Planeta MKategorie: Żyj chwilą, Zainteresowania, Podróże Liczba wpisów: 51, liczba wizyt: 186010 |
Nadesłane przez: Monika_Pe 18-08-2014 17:03
... tydzień lenistwa, nic nie robienia (poza tyciem) i nauki żeglowania... czyli niestety brak przygotowań do WYPRAWY...ale urlop każdemu się należy - nawet mi! :)
Tydzień 4
- pływałam w jeziorze! (chyba 3 razy ale nie pamiętam... cięzki był to urlop...)
- nauczyłam się rozwijać i zwijać foka, stawiać grota, składać i stawiać maszt itd... chociaż to się chyba w Peru nie przyda ;-)
Zatem wiemy już, że przygotowań nie było :( W tym tygodniu podwajam zatem wysiłki w przygotowaniach :) Tymczasem słów kilka o żeglowaniu: zajęcie jest to iście niewymagające sprawności fizycznej czy jakiegoś specjalnego zmysłu. Jedyna trudność to wytrzymanie z 5 innymi osobami na tak małej przestrzeni :) Ale daliśmy radę! Łódki były dwie: Głupia Mała i Mała Kate ;) I choć w sumie by bardziej pasowało to ja na Głupiej Małej nie pływałam ;-) Najważniejsze elementy rejsu wyszły super:
Pogoda zmienna :) Jak to w trakcie polskiego lata: raz ciepło innym razem zimno, jednego dnia wiatru zero innego wiejeże aż kapelusze z głów zrywało ;-) W wietrznej pogodzie doszliśmy na jeziorze do prawie 8 w skali beauforta - uciekliśmy w pierwsze lepsze krzaki :) Ale co nas pobujało to nasze :)
Łódka Mała Kate: sprawna, czysta (no poza zapachem starego żula, który dolatywał z materaca...), zaopatrzona w odpowiednie sprzęty ratunkowe :) Na 7 dni stała się naszym drugim domem :)Załoga przednia- można by wręcz rzec, że komediowa - szczególnie gdy próbowaliśmy wyjaśnić bosmanowi zawiłości naszych relacji (np. ja jestem trzecią żoną Ziemniaka ale drugiej nie miał bo po prostu zostawił mi wolne miejsce- jak będę się starać to będę mogła awansować...- zrozumieją to chyba tylko ci naprawdę wtajemniczeni :) ).
Dopełnieniem rejsu był zaś chrzest morski, który musiałam przejść w związku z tym, że pierwszy raz byłam w życiu na żaglach... Oczywiście ku uciesze wszystkich żeglarzy chrzest przeszłam śpiewająco (dosłownie i nie dosłownie...) otrzymując tym samym imię Śpiąca Nimfa... czemu tak? Nie wiem sama... pewnie dlatego, że codziennie szłam spać o 22:00 i wstawałam dopiero jak już wszyscy inni byli na nogach :)
Teraz jednak koniec urlopowania- czas wrócić do codziennych obowiązków, stęsknionego i rozbieganego Nikosa :) Warszawo: witaj :)