Na pasach- z Zebrą bezpiecznieKategorie: Zainteresowania Liczba wpisów: 10, liczba wizyt: 19872 |
Nadesłane przez: Zebra_Bezpieczna 28-09-2011 15:51
Ci wspaniali kierowcy w swych wspaniałych maszynach. Powiem szczerze moi drodzy nie wiem co się z wami dzieje. Gdy trzaśniecie drzwiami, przekręcicie kluczyk w stacyjce i powoli zwiększając obroty silnika, zwiększacie poziom swojej adrenaliny. Co to ma być? Zabawa w transformersy, czy może jakaś inna piekielna przemiana? Moim zdaniem w niektórych wstępuje chyba diabeł, który karze zapomnieć o dekalogu i o miłości do bliźniego swego. Z tym diabłem to tak bardzo nie przesadzam. I to nie tylko taka sobie metafora. Znam historię pewnego pościgu za tirem, który zaczął się w Błoniu a skończył w Warszawie. Po zatrzymaniu ciężarówki kierowca wyskoczył z kabiny nago i biegając wkoło niej krzyczał, że goni go diabeł. A co do pościgów jeszcze większym zaskoczeniem skończył się pościg, który przemierzył kiedyś całą Warszawę i okolice i trwał kilka godzin. Zaczęło się zwyczajnie zatrzymaniem do kontroli. Potem okazało się, że jest brak reakcji ze strony zatrzymywanego, więc podjęto pościg i wezwano wsparcie. Ale ten pościg nie zakończył się szybko, trwał kilka godzin i zaangażował połowę funkcjonariuszy, którzy mieli tej nocy dyżur. Uciekający Ford przez te parę godzin złamał chyba wszystkie przepisy ruchu drogowego. Przebił się przez kilka blokad, uszkodził chyba z sześć radiowozów i uciekał mimo poprzebijanych na kolczatce opon. Powiem wam, że czułem się jakbym grał w scenach pościgu z filmu ,, Blues Brothers”, w których uczestniczyło kilkadziesiąt radiowozów.
Tylko że ten pościg zdarzył się tu, nad Wisłą. Lecz największym zaskoczeniem na koniec tej przygody było to, że za kółkiem nie siedział jakiś poszukiwany wieloma listami gończymi mistrz kierownicy tylko…..lekko podchmielony ksiądz, który po zatrzymaniu krzyczał że, on nam tego nie daruje i nas wszystkich zwolni- czyli standardowy tekst jaki słyszy policjant w takich okolicznościach. Ja tymczasem patrząc na tę scenę z boku doszedłem do przekonania, że chyba nie ma kierowców doskonałych, bo skoro nawet ksiądz za kółkiem dał się skusić podszeptom złego, to co mówić o zwykłej, słabej i podatnej na pokusy łamania przepisów drogowych duszyczce. Wydaje mi się, że każdy w życiu lubi doznać trochę silnych emocji czy zastrzyku adrenaliny. Nie wiem jednak czy balansowanie na krawędzi życia lub śmierci podczas kierowania samochodem jest odpowiednim rodzajem dostarczania sobie emocji. Jak wielu z was podczas wakacji podróżowałem po polskich drogach. Od lat osiemdziesiątych przemieszczam się po naszych drogach i obserwuję, co niektórzy wyprawiają. Mimo wielu szumnych akcji medialnych, trąbieniu o niebezpieczeństwie, wypadkach i ofiarach, sposób jazdy polaków nic się nie zmienił. To tak jakby tę głupotę przekazywano sobie z ojca na syna. Zmieniły się tylko samochody na lepsze, bo zamiast Fiatów czy Polonezów, którymi mogliście wyprzedzić dwa góra trzy samochody, teraz za kółkiem BMW czy AUDI wyprzedzacie na raz sześć, siedem samochodów. Widziałem ludzi wyprzedzających na trzeciego lub poboczem. Widziałem PORSCHE, które za nic miało sobie innych uczestników ruchu i podczas wyprzedzania zmuszało wszystkich na drodze do ucieczki na pobocze lub do rowu. Ale co byście powiedzieli gdy zobaczyłem młodą parę jadącą nowym FORDEM przystrojonym w kwiatki i baloniki, wykonującym ten sam numer co PORSCHE. To nie była młoda para- to młodzi samobójcy. Czasami taką jazdę porównuję do makabrycznej zabawy w ,,cykora”. Dwóch twardzieli szarżujących na siebie jak rozszalałe byki z napisami na szybie ,, ja ci nie zjadę, ja ci nie odpuszczę”. Niestety, gorzej jak na siebie trafiają dwaj twardziele w samochodach pełnych ich rodzin.
Czasami dochodzi do spotkania dwóch rajdowców. Do takiego tragicznego i przypadkowego spotkania doszło parę lat temu na Mokotowie. Zaczęło się banalnie od spotkania dwóch samochodów BMW i AUDI na skrzyżowaniu ulicy Belwederskiej z ulicą Gagarina. Paliło się czerwone światło. Podjechali spokojnie na dwa sąsiadujące obok pasy. Stali jako pierwsi pod światłami. Skrzyżowali swój wzrok jak dwa nagie miecze. Kierowca BMW zwiększył obroty silnika i ponownie spojrzał na przeciwnika, ten mu się odwzajemnił robiąc to samo. To było jak sygnał, jak hasło do tego, co ma się wydarzyć za chwilę, rozumieli się obaj bez słów. Nie parzyli już na siebie, czekali na zmianę świateł jak kierowcy w bolidach formuły jeden na linii startu. Ruszyli z piskiem opon pod górę ulicą Spacerową w kierunku ulicy Goworka. Zanim zniknęli za zakrętem widać było że BMW jest lepsze. Kierowca AUDI zaś robi co może próbując zmniejszyć dystans. Zniknęli……. Gdy inni kierowcy minęli łuk było już po wszystkim. BMW nie było, AUDI zaś było wbite w drzewo i płot odgradzający ambasadę Rosji. Kierowca niestety zginął na miejscu. Ślady na jezdni odsłaniały tę mroczną tajemnicę. Po prostu kierowca AUDI stracił panowanie nad pojazdem i nie odzyskał jej aż do zderzenia. Kolejna bezsensowna śmierć poświęcona dla kilku chwil zabójczej zabawy. Zmieniła ona jednak życie wielu osób. Szukając rodziny kierowcy Audi trafiliśmy do jego pracy. Już po kilku chwilach rozmowy i wyjaśnień płakała cała firma. Okazało się że zginęła najbardziej lubiana i kochana osoba w pracy. Żona, gdy do niej dotarłem i przekazałem jej tą tragiczną wiadomość, rozpłakała się i powiedziała że jest w ciąży. Po czym po chwili patrząc mi w oczy spytała czy jej mąż się ścigał. Potwierdziłem. Po chwili ciszy i zadumy powiedziała w tedy słowa których nigdy nie zapomnę ,,Wiedziałam kurwa, że mnie przez to zostawi”. Nie dopytywałem się co miała na myśli, ale wydaje mi się, że chodziło jej o ściganie.
Zadajmy sobie pytanie- po co mamy samochód. Dla szpanu, wygłupów czy dlatego że nie mamy co zrobić z pieniędzmi. Bo mi się wydawało, że samochód wymyślono po to, by ułatwić człowiekowi życie, a nie je skrócić.
UCZMY SIĘ PRZEWIDYWAĆ ZAGROŻENIA I KONSEKWENCJE ZAWCZASU, ŻEBYM WIĘCEJ NIE MUSIAŁ SŁYSZEĆ PO WYPADKU
,, BOŻE CO JA ZROBIŁEM”.
Piotr Szymański