O tym i owymKategorie: Zainteresowania Liczba wpisów: 134, liczba wizyt: 596175 |
Nadesłane przez: Ulinka 10-06-2010 17:30
W każdej chyba szkole pod koniec roku szkolnego, gdy przychodzi czas wystawiania ocen, zaczyna się istne szaleństwo. Nauczyciele poddawani są ogromnej presji zarówno ze strony uczniów, którzy dopiero kiedy mają nóż na gardle próbują poprawić swoje oceny, jak i ich rodziców, którzy dopiero teraz obudzili się i próbują „pomóc” swojemu dziecku. Wcześniej trudno było ich ściągnąć do szkoły, niektórzy zjawiali się tylko cztery razy w roku na wywiadówkach, inni rzadziej albo wcale.
Na parę dni przed klasyfikacją, zaczynają się pielgrzymki do nauczycieli, pedagoga, dyrektora. Niektórzy szukają dojścia do nauczycieli poprzez znajomych. Jedni po to, by wyprosić na nauczycielu wyższą ocenę, która podwyższy średnią i da świadectwo z czerwonym paskiem, inni - i tych jest znacznie więcej - próbują wynegocjować ocenę dopuszczającą, mimo iż dziecko miało jedynkę na półrocze i w drugim okresie też same jedynki. Rodzic ucznia zagrożonego nieuzyskaniem promocji do klasy wyższej, ma nadzieję, że jeśli jeden z nauczycieli się ugnie, to wtedy i drugi podwyższy ocenę. Ci bardziej honorowi proszą o danie synowi, czy córce jeszcze jednej szansy: napisania sprawdzianu, dodatkowej odpowiedzi.
Niektórzy rodzice próbują wynegocjować pozytywną ocenę obiecując przenieść dziecko do innej szkoły, pod warunkiem, że otrzyma promocję do kolejnej klasy. Zdarzają się i tacy rodzice, którzy za niepowodzenia szkolne swoich dzieci obwiniają szkołę, nauczycieli, którzy nie potrafią nauczyć ich dziecka, albo są niesprawiedliwi, lub też nie powiadomili ich o grożącej ocenie niedostatecznej. Nie widzą niczego niestosownego w tym, że sami nie zainteresowali się wcześniej sytuacją szkolną swoich dzieci.
Takie żenujące sytuacje powtarzają się co roku, często w wykonaniu tych samych uczniów i rodziców.