Planeta MKategorie: Żyj chwilą, Zainteresowania, Podróże Liczba wpisów: 51, liczba wizyt: 185981 |
Nadesłane przez: Monika_Pe dnia 03-08-2014 19:48
... trochę gorszy od pierwszego... z mniejszą liczbą osiągnięć za to z większą liczbą wyrzutów sumienia ;-) Ale od początku ;-) Plan treningowy trochę sie sypie, plany edukacyjne wcale nie mają się lepiej... ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo zatem nie poddaję się i przedstawiam osiagnięcia minionego tygodnia:
Tydzień 2
- udało mim się tylko raz pójść na siłownię
- codziennie w drodze do pracy uczyłam się hiszpańskiego
- zarejestrowałam się na stronie couchsurfingu - będę szukać noclegów wśród mieszkańców Peru :)
- zabrałam Łajzę na działkę do babci i dziadka :) Półtora dnia biegał po całej działce, dwa razy poszliśmy nad rzekę (która okazała się tak płytka, że utworzyła się na niej "Wyspa Skarbów" jak określiła ją Natalia- moja siostrzenica - "ciociu! ta wyspa to prawdziwy cud!Mówię Ci!" )
W porównaniu z pierwszym tygodniem osiagnięć na polu przygotowań było mało - kolejny tydzień będzie lepszy ;-) Ale, żeby nie było, że leżałam do góry brzuchem!
- dwa dni spędziłam na spotkaniach z dawno niewidzianymi koleżankami (pobiłam również szczyt gapiostwa: dopiero po drugim piwie przypomniałam sobie, że na spotkanie przyjechałam samochodem... musiały mnie dziewczyny do domu odwozić a po samochód fatygowałam się następnego dnia ;-)
- znalazłam chwilę dla siebie - żeby rozłożyć się z książką na hamaku i po prostu nic nie robić :)
- bawiłam się z Natalką w zgadywanki przez nieskończenie długi czas (ciociu a co to jest: małe, różowe i pełza?)
- zrobiłam małe zakupy - na zakończenie trudnego tygodnia ;P
- byliśmy dzisiaj z Konkubentem na spacerze, świeżo wyciskanym soku i lodach
Na koniec: pozdrowienia od przemęczonej, wykończonej, wypływanej i zadowolonej z życia Łajzy:
Nadesłane przez: Monika_Pe dnia 01-08-2014 09:35
70 lat minęło od dnia, w którym mój dziadek założył mundur, wziął do ręki karabin i narażając swoje zdrowie i życie wyszedł na ulice Warszawy aby walczyć o Polskę wolną, niezależną, walczyć o to, żeby jego wnuki mogły czytać Mickiewicza, Słowackiego , uczyć się języka polskiego - abyśmy mieli życie, które jemu nie było dane.
Ileż strachu, rozterek, bólu musiało być w sercu tego wtedy 19 letniego chłopaka? Jakie myśli kołatały mu w głowie kiedy został ranny? Co musiał widzieć, wiedzieć, czuć i przeżywać skoro do własnej śmierci o wojnie nie chciał rozmawiać, wspominać a na moje pytania odpowiadał półsłowkami? Tego - mam nadzieję- nasze pokolenie nie dowie się nigdy.
Tymczasem korzystając z wolności, którą między innymi mój dziadek dla mnie wywalczył - przedstawiam Wam mojego dziadka: Aleksander Szczypiński ps. Nieznany , strzelca II plutonu w zgrupowaniu "Kryska". Dziadka, z którego jego córki, wnuki i cała rodzina są dumne!
Zachęcam również do zapoznania się z bigramem mojego dziadka na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego: http://www.1944.pl/historia/powstancze-biogramy/Aleksander_Szczypinski
Nadesłane przez: Monika_Pe dnia 28-07-2014 17:56
...w zeszlym tygodniu rozpoczęłam mój własny - indywidualny projekt 11! Na początku miał być projekt 70 ale... zrobienie 70 wpisów na blogu prawdopodobnie przerosłoby moje pisarskie zapędy a nie lubię składać obietnic bez pokrycia ;-) No cóż... wiemy już zatem, że na moim blogu pojawi się 11 wpisów ... a dlaczego 11 (aż, tylko...?). Prawie dokładnie za 11 tygodni wyjeżdżam! Tak, tak, tak! Jadę w podróż życia :) I dałam sobie 11 tygodni na przygotowanie się do tej właśnie podróży- każdego dnia robię coś co mnie przybliży do upragnionego celu - zarówno kondycyjnie jak i intelektualnie :) A projekt 11 tygodni do podróży postanowiłam połączyć z projektem 11 tygodni dla Nikosa - czyli do każdego dnia dokładam coś dla mojej Łajzy :-D
Tydzień 1
- Odbyłam cztery jakże fascynujące wizyty na basenie :)
-Udało mi się raz pójść na siłownię (co w porównaniu z innymi tygodniami gdy chodziłam 3 razy jest wynikiem co najmniej marnym...)
- Zakupiłam i przeczytałam książki o celu mojej podróży
- Byłam z Łajzą w trakcie weekendu na dłuuugich spacerach po lesie (jak widać nie do końca podobało mu się pozowanie do zdjęć po 2 godzinach ciągłego łażenia...)
- podokazywaliśmy trochę w domu ze znajomymi:
- a na koniec oswajaliśmy komunikację miejską ( i te wielkie, długie i hałasujące ruszające się dżdżownice!):
Plan na tydzień drugi? Pozostanie słodką tajemnicą do kolejnego wpisu na blogu :)