Konkurs, konkurs...tak już wkrótce u nas na facebooku,
pojawi się nowy konkurs, a do wygrania coś dla rodziców lub opiekunów, albo jak kto woli na prezent.
Zasady będą jak zwykle bardzo proste,
więc zachęcam do śledzenia naszego funpage.
Ponieważ pogoda dopisuję jak nigdy, całe dnie spędzamy na zewnątrz.
A to u siebie w domku, a to u drugiej babci.
Liwce nie brakuje powietrza, a dzięki temu pada nam wieczorami jak mucha,
no i śpi dłużej niż zwykle.
Czyli wniosek taki- że Polska jej służy.
Poza tym nic dziwnego, jak w ciągu dnia ma tyle atrakcji,
że na pewno się nie nudzi.
Każdy z kim zostaję stara się, żeby jej dzień mijał jak najbardziej aktywnie.
Tutaj na przykład, nowa zabawa wymyślona przez wujka Mirka-
a mianowicie, zabawa z liną.
Wariantów tej zabawy jest kilka, bo Liwka i ją przeciągała
i ciągła też za sobą piłkę, która była tym sznurem obwiązana.
Lina służyła też do kręcenia, coś jak skakanka tylko bez skaczącego.
Małej taki typ rozrywki podobał się bardzo.
Dlatego, kochani rodzice, widać że do szczęścia potrzebny jest czasem kawałek linki,
i nic więcej maluchowi nie trzeba.
Młoda ostatnio też przechodzi etap fascynacji samochodami.
Wbrew pozorom nie jest to domena tylko chłopców,
bo Liwka bryki wręcz uwielbia, a teraz widać chce zostać kierowcą,
bo mogłaby w samochodzie spędzić cały dzień i bawić się w prowadzenie auta.
Jak na prawdziwego drivera przystało są i okulary, jeszcze będzie "zimny łokieć"
i kierowca jak znalazł.
Oprócz tych wesołych chwil u nas, są te mniej wesołe.
Coś ostatnio mamy cały czas pod górkę,
jakoś ten rok jest pechowy dla nas.
Wczoraj przyszedł nam rachunek z wodociągów- jeszcze z Belgii.
Miał być to rachunek rozliczeniowy końcowy- za ostatnie trzy miesiące,
bo takim systemem (kwartalnym) opłacaliśmy wodę.
Gdy otworzyłam kopertę, o mało nie dostałam zawału.
Kwota jaką mamy zapłacić to ponad 1500 euro!
Obliczałam to- to tak jakbyśmy zapłacili rachunki za dwa lata,
i to lejąc wodę hetolitrami.
To jest po prostu parodia.
musiał źle odczytać licznik i stąd ta kolosalna suma.
Nie zmienia to faktu, że trzeba to wyjaśnić i to jak najszybciej
bo do 8 sierpnia mamy termin płatności, tej nieziemskiej kwoty.
Chwała Bogu, że jest nasza Patrycja i ona właśnie pomoże nam
to wszystko wyjaśnić.
Nie wiem jak jej się odwdzięczymy!
Ale jedno wiem, że gdyby nie Patrycja to byśmy leżeli i kwiczeli,
ciężko w końcu coś załatwić na odległość, no chyba, że ktoś ma zdolności telepatyczne.
Liwka wzięła się za testowanie nowego produktu.
Tym razem była to nowa butelka od firmy MAM baby.
Oto opis ze strony producenta:
MAM Sport Cup 330 ml
Wyjątkowy kubek, który jest łatwy w trzymaniu, a jego innowacyjna przykrywka zapewnia odpowiednią higienę podczas picia – zwłaszcza poza domem
- Nie przecieka dzięki opatentowanemu systemowi zaworów
- Łatwy w trzymaniu dzięki uchwytowi antypoślizgowemu
- Unikalny, zakrzywiony kształt
- Przyjemne dla oka wzornictwo
My mamy akurat wersję różową- jak to na księżniczkę przystało,
ale są jeszcze kolory: niebieski oraz zielony,
według upodobań użytkownika lub rodziców.
Nasze spostrzeżenia, są bardzo pozytywne- ku mojemu zdziwieniu.
Liwia ogólnie była sporą przeciwniczką wszelakiego rodzaju kubków niekapków.
Mało tego w rezultacie te niekapki po jakimś czasie okazywały się być
jednak "kapkami", a czasami wręcz lało się z nich strumieniami.
Ustnik kubeczka jest twardy, dlatego właśnie obawiałam się,
że młodej kompletnie nie podejdzie ta butelka.
A tu się mama jednak pomyliła....
Kubek doskonale sprawdza się we wszelakich wyjściach, bo zwyczajnie nie leje.
Dlatego jeżeli nie towarzyszy nam woda Kubusiowa,
to bierzemy właśnie tą butelkę.
Zamknij