Moje poszukiwania pracy trwają. W sobotę wieczorem dostałam telefon od koleżanki, ze jest praca na pół etatu w sklepie odzieżowym...Podała mi nazwę sklepu i po krótkich przemyśleniach, doszłam do wniosku, że właściwie czemu nie. Może to nie jest praca moich marzeń, ale jakiś grosik by się przydał...Ale co z Matim?
W tym wypadku do Bajlandii go oddawać nie ma sensu, bo miesięczny koszt to 580,00 zł, a zarobki prawie na tym samym poziomie + prowizja, ale nie wiem na jakich zasadach.
Trzeba porozmawiać z mamą, moze zostanie z wnukiem, bo przecież nie pracuje...
Jednak nie była to pierwsza tego typu rozmowa. Moja mama nie chce zostać z małym i już...I tak samo jest tym razem...Kolejna praca przechodzi mi koło nosa
Szczęscie mają te mamy, którym mama lub teściowa chcą pomóc. Moja nie chce, a teściowej nie mam, więc nadal siedzę w domu z małym i dalej szukam. Na cały etat, za konkretniejsze pieniądze, żeby było nas stać na Bajlandię.
Jutro podejdę pnownie do żłobka, zobacze jak z miejscami tam. Wielkiej nadziei jednak nie mam, bo byłam juz kilkakrotnie i mimo, ze formalnie jestem samotną matką, to do żłobka Matusia nie przyjęli...Eh, to Polska własnie i jej prorodzinna polityka...