O tym i owymKategorie: Zainteresowania Liczba wpisów: 134, liczba wizyt: 596221 |
Nadesłane przez: Ulinka 13-05-2010 21:22
Nasze seriale obyczajowe mają to do siebie, że chcą pełnić także funkcje wychowawcze i edukacyjne. Takie też ambicje mają twórcy „Barw szczęścia”, serialu, który zainspirował mnie do napisania tego tekstu. Otóż jedna z bohaterek, studentka, trudni się starym jak świat zawodem. Posiada dwóch stałych klientów, którym oferuje seks zarabiając w ten sposób na studia, życie w dużym mieście i pomoc rodzinie. To stosunkowo nowy model prostytucji, który cieszy się w Polsce coraz większą popularnością.
Prostytucja zawsze była i będzie, żadnemu krajowi nie udało się jej zlikwidować, w wielu państwach jest legalna. W Polsce nie jest ani zabroniona, ani zalegalizowana. Kobieta może uprawiać seks za pieniądze. Karane jest jedynie czerpanie korzyści z czyjegoś nierządu lub nakłanianie do niego. Oficjalnie nie ma u nas domów publicznych. Wystarczy jednak przejrzeć ogłoszenia prasowe i internetowe, aby przekonać się, że jest inaczej. Ogłaszają się agencje towarzyskie, salony masażu, dziewczyny na telefon tzw. Callgirl, studentki poszukujące sponsorów.
Jak widać polski seksbiznes ma się całkiem dobrze, a sprzyja temu niejednoznaczny stosunek Polaków do prostytucji. Z jednej strony potępia się kobiety pracujące jako prostytutki, z drugiej strony prostytutki uchodzą za osoby, które mają łatwe życie i zarabiają mnóstwo pieniędzy. Otacza je pewien niechętny podziw. Poza tym istnieje przyzwolenie społeczne na korzystanie z ich usług. Są jednak traktowane jako osoby w pewien sposób wyjęte spod prawa. Jeśli zostaną pobite, okradzione, zgwałcone, czy zmuszane do prostytucji, to takie zdarzenia są przez otoczenie, a także przez organy ścigania, traktowane jako skutki „ryzyka zawodowego”, z którymi powinny się liczyć. Kto z nas nie pamięta słów jednego z polityków „Jak można zgwałcić prostytutkę?”
Co jakiś czas toczy się dyskusja, czy w Polsce prostytucja powinna być legalnym zawodem, tak jak np. w Holandii? Mimo pewnych wątpliwości, skłonna jestem opowiedzieć się za legalizacją. Dlaczego?
Po pierwsze, dzięki legalizacji prostytutki miałyby wszystkie świadczenia wynikające z kodeksu pracy - urlopy, określony czas pracy, płaciłyby ZUS i składki zdrowotne. Miałby ubezpieczenie i odkładały pieniądze na emeryturę.
Po drugie, z pieniędzy wpłacanych przez seksbiznes państwo uzyskiwałoby rocznie ok. 3,5 mld zł. Kolejne 2 mld pochodziłyby od pracodawców, bowiem wokół agencji funkcjonuje cały rynek usług: ochrona, lekarze itd. Warto też policzyć wpływy z akcyzy. Razem to ok. 6 mld zł rocznie /dane OBOP/. Są to pieniądze do wzięcia, jeśli tylko państwo skończyłoby z hipokryzją, wszyscy bowiem w Polsce wiedzą, że polski seksbiznes kwitnie, a mimo to udają, że go nie ma.
Po trzecie, dlaczego na seksbiznesie mają zarabiać przestępcy?