Zwyczajne życieKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 90236 |
Nadesłane przez: oaza 27-03-2011 14:13
Jeszcze wczoraj do południa miałam paskudny humor (oj, coś za często mi się on zdarza). Bo jak mieć dobry, skoro masz wrażenie, że nikt wokół Cię nie rozumie. Ani Twoich potrzeb.
Jako, że siostra M. przebywa za granicą, to M. został przez nią poproszony o przysługę. Nie było oczywiście problemu, M. się zgodził, a nawet zapowiedział, żę weźmie ze sobą Mateusza, żebym ja sobie odpoczęła. Czy pospała czy posiedziała spokojnie w internecie czy tez poszła na ploteczki.
Od jakiegos półtora miesiąca, do dwóch proszę M. żebysmy wybrali sie do Koszalina. Jako, że nie posiadamy własnego samochodu, wiąże sie to z pożyczeniem samochodu od kogoś. I tu nadarzyła sie właśnie ta okazja, bo M. musiał jechać do miejscowości odległej około 70 km od nas. Niestety okazja ta była okazją dla mnie, a nie dla niego. W związku z tym wpadłam na pomysł, ze sama, pociągiem do Koszalina pojadę. Podzieliłam sie tym pomysłem z mamą. Zyskałam tyle, że nawrzeszczała na mnie, że gdzie ja sama, w 9 miesiącu ciąży się wybieram. a jak cos sie stanie? I, że bardzo sie na mnie zdenerwowała.
Wkurzyłam się! Czy wszyscy zapomnieli, że będąc właśnie w 9 miesiącu ciąży z Mateuszem jeździłam na egzaminy, do wspomnianego juz Koszalina? I co niby miałoby się stać? Poza tym nikt się mną nie interesuje, jak M. wyjeżdża w trasę, a ja zostaję sama z rozbrykanym dwulatkiem. Mama nie zajrzała do nas juz prawie 3 tygodnie, ale jak widac uwag ma co niemiara.
Czyli co? Jak jestem w ciąży to mam siedzieć z tyłkiem i nigdzie się nie ruszać, tak? Przeciez podobno ciąża to nie choroba, a ja sie naprawdę dobrze czuję. Poza tym poród nie następuje w ciągu 10 czy 15 minut. I taka nadąsana łaziłam po domu. M. poszedł po samochód i zadzwonił do mnie mówiąc "Szykuj się ty złosnico, załatwię co mam załatwić i zajedziemy do tego Koszalina. Wyjaśniam, że Koszalin jako miasto średnio mnie interesuje, natomiast bardzo zainteresowana jestem Galerią Handlową, która tam się znajduje.
Tak też zrobiliśmy. W CH Forum, pierwsze co to zakupiłam w Mc Donaldzie shake'a truskawkowego (mniam!), potem zjedlismy coś w Sphinxie, zaszlismy do H&M, gdzie zakupiłam parę rzeczy dla dzieciaczków. a na końcu do Tesco, gdzie zrobilismy ogólne zakupy do domu. A na koniec, tak dla jeszcze wiekszej poprawy humoru, w jednej z mniejszych miejscowości mijanych po drodze, w popularnym sklepie dla najbiedniejszych czyli Biedronce, udałao nam się kupić komodę! U nas w Biedronkach albo w ogóle jej nie było, albo tak szybko wykupili.
Na koniec dnia, już w domu, M. zapytał mnie czy jestem zadowolona? No ba, pewnie że byłam! Mimo, że z tej wyprawy przyjechalismy o 500,00 (!!!) złotych lżejsi. Trudno, zważywszy, że kolejna taka wyprawa nie wiadomo kiedy się nadarzy. Na pewno nieprędko.