kobieta na swoimKategorie: Praca i kariera, Rozwój, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 127242 |
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 14-01-2013 22:34
Dni mijają w takim tempie, że czasem nie wiem, jak się nazywam. Dzisiaj, na przykład po wyprawieniu Ani do szkoły, pojechałam z Izą do Ostródy zrobić dzieciom w przedszkolu Bal Karnawałowy. Było oczywiście szałowo, dzieciaki szczęśliwe, rodzice i panie nauczycielki zadowolone. Po powrocie miałam trochę pracy biurowej, czyli komputerowej. Przyszło dziecko ze szkoły, nakarmiłam, pomogłam w lekcjach i zwinęłam się do Strefy na zajęcia. Dziś kobietki miały choreoterapię, a dzieci zajęcia plastyczne. Zachorowała Edytka, która prowadzi grupę dziecięcą i musiałam załatwić zastępstwo. Wszystko w locie oczywiście. Ale przyszła fajna mama i miło nam się gadało. Wróciłam o 19.30 do domu. No i jak mam się czuć i wyglądać...jak po wirowaniu w pralce. Sobota i niedziela też pracowite. W sobotę miałyśmy zajęcia dla najmniejszych i dwie imprezy urodzinowe. Przyturlałam się do domu o 21.00. Ale się żalę, co? Komuś muszę. Męża nie mogę ciągle eksploatować. Poza tym sam widzi. Niestety pojutrze wyjeżdża w delegację i zostajemy z Anią same bez wielkiego wsparcia. Nie lubię tego, ale cóż...siła wyższa. Tak bym chciała być o 10 lat młodsza...
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 06-01-2013 20:49
Szczęśliwego Nowego Roku!
Wszystkim, którzy zaglądają do mnie, życzę zdrowia, wiary w siebie, wspaniałych przyjaciół, pociechy z dzieci i strumienia wspaniałych zdarzeń przez cały kolejny rok!
U mnie praca wre i nie mam znowu czasu, żeby przysiąść choć na chwilę i podzielić się tym, co nowego. Rozwijam swoją Strefę, otwieram kolejne grupy zajęciowe, robię urodzinki, półzimowisko i akcje charytatywne. Chcę też w lutym uruchomić pracownię rękodzieła i 3 godzinne przedszkole. Mam dużo frajdy i dużo zmartwień, normalka. Poza tym Ania ma sporo nauki więc staram się jej pomagać i wspierać we wszystkim. Wchodzi w taki wiek, gdzie grupa, koleżanki i koledzy są najważniejsi i muszę być czujna. Musiałam ją wypisać z obiadów, bo najfajniejsza koleżanka w klasie mówiła, że obiady są niejadalne i nikt ich nie jadł. Nie mogę liczyć na to, że zje coś ciepłego w ciagu dnia, zanim przyjdę do domu. Wróciłam więc z bólem do gotowania. Ale przynajmniej będę wiedziała ile i co zje. Poza tym w stołówce zupy są zawsze zimne (sprawdziłam osobiście), bo panie kucharki się spieszą do domu. Wypisałam i już. Dzisiaj ugotowałam na dwa dni i taki system zagości w domu na stałe (znowu). Szwagierka straszy grypą, pracuje w firmie farmaceutycznej i mówi, że fala grypowa nas zalewa, lekarstwa znikają z hurtowni, brakuje ich w aptekach. Aż boję się, żeby nas nic nie dopadło. Moja kochana mama właśnie chora, lekarz przepisał antybiotyk, w nieodpowiedniej dawce, wylądowała na podotowiu, bo On nie umiał policzyć, jaką dawkę podać kobiecie. Słów mi brak! Mama ma swoje lata i nie można na niej robić eksperymentów medycznych. Całe szczęście, że mam przyjaciółkę lekarkę, która w porę zareagowała i kazałam mamie natychmiast przerwać leczenie. Chyba przywiozę ją do Olsztyna na osłuchanie, bo boję się o jakość medycznych usług w terenie. Podobno lekarze mają nie szkodzić!
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 27-12-2012 01:23
Zawsze tak jest, stara baba już jestem i od lat to znam. Narobię się, potem najem do nieprzytomności i święta zlatują w mgnieniu oka. Ale! Wigilia w naszym domu udała się bardzo! Jestem dumna z siebie i męża. Wszystko poszło świetnie! Ślicznie udekorowałam stół, jedzonko upichciłyśmy na spółkę smakowite, nikt nigdzie się nie spieszył, było super! Dzieciaki przeszczęśliwe z prezentów, córcia aż w nocy popłakała się, chyba z tego napięcia i oczekiwania od kilku dni na Mikołaja. Jest skromną dziewczynką i potrafi cieszyć się ze wszystkiego, a tu dostała wymarzoną grę i inne upominki z Harrym Potterem. Aż piszczała ze szczęścia, bo ma fioła na tym punkcie. Posprzątałam koło północy i zaległam na kanapie zmęczona, ale nie jakoś strasznie. Stwierdziłam, że ten rok, był dla mnie rokiem trudnych sytuacji i wyzwań. Nawet wigilia po raz pierwszy była na mojej głowie. Zawsze wydawało mi się, że jestem raczej średnią kucharką i gospodynią, ale poradziłam sobie i chyba całkiem nie najgorzej. Mam nadzieję, że kolejny rok będzie nieco łaskawszy dla mnie, bardzo bym chciała.