Etap Drugi życia dorosłegoKategorie: Rodzicielstwo, Ciąża Liczba wpisów: 139, liczba wizyt: 317267 |
Nadesłane przez: Ania_29 15-09-2011 09:51
I po weselichu. Było super, zabawa do białego rana :) Szymciur pierwszego dnia był z nami na sali do 19:30, później zaprowadziliśmy go do domu. Żółwim, spacerowym tempem do domku mieliśmy 10 min, czyli przysłowiowy rzut beretem.
Był tak grzeczny, że to przeszło moje najśmielsze oczekiwania :) Miejsca mieliśmy nieciekawe, bo nie dość, że na końcu stołu, tuż przy przejściu do WC (wszyscy goście chcąc skorzystać z toalety musieli się przeciskać między ścianą a wózkiem), to do tego wszystkiego jakieś 2 m od nas stał głośnik. Dla Szymciuszka wszystko jednak było tak interesujące i ciekawe, że ani przez chwilę nie był marudny. Ba! Nawet udało mu się przy tym hałasie zasnąć i pospać jakieś 1,5 h - to dopiero wyczyn ). Goście weselni aż do wózka z podziwem zaglądali i nie mogli się nadziwić, co to za spokojne dziecko mamy :) Mąż kuzynki stwierdził, że takich dzieci jak Szymciur to mógłby spokojnie mieć z piątkę i żebym mu "przepis" dała hihi.
Drugiego dnia zostaliśmy do 21:30, ale wieczór i noc były takie cieplutkie, że połowę tego czasu przespacerowaliśmy na zewnątrz a Szymuś i tak spał. Mój kochany aniołeczek Tyle, że przez to całe wesele oduczyło się moje dziecię piersi. Za żadne skarby teraznie chce ssać, pokochało bowiem butelkę :( Nie wiem co mam robić, nie chcę rezygnować z karmienia, ale ciągłe odciąganie jest męczące i nie zawsze możliwe .
Kolejnym dylematem jest nasz pies. Strasznie nie lubi innych psów (zwłaszcza dużo większych od siebie) i w furii nauczył się przeskakiwać prawie dwumetrowe ogrodzenie (1,5 m siatka + jakieś 30cm murek). Nie uwierzyłabym, gdybym nie widziała tego na własne oczy. Co śmieszne, to chojrak z niego tylko na podwórku, a jak przeskoczy to już mu odwagi brakuje i się wycofuje. Ale widok rozjuszonego boksera przeskakującego przez ogrodzenie niejednemu człowiekowi może zmrozić krew w żyłach. Jeden z sąsiadów ma coś w rodzaju przerośniętego olbrzymiego bernardyna, którego na dodatek bez kagańca wyprowadza, a sam pies na oko waży ze dwa razy więcej od niego. Ciężko by się to mogło dla Tolka skończyć, gdyby wyskoczył tak do niego :( W trosce o bezpieczeństwo, Tolek spędza teraz prawie cały dzień na łańcuchu ;( Strasznie mnie przez to boli serce. Nasz kanapowy boksio, wychuchany, wydmuchany stał się psem łańcuchowym. Przez własną głupotę nie może biegać luzem po podwórku. Wczoraj całą noc o tym myślałam, jakby to ogrodzenie jakoś pdwyższyć albo co ale nic nie wymyśliłam. Przed wyjazdem Męża długo o tym rozmawialiśmy. Doszliśmy do wniosku, że po jego powrocie z pracy zabierzemy psa do siebie i zobaczymy, czy pies i dziecko się sprawdzą. Jeśli nie, to jestem gotowa poszukać Tolkowi nowego domu. Takiego z dużym podwórkiem i wysokim ogrodzeniem. Płaczę na samą myśl oddania psa obcym ludziom, ale wiem, że on na łańcuchu cierpi :(