Planeta MKategorie: Żyj chwilą, Zainteresowania, Podróże Liczba wpisów: 51, liczba wizyt: 186006 |
Nadesłane przez: Monika_Pe dnia 31-03-2014 18:58
Pies w momencie adopcji otrzymał od nas imię Nikos, nie bez powodu jednak nazywamy go Gałganem i Łajzą. Wachlarz sztuczek i psich koncepcji rzeczywistości ma nasz Gałgan w głowie niezliczoną ilość! Od drobnych kradzieży (jego łupem najczęściej padają: jabłka, pomidory oraz wszelkiego rodzaju mięso), przez dezercję z podwórka aż po cyrkowe sztuczki w stylu zabili go i uciekł (objawia się to np. wpadaniem pod samochód i wypadaniem spod niego bez najmniejszego uszczerbku dla zdrowia). Ale ZŁEGO LICHO NIE BIERZE! No po prostu nie i tyle! Wspomniany wypadek samochodowy, milion kleszczy, ucieczki z podwórka, zatargi z psami sąsiadów - wszyscy w koło ponoszą różnego rodzaju straty ale nie Łajza!
Łajza jednak jest coraz grzeczniejsza- z miesiąca na miesiąc samokontrola nad psim instynktem i łobuzerskimi ciągotami jest coraz to na wyższym poziomie! No i właśnie - masz babo placek! Bo złego licho nie weźmie ale dobrego już prędzej! I tak oto Łajza wylądowała dzisiaj na Psim Oddziale Ratunkowym! I co? I tak: mierzenie temperatury (nie muszę wyjaśniać, że wkładanie termometru w dziury nie do końca do tego przeznaczone Gamoniowi się nie spodobało?), jeden zastrzyk, drugi zastrzyk no i : KROPLÓWKA! Jedna, druga... każda po 1,5 h a Łajza co? A Łajza śpi w najlepsze!
No i teraz pojawia się iście hamletowski dylemat! Mieć psa Łajzę - terminatora, którego nic nie tyka czy też potulnego Lessie, na którego trzeba uważać jak na jajka z targu? ;-) Muszę sobię tę kwestię dogłębnie przemyśleć!
Nadesłane przez: Monika_Pe dnia 11-03-2014 15:43
tak! Dokładnie tak! NIEWAŻNE! 3 lata - tyle zajęło namówienie mnie na wyjazd na narty. Narty mnie nie kręcą, nie sprawiają, że nogi drżą mi z emocji ale w życiu trzeba próbować różnych rzeczywięc zdecydowałam się pojechać :) I tak oto już 21.03 będę śmigać po górskich zboczach Włoch! Ale czy na pewno? Wcale nie na pewno! A dlaczego? Zaczęło się od "My Mamy Odpoczywamy"! Radośnie i z lekkim sercem w piątek 7.03 melduję się w hotelu w Olsztynie gdy mój spokój zostaje zmącony jednym zdaniem recepcjonisty: "A czy wie Pani, że za tydzień kończy się Pani ważność dowodu osobistego"??? Ale jak to??? No pięknie! Trudno... jest jeszcze paszport! A nie! Przepraszam! Paszport jest nieważny od roku prawie! No to co? Mobilizacja wszystkich sił, znajomości i w poniedziałek mały maraton: urząd dzielnicy, urząd paszportowy (ozłocę ten urząd, który wyrobi się szybciej z wydaniem dokumentu:) ), załatwianie, proszenie, bieganie, opłacanie... i jest szansa, że będzie dobrze!Ale to nie koniec tej całej "nieważności" - przy okazji okazało się, że:
- szczepienie psa na wściekliznę : NIEWAŻNE!
- badania techniczne samochodu: NIEWAŻNE!
- ochrona przeciw kleszczom dla psa: NIEWAŻNA!
- karta miejska: NIEWAŻNA!
Dwa dni pochłonęły całe moje oszczędności przeznaczone na narty... ale cóż...pozostaje mi liczyć na to, że wszystkie moje starania nie pójdą na marne, urzędy dokumenty wyrobią i na te narty jednak pojadę...
Nadesłane przez: Monika_Pe dnia 02-03-2014 09:52
... czyli o mojej podróży do Łodzi! Łódź jak wszyscy wiemy daleko od Warszawy nie jest- ale dla pewności postanowiłam : a) wyjechać wcześniej, b) posłużyć się GPSem, żeby czasu na szukanie drogi nie tracić. I to był błąd! WIEL BŁĄD! A czemu? tak:
- GPS jak się okazało wgrane ma stare mapy na których nie było autostrady! Pierwsze 30 minut spędziłam zatem zastanawiając się czy rację ma GPS kierujący mnie na około czy ludzie uparcie twierdzący, że autostrada jest i można nią jechać ;-) Wygrała opcja ludzi i dobrze! Po pierwszych perypetiach dotarłam do Łodzi w 47 minut.
- Nauczona doświadczeniem zajechałam na pierwszą stację z zamiarem zakupu mapy. Wyszłam bez niej! A czemu? Pan powiedzial, że szkoda 5zł na mapę bo on mi powie jak dojechać z jednego spotkania na drugie bo doskonale Łódź zna ale wcale jej nie lubi "Bo wie Pani- co tu jest? Nic nie ma! Stare Miasto mamy- zbudowane 5 lat temu ooo i jeszcze muzeum włókiennictwa jest! No miasto pełne miejsc do oglądania! Więc jak pani chce coś fajnego zobaczyć to na zakupy do Manufaktury niech pani pojedzie!" no cóż... bez mapy ale ze wskazówkami pojechałam (na wszelki wypadek wpisałam adres celu do GPSa).
fot. Kurczę! Monika i Nikos - nawet w Łodzi coś mi ich przypomina :)
- Jadę, GPS ładnie podpowiada: skręć w prawo, skręć w lewo. Jesteś na miejscu! Jakim znowu miejscu???Z prawej pola, z lewej pola, żywego ducha nie widać więc co to za miejsce? Pojechałam dalej wmawiając sobie, że siedziba poważnej firmy nie może mieścić się między źdźbłami trawy wśród pół i łąk ;-)
- Ostatnia prosta! Powrót do domu! Wyzwanie: znaleźć wjazd na autostradę! Wynik: po 40 minutach kręcenia się w tę i nazad poddałam się i stwierdziłam, że pojadę jak mi GPS wskazuje - czyli na około! I co??? Łódzki odcinek autostrady został jakimś cudem w moim GPSie zaznaczony i GPS w ciągu 15 minut doprowadził mnie do zjazdu na A2!
Podsumowanie: starym harcerskim zywczajem następnym razem jak będę się gdziekolwiek wybierać zamiast w GPSa zaopatrzę się w najzwyklejszą papierową mapę Polski!