Moja bardzo bliska koleżanka miała 10 czerwca imieniny, ja miałam w maju, o których wtedy zapomniała. Przypomniało jej się po czasie. Żaden problem, zdarza się. Umówiłyśmy się w związku z tym, że się spotkamy i wymienimy prezentami.
Spotkałyśmy się wczoraj. Miałam dylemat co jej kupić. Bałam się jakiś ciuszek, ponieważ jest wysoką, szczupłą kobietą i przeważnie występuje problem za krótkich rękawów lub nogawek. Wymyśliłam zatem, nazwę to, kominek zapachowy. Koło kominka to nawet nie leżało, bo ma kształt syreny siedzącej na kamieniu, obok wyskakują dwa delfiny i do pyska jednego z nich na łańcuchu powieszona jest misa, do której nalewa się zapach z wodą. poniżej oczywiście podgrzewacz. Całość w kolorze szarego metaliku. w każdym razie mnie się tak kojarzył.
Ja natomiast dostałam białą prześwitującą tunikę i koszulkę różową na ramiączka.
B. stwierdziła, ze sobie ten kominek zabierze na działkę i kupi zapach odstraszający komary
a ja, jak w domu przymierzyłam, zwłaszcza ta tunikę, to M. powiedział, że wyglądam jak stara baba i jak ją założę, to on będzie
szedł 10 m za mną lub przede mną. szczerze mówiąc źle się w niej czuję i raczej zakładać nie zamierzam.
Tym razem nie trafiłyśmy z prezentami
ale co tam, liczą się intencje i spotkanie po dość długim niewidzeniu. Gadałyśmy jak najęte o sprawach ważnych i mniej ważnych. W tym czasie Mati przebywał pod opieką taty, więc ja miałam luzik i spokojną głowę.
zjadłam tez pyszne ciasto z truskawkami. To już w ogóle byłam wniebowzięta, a teraz czas na
Jednym słowem czas ruszyć tyłek