Córka i mama- pomysły na dzień bez nudyyyKategorie: Rozwój, Żyj chwilą, Zainteresowania Liczba wpisów: 71, liczba wizyt: 194667 |
Nadesłane przez: dpczajkowscy 16-07-2013 19:42
Teraz nadszedł czas na podsumowanie naszej podróży powrotnej do Polski.
Oczywiście po zapakowaniu wszystkich rzeczy do samochodu,
i upewnieniu się, że niczego nie zapomnieliśmy, przyszedł czas, na etap organizacyjny
numer dwa- czyli jak zrobić, tak, aby wszystkim podróż przebiegła pomyślnie.
Wałówka na taką wyprawę to ważna rzecz, dlatego już w piątkowy poranek,
poszłyśmy z Liwką na zakupy spożywcze, przeznaczone na wyjazd.
Pierwsza i jedna z najważniejszych rzeczy to bułki i kotlety.
Właśnie na takie wyprawy robimy sobie kanapeczki z kotletami z kurczaka lub mielonymi.
Bułki są smaczne, pożywne i jakoś właśnie w drodze najlepiej smakują.
Kupiliśmy napoje w tym energetyki- trzeba jakoś przeżyć tyle kilometrów,
coś słodkiego to też u nas pozycja obowiązkowa.
Podnosimy wtedy poziom cukru, zwiększa się poziom endorfin, czyli same pozytywy.
Nie obyło się też bez chipsów, no bo jak szaleć to szaleć na całego.
Liwka jeszcze dodatkowo miała słodkie bułki i jogurty.
Gdy wszystko było już gotowe, pozostało nam tylko uzbroić się w mocne tyłki,
żeby wysiedzieć to 1300 km.
Polecam rady- jak przetrwać podróż z dzieckiem, które znajdziecie tutaj,
a także w artykule na portalu Familie.pl- tutaj.
Nie było źle, dlatego, że nasza córeczka większość trasy przespała,
natomiast ta część w której nam aktywnie towarzyszyła zleciała na zabawie,
w "a ku ku" zza fotelika samochodowego, śpiewach i ograniczonych samochodowych tańcach.
Koło 22 nasza myszka padła i obudziła się niemal przed samym domem.
Zajechaliśmy akurat na śniadanko.
Dni lecą nam tutaj jak szalone.
Budzimy się, a za moment trzeba się ponownie kłaść spać.
Liwia usypią faktycznie jak to przysłowiowe- dziecko, i o dziwo,
daje nam pospać do 7- co u niej to na prawdę dziwne.
Wydaje mi się, że to powietrze, i fakt, że niemal cały dzień spędza na zewnątrz- robi swoje.
Ja sama mam mało czasu, nawet żeby zajrzeć na komputer,
a i tą notatkę klecę już tyle czasu...
wieczorem już nawet mi się nie chce odpalić komputera.
Teraz Paweł pojechał z Liwunią po jakąś packę do kleju,
więc i ja korzystać w chwilki i nadrabiam blogowe zaległości, a jest ich sporo,
bo aż trudno w głowie ogarnąć myśli- o czym mam pisać.
Mimo, że fajnie nam tutaj bardzo, to jednak od początku zgodnie z naszym "szczęściem",
mamy pod górkę.
Zamówiliśmy sobie dwa tygodnie temu sypialnię- ze sklepu "Agata Meble".
Mimo ich twardego regulaminu, że nie przyjmują zamówień przez internet, czy telefonicznie,
Pani była na tyle uprzejma, że zgodziła się pójść nam na rękę.
Tydzień temu meble zawitały już do domu.
W sobotę gdy odespaliśmy trasę, Paweł zabrał się za ich składanie.
Wszystko było dobrze, do momentu gdy zaczął składać szafę.
Okazało się, że szkło, na jednych z drzwi, jest popękane.
Jak dla mnie to ewidentnie uszkodzenie przy transporcie, ale zobaczymy co na to powie producent.
Po rozmowie z Panem z działu reklamacji, opadły mi ręce- ponieważ stwierdził,
że z tym fantem, nic nie można już zrobić, ale, że jeżeli chcemy,
możemy sobie kupić nowe elementy- jeden z nich to koszt 200zł,
a że uszkodzone są dwa, więc sumując to byłoby 400zł.
Jeszcze na głowę nie upadłam, żeby do nowej szafy ot tak dokładać 400zł,
więc mail z reklamacją- dokładnym opisem, zdjęciami, i toną zeskanowanych dokumentów:
paragonów, potwierdzeń zamówienia, faktury, zaznaczonym uszkodzonym elementem na instrukcji,
powędrował na skrzynkę odbiorczą sklepu.
Póki co ciszaaaa w eterze, zobaczymy kiedy raczą się odezwać.
A to jeszcze nie koniec przygód.
Mądra mama zapomniała wziąć córeczce, na noc picia do pokoju.
Zaspana, zeszłam więc na dół do kuchni po wodę o godzinie 4 z minutami.
Zlepionymi ślipiami, nie zauważyłam stojącej na samym rogu szafki, szklanki,
którą to zahaczyłam, zrzucając sobie na nogę.
Tak...zgadza się, rozbiła się w drobny mak.
Nie dość, że rozprysła się po całej kuchni i kawałku salonu, to jeszcze,
musiała trafić w moją nogę- przecinając stopę tak, że krew lała się strumieniami.
Zapaćkałam całą podłogę próbując nieudolnie jakoś zatamować krwawienie.
Nie udało się.
Obudziłam mamę, która ratując życie swojej córki, pomogła mi opatrzyć nogę,
i siedziała ze mną, gdy topiłam nogę w szafliku z zimną wodą, próbując zatrzymać nadal cieknącą krew.
Rana tak się rozłaziła, że już bałam się, że trzeba będzie jednak szyć.
Jednak moja upartość, i trzymanie się z dala od opcji typu- lekarz z igłą,
obyło się bez tego.
Teraz jest już dobrze, i nawet nie kuśtykam na tą nogę.
"Operacja" noga- zakończona sukcesem.
Oznajmiam też, że jutro mama Daria, idzie do fryzjera-
trzymać kciuki, żebym wyglądała pięknie :)
Jednym z ważniejszych punktów naszych dotychczasowych odkryć,
jest płyn na komary, dla dzieciaków:
Jest cudowny- gdy spryskam małą, żaden komar jej nie straszny.
Przetestowany był już na grillu u wujka Artka, więc polecamy.
Liwia ma też nową koleżankę.
Jeszcze nie dostała imienia, bo ciągle nie możemy się zdecydować.
Lepiej jednak, z wybraniem jakiegoś poczekamy bo musi być wyjątkowe...
w końcu lalka jest wyjątkowa.
Zobaczcie sami.
Ja byłam w szoku, kiedy do nas dotarła, że jest tak cudownie wykończona.
i tak porządnie uszyta.
Każdy jej szczegół jest niesamowicie dopracowany, a ubranko, jest jakby
ze sklepu z ubrankami dla dzieciaczków- nawet buty są na rzepy.
Swoją drogą ubranka dla niej można też w przyszłości dokupić.
Cena lalki jest nie mała, ale jeżeli chcecie zrobić cudny prezent, swojemu dziecku,
lub innemu malcowi, to ta lalka jest strzałem w dziesiątkę.
My mamy akurat wariant dla dziewczynki, ale są też takie przytulanki dla chłopców.
Chcecie wiedzieć gdzie kupić taką lalę? piszcie do mnie: daria.czajkowska@o2.pl
Jeżeli się wahacie to zobaczcie jakie inni wystawiają im opinie- wtedy wszystkie wątpliwości znikną.
Nasza laleczka jest nowym żłobkowym towarzyszem Liwii,
to jest pewne.
A może Wy macie jakieś propozycje co do imienia lali?
P.S. Niestety zdjęć z podróży nie będzie- ponieważ Liwia włączyła czyszczenie karty.
Zdjęcia spoczywajcie gdzieś w cyber pamięci :( - dobrze, że zgrałam wcześniejsze fotki na komputer.