdym razem, kiedy traciłam równowagę to myślałam, jak to strasznie będzie bolało! I zaraz wracałam bo pionu:) w tym szaleństwie jest metoda:) Julka popłakała się kilka razy - biedulka - ale suma sumarum wyszła uśmiechnięta i w tym tygodniu pojedziemy jeszcze raz:) Naprawdę fajnie spędzony czas:)
A wczoraj - zima wróciła:( Pojechaliśmy na cmentarz do Zosi i potem standardowo na basenik. Pełen relaksik:) A dzisiaj dalej działam z projektem, mąż pojechał do robotki, Julka jeszcze śpi...w domku cicho więc korzystam z ostatnich chwil wolności...od przyszlego tygodnia kieracik sie zacznie. We wtorek do warszawy, mam nadzieję, że wrócę już samochodem:) I od środy do robotki!:) Kurcze ale odwykłam...ponad rok w domu robi swoje. Muszę wpaść na obroty:) Będzie cieżko, chociaż z drugiej strony bardzo sie cieszę:)