LIFE Krzysztof JNWKategorie: Żyj chwilą, Religia, Zainteresowania Liczba wpisów: 38, liczba wizyt: 100459 |
Nadesłane przez: K JNW dnia 13-06-2011 16:30
Voodoo (inne formy Vodun (Benin); również Vodoun, Sevi Lwa) jest synkretyczną religią amerykańską wyznawaną głównie w Haiti i na południu USA.
Podstawę voodoo stanowią rdzenne wierzenia ludów zachodnioafrykańskich (szczególnie Joruba, Kongo, Fulanie) wraz z elementami religii katolickiej i spirytyzmu. Wykrystalizowała się ona na Haiti wraz ze sprowadzeniem w XVII/XVIIIW. niewolników z Afryki, którym próbowano narzucać katolicyzm. Niewolnicy nie odrzucili swoich rdzennych wierzeń łącząc je z nową religią. W voodoo istnieje wprawdzie wiara w Bon Dieu (jednego Boga), nie oddaje mu się jednak czci (koncepcja deus otiosus). Istotny jest za to kult wielu miejscowych i afrykańskich ola (duchów/bogów), uważanych za tożsame z katolickimi świętymi. Te, które pochodzą z Afryki, nazywane są Rada Loa (z Dachomeju) lub Wangol Loa (z Angoli); te zaś, które objawiły się na Haiti, nazywane są Petro Loa. Słowo "voodoo" wywodzi się z języka plemienia Falunów i oznacza duch. Wyznawcy voodoo uprawiają także kult przodków oraz czynnie włączają do swego panteonu ludzi zasłużonych dla narodu lub lokalnej społeczności.
Podstawą kultu są "rytuały opętania". Ważną rolę odgrywają w nich bębny, za pomocą których wygrywa się skomplikowane polirytmie. Dzięki nim uczestnicy wchodzą w trans, podczas którego loa opanowują jedną lub więcej osób. W języku wyznawców mówi się wtedy, że "loa ujeżdża swojego konia". Osoby te zostały zazwyczaj wcześniej inicjowane w kult lub posiadają specyficzne predyspozycje do wejścia w trans.
Houngan (kapłan-szaman) lub mambo (kapłanka-szamanka), posiadają wielką wiedzę na temat życia loa i sposobów kontaktowania się z nimi. Są oni także centralnymi punktami socyete (wspólnoty wiernych) w Voodoo, bez których nie mogą się toczyć rytuały. Każdy z loa posiada swój własny odrębny symbol (veve), malowany kredą na ziemi przed rozpoczęciem obrzędu. Poniżej, od lewej do prawej symbole loa: Dambalah, Leqba, Maman Brigithe i Oquon.
Nadesłane przez: K JNW dnia 01-06-2011 08:26
Świadkowie Jehowy i zwolennicy ich poglądów, aby zniechęcić do chrześcijaństwa swych słuchaczy, często przypisują mu przyjmowanie w pierwszych wiekach nauk z pogańskiego kultu Mitry, perskiego boga, któremu zaczęto wtedy oddawać cześć w Rzymie.
Najczęściej dotyczy to świąt Bożego Narodzenia, a właściwie daty 25 grudnia, ale i niedzieli, duszy nieśmiertelnej, Trójcy Świętej i krzyża (publikacje Towarzystwa Strażnica zazwyczaj piszą tylko o 25 grudnia, ale Świadkowie Jehowy w dyskusjach wspomagają się też innymi źródłami, często ateistycznymi, które mówią o pozostałych wymienionych naukach).
Co o tym sądzić? Czy są jakieś świadectwa wczesnochrześcijańskie, które to potwierdzają? Czy raczej są to pomysły z późniejszych wieków, pochodzące z kół liberałów, racjonalistów i ateistów
Nam odpowiedź na powyższe pytania nasunie się sama, gdy przedstawimy, co na temat raczkującego kultu Mitry w Rzymie mieli do powiedzenia chrześcijanie II-III wieku. Dodajmy tylko, że poganie nie stawiali chrześcijanom takich zarzutów jak dziś Świadkowie Jehowy, ani nie potwierdzają w swych pismach tego, że oni cokolwiek od nich przejmowali.
Otóż Justyn Męczennik (ur. 100) i Tertulian (ur. 155) zarzucają mitraistom przyjmowanie i deformowanie nauk chrześcijan. Natomiast Orygenes (ur. 185) zdecydowanie odcina się, jak i oni, od kultu Mitry.
Oto ich wypowiedzi:
Justyn Męczennik (ur. 100) - „Jezus wziął chleb, dzięki składał i mówił: ‘To czyńcie na pamiątkę Moją. To jest Ciało moje’ [Łk 22:19-20]. I podobnie wziął kielich, dzięki składał i mówił: ‘To jest Krew Moja’ [Mt 26:28]. I rozdawał im tylko samym. I to złe demony podrobiły w Mitry misteriach, które według ich podania, właśnie tak się odbywać mają. Otóż przy obrzędach wtajemniczania stawia się chleb i kielich z wodą, a potem wymawia się słowa, które znacie, albo się o nich dowiedzieć możecie” („Apologia” I:66,3-4).
Wydaje się, że i dalsze Justyna słowa dotyczące niedzieli są kontynuacją ‘polemiki’ z mitraizmem, bowiem opisują Eucharystię, o której mowa była i wcześniej:
„W dniu zaś, zwanym Dniem Słońca odbywa się zebranie w jednym miejscu wszystkich razem, i z miast i ze wsi. (...) gdy modlitwa się skończy, przynoszą chleb oraz wino i wodę, a przełożony zanosi modlitwę a także dziękczynienie. (..) Zgromadzenia zaś nasze dlatego odbywają się w Dniu Słońca, ponieważ to pierwszy dzień, w którym Bóg przetworzył ciemności oraz materię i świat uczynił, ponieważ i Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel, tego samego dnia zmartwychpowstał” („Apologia” I:67,3-7).
„A dalej, gdy ci, co sprawują Mitry misteria, powiadają, że Mitra się narodził z kamienia, jako że jaskinią nazywają owo miejsce, gdzie udzielają wtajemniczenia wiernym jego, czy miałbym nie wiedzieć, że to naśladownictwo owego słowa Danielowego: ‘Kamień bez pomocy rąk ludzkich odcięto z góry wielkiej’ [Dn 2:34]’, że to również naśladowanie wyrażenia Izajasza [Iz 33:16], którego zresztą wszystkie słowa naśladować usiłowano? Sztukę swą bowiem wysilili, by zagarnąć dla siebie słowa, dotyczące życia sprawiedliwego” („Dialog z Żydem Tryfonem” I:70,1).
„Tymczasem Dziecię narodziło się w Betlejem. Ponieważ Józef w owej miejscowości nie znalazł żadnego schroniska, stanął w jaskini, znajdującej się tuż w pobliżu miasteczka. (...) Powtórzyłem więc wyżej wypisany urywek z Izajasza [Iz 33:13-19] i powiedziałem, że to dla tych właśnie słów ci, co sprawują Mitry misteria, za podpuszczeniem diabelskim głoszą, iż wtajemniczenia udzielają w miejscu, które nazywają jaskinią” („Dialog z Żydem Tryfonem” II:78,5-6).
Jak widzimy, Justyn tu mówi, że niektóre elementy w kulcie Mitry są imitacją Eucharystii czy naśladownictwem epizodów z życia Jezusa. Może i miał też analogicznie na myśli niedzielę, która według tego przekazu mogła być przez mitaristów przejęta od chrześcijan.
Tertulian (ur. 155) w swym piśmie przedstawia imitację chrztu w wykonaniu mitraistów:
„Ale nawet poganie, nie rozumiejąc zupełnie duchowych rzeczywistości, przypisują tę samą moc skuteczną swoim bożkom. Okłamują się jednak bezpłodnymi wodami. Obmycie bowiem jest rytem wprowadzającym w niektóre religie, jak np. Izydy, czy Mitrasa [Mitry]. Nawet samych bogów ustanawiają podczas rytualnych obmyć. (...) uczestnicy zanurzając się w wodzie, odradzają się i odzyskują bezkarność po dokonanych krzywoprzysięstwach. Również nasi przodkowie wodą oczyszczającą udzielali mordercom rozgrzeszenia” („O chrzcie” 5).
„Powstaje jednak pytanie: pod czyim kierunkiem rodzi się fałszywa interpretacja tych części Pisma św., które przyczyniają się do powstania herezji? Oczywiście, że jest to sprawa diabła. Jemu właśnie zależy na obalaniu prawdy. On nawet boskie sakramenty naśladuje w obrzędach pogańskich. On przecież chrzci tych, którzy wierzą w niego i do niego należą; przyrzeka uwolnienie od grzechów przez chrzest, a nadto, o ile dobrze pamiętam, Mitras [Mitra] na czołach żołnierzy wyciska znak przynależności do siebie. Składa się też u niego ofiarę z chleba; obchodzi się uroczystości zmartwychwstania, a pod mieczem zdobywa się wieniec chwały. Więcej, czy nie posiada najwyższego kapłana, zadawalającego się jednorazowym tylko małżeństwem? Posiada i dziewice a także i swych wstrzemięźliwych” („Preskrypcja przeciw heretykom” 40).
„opinię mają o nas i słońce uważają za naszego boga. Może nawet do Persów będziemy zaliczeni, chociaż słońca na płótnie wymalowanego nie czcimy, ponieważ je mamy zawsze na jego drodze niebieskiej. Ostatecznie podejrzenie to stąd pochodzi, ponieważ jest rzeczą wiadomą, że my modlimy się zwróceni ku wschodowi. Ale i z was wielu nieraz pragnąc pomodlić się do swoich niebian, porusza wargami ku wschodowi słońca. Podobnie, jeśli dzień słońca poświęcamy radości, ale z całkiem innego powodu aniżeli ze czci dla słońca” („Apologetyk” 16:9-11).
Orygenes (ur. 185) w swym dziele „Przeciw Celsusowi” oburza się, że chrześcijan przyrównuje się do mitraistów czy innych pogan:
„I tych, którzy ‘wierzą bez dowodów’ [chrześcijan], przyrównuje [Celsus] do ‘żebrzących kapłanów Kybeli i wieszczków, do mitraistów, czcicieli Sabazjosa oraz ludzi wierzących w jakieś widma - Hekadę czy innego demona albo demony. Bo - powiada - przewrotni ludzie wykorzystując ich łatwowierność i głupotę robią z nimi, co chcą, a to samo dzieje się również wśród chrześcijan’. (...) A zastanówmy się, co było korzystniejsze dla ludzi wierzących, wyrwanych z bagna grzechu, w którym się przedtem tarzali: wierzyć ‘bez dowodów’, ale naprawić swe obyczaje i znaleźć oparcie w zaufaniu nauce o karze za grzechy i nagrodzie za dobre uczynki, czy też odłożyć swoje nawrócenie na słuszną wiarę do czasu, gdy dokładnie wnikną w sens nauki?” (1:9).
tu [dalsze] słowa Celsusa odnoszące się do tego zagadnienia, postąpiłbym, jak sądzę, bezsensownie i pomieszałbym różne sprawy tak samo jak on, skoro niedorzecznie włącza do oskarżenia Żydów i chrześcijan nie tylko Platona, lecz też perskie misteria Mitry i ich interpretacje. Nie wnikając w to, czy Persowie w swoich misteriach głoszą prawdę, czy też kłamią, zapytam, dlaczego Celsus opowiada właśnie o misteriach Mitry i stara się je objaśnić, zamiast zająć się jakimkolwiek innymi? Przecież Grecy, jak się wydaje, wcale nie cenili wyżej misteriów Mitry aniżeli misteriów eleuzyńskich albo tych, które odprawiano ku czci Hekady na Eginie. Skoro jednak wolał mówić o misteriach barbarzyńskich i o ich wyjaśnieniach, czemu nie ocenił wyżej misteriów egipskich, które znajdują wielu zwolenników, albo misteriów kapadockich odprawianych w mieście Komana ku czci Artemidy, misteriów trackich albo w końcu rzymskich, w których bywają wtajemniczani nawet najznakomitsi senatorowie? Jeżeli nie chciał mówić o nich, bo nie dostarczają one żadnych argumentów przeciw Żydom i chrześcijanom, czemu nie wydawało mu się równie niestosownym opowiadanie o misteriach o perskich?” (6:22).
„O Persach powiedzieliśmy już wyżej, że nie budują świątyń, lecz czczą słońce i stworzenia Boże. Nam tak postępować nie wolno, albowiem nauczono nas nie służyć stworzeniu, lecz Stwórcy” (7:65).
Jak z powyższego widać, chrześcijanie dalecy są od przyjmowania nauk z kultu Mitry. To raczej mitraiści rzymscy w dobie synkretyzmu religijnego do perskiej odmiany swej religii adoptowali niektóre nauki chrześcijan.
Nadmieńmy jeszcze, że wcześniejsi pisarze chrześcijańscy nie zajmowali się mitraizmem, a to pewnie z powodu tego, że nie był on jeszcze na tyle rozwinięty w Cesarstwie Rzymskim, by być wystarczająco zauważalnym.
Nawet sami Świadkowie Jehowy potwierdzają dość późne rozwinięcie się tego kultu, pisząc o odkrytej świątyni Mitry:
„Archeolodzy uważają, że powstała około roku 205 n.e.” („Człowiek poszukuje Boga” 1994 s. 61).
Co jeszcze możemy powiedzieć np. o niedzieli?
Otóż w kulcie Mitry w Persji niedziela nie była jego dniem. W związku z tym rodzi się pytanie, czy rzymska jego odmiana nie przyjęła niedzieli od chrześcijan. Mało tego, Tertulian wskazuje, że niedziela nie była u pogan rzymskich „dniem kultu”, a jedynie „dniem poświęconym słońcu”. Pisze on bowiem:
„Poganie są wierniejsi od nas swojej religii, gdyż nie uznają za swoje żadnego ze świąt chrześcijańskich. Nie obchodzą z nami niedzieli, ani Zesłania Ducha Świętego, choć je znają, gdyż boją się, by ich nie uznano za chrześcijan. My zaś nie drżymy o to, by nas nie miano za pogan. Jeśli chodzi o odpoczynek dla ciała, masz nie tylko parę dni, ale wiele. Poganie bowiem mają tylko jeden dzień świąteczny w roku, a ty masz co osiem dni [por. J 20:26]. Weź poszczególne święta różnych narodów i policz: nie wypełnią nawet okresu Pięćdziesiątnicy” („O bałwochwalstwie” 14:7; cytat za „Dzień Święty” H. Pietras SJ, Kraków 1992, s. 53).
Prócz tego w pierwszych dwóch wiekach naszej ery dla pogan ważniejszy był Saturn i jego dzień (sobota - „Dzień Saturna”), a dopiero z czasem zaczęli oni, uważać za ważniejsze słońce i jemu poświęcony dzień, czyli niedzielę. Czy w ramach synkretyzmu nie przejęli jej od chrześcijan?
Oto co o tym pisze Tertulian:
„Inni bardziej po ludzku sądzą, że słońce jest bogiem chrześcijan, jako, że jest rzeczą znaną, iż podczas modlitwy zwracamy się na wschód, albo że cieszymy się w dniu słońca. Czy inaczej postępujecie? Czy wielu spośród was uwielbiając niekiedy ciała niebieskie nie porusza wargami o wschodzie słońca? Faktycznie jesteście tymi, którzy do spisu tygodnia przyjęliście słońce, jako podstawę siedmiodniowego tygodnia, a... [przypis: Tekst zepsuty] z samych dni wybraliście jeden, w którym unikacie kąpieli, lub odkładacie ją na wieczór, względnie dbacie o odpoczynek, lub posiłek. Czyniąc to, odstępujecie sami od własnej, a przechodzicie do obcej religii. Żydowskimi bowiem świętami są szabaty i czyste potrawy i żydowski kult świec i posty razem z chlebami przaśnymi, oraz modlitwy nad brzegami rzek. Przecież to wszystko obce jest dla waszych bogów. Dlatego, - że nie odstąpię od obranej drogi - zauważacie podobieństwo wy, którzy zarzucacie nam kult słońca i jego dnia, że nie jesteśmy zbyt daleko od Saturna i waszych szabatów!” („Do pogan” I:13).
„opinię mają o nas i słońce uważają za naszego boga. Może nawet do Persów będziemy zaliczeni, chociaż słońca na płótnie wymalowanego nie czcimy, ponieważ je mamy zawsze na jego drodze niebieskiej. Ostatecznie podejrzenie to stąd pochodzi, ponieważ jest rzeczą wiadomą, że my modlimy się zwróceni ku wschodowi. Ale i z was wielu nieraz pragnąc pomodlić się do swoich niebian, porusza wargami ku wschodowi słońca. Podobnie, jeśli dzień słońca poświęcamy radości, ale z całkiem innego powodu aniżeli ze czci dla słońca, bo stoimy chyba zaraz za tymi, którzy dzień Saturna na próżnowanie i uczty poświęcają, przy czym naturalnie odstępują od żydowskich zwyczajów, nie znając ich dobrze” („Apologetyk” 16:9-11).
A co powiedzieć o najczęściej przytaczanym przez Towarzystwo Strażnica zarzucie, że data święta Bożego Narodzenia została przejęta z kultu Mitry („dzień Narodzin Niezwyciężonego Słońca”).
Otóż sprawa nie jest tak prosta, jak się wydaje wielu Świadkom Jehowy. Nawet uczony adwentystów, którzy nauczają podobnie jak głosiciele Strażnicy pisze:
„Czy źródła chrześcijańskie otwarcie przyznają, że zapożyczono od pogan datę pogańskiego święta? Oczywiście, nie!” („Od soboty do niedzieli” S. Bacchiocchi, W-wa 1985, s. 282).
Dodajmy, że chodzi mu o dawne pisma chrześcijańskie.
Dalej cytowany uczony pisze:
„Niektórzy Ojcowie wyrażali pogląd, że zarówno poczęcie, jak i męka Chrystusa nastąpiły w czasie wiosennego zrównania dnia z nocą, czyli dnia 25 marca. Gdy policzy się od tej daty dziewięć miesięcy ciąży Marii, wówczas data narodzin Chrystusa wypadałaby w dniu 25 grudnia” (j/w. s. 282-283).
Tę wypowiedź uzupełnia też „Encyklopedia Katolicka” (Tom 2, Lublin 1985, hasło ‘Boże Narodzenie’ s. 866) mówiąc:
„Inna hipoteza (L. Duchesne, H. Engberding, L. Fendt, A. Strobel) wybór daty B[ożego] N[arodzenia] uzasadnia opartym na apokryfach NT przekonaniem chrześcijan, którzy uważali, że poczęcie Chrystusa dokonało się 25 III, stąd jego narodzenie powinno przypadać 25 XII”.
Jak widać chrześcijanie wcale nie musieli przejmować daty 25 XII od pogan na swe święto, tak samo jak w żadnym dziele wczesnochrześcijańskim nie pisze, że przejęli oni od nich ich pogański dzień słońca. Również dzieła pogańskie nie mają takich stwierdzeń czy zarzutów wobec chrześcijan (raczej niektórzy poganie zarzucali chrześcijanom, że niby czczą słońce, ale nie jego dzień patrz powyżej u Tertuliana).
Prócz tego Świadkom Jehowy można zarzucić brak rzetelności, ponieważ na ogół unikają cytowania fragmentu Hipolita (ur. przed 170), który pisał:
„Pierwsze przyjście naszego Pana w ciele, kiedy narodził się w Betlejem, miało miejsce w ósmym dniu przed kalendami stycznia [25 XII]” (In Danielem 4,23,3; cytat za „Dzień Święty” H. Pietras SJ, Kraków 1992, s. 30).
Jeśli dodamy, że Hipolit zmarł ok. 235 roku, a „dzień Narodzin Niezwyciężonego Słońca” wprowadził cesarz Aurelian (270-75) w 274 roku, to wszystko staje się jasne.
Towarzystwo Strażnica samo pisze:
„Dnia 25 grudnia 274 roku Aurelian ogłosił boga-słońce naczelnym patronem cesarstwa i poświęcił mu świątynię na Polu Marsowym” („Prowadzenie rozmów na podstawie Pism” 2001 s. 359; patrz też Strażnica Nr 2, 1999 s. 29).
Widać więc jasno, że chrześcijanie nie musieli korzystać z „pogańskiej daty”, bo znali ją dużo wcześniej!
Dopiero później pojawia się znane Świadkom Jehowy Depositio Martyrum z 336 roku z tekstem:
„ósmego dnia przed kalendami styczniowymi narodził się Chrystus w Betlejem [25 XII]”.
A tak na marginesie, to Towarzystwo Strażnica prawdopodobnie tylko raz w latach 1950-2006 wspomniało o istnieniu tekstu Hipolita w ang. Przebudźcie się! [Awake!] 22 XII 1973 s. 4 (brak polskiego odpowiednika). Czyżby był on tak niewygodny, że wolało go więcej nie przypominać, nie cytować i nie omawiać?
Oto te słowa:
„Scholars mention two explanations for the date December 25. One is due to a calculation attributed to a certain Hippolytus of the third century C.E.”.
Na koniec jeszcze kilka zdań o mitraiźmie, religii perskiej przyniesionej do Rzymu przez legiony. Każdy sam może zauważyć w niej pewne ‘podobieństwa’ do chrześcijaństwa. Natomiast znawcy tej religii zauważyli też, że rzymscy wyznawcy Mitry z czasem zaczęli nadawać swemu bogu niektóre tytuły i atrybuty Chrystusa (synkretyzm).
„Mitra był początkowo poręczycielem wierności i składanych przysiąg. Później stał się zwiastunem i bogiem światła. Przypisywano mu zresztą i szereg innych jeszcze funkcji: był uważany nawet za sędziego umarłych, karzącego nieszczerość i kłamstwo. Najbardziej wszakże jest on znany jako bóg wojny. W tym charakterze poznały go rzymskie legiony przebywające na Wschodzie, i kult jego rozniosły szeroko po ówczesnym świecie. Mitra, bóg światła i wojny, dzięki legioniście rzymskiemu docierał wszędzie, gdzie tylko zjawiały się orły rzymskie, jako legionów towarzysz i obrońca. Mitra znaczy ‘ugoda’, tak że już w samej nazwie podkreślony jest charakter tego bóstwa. W hymnach Rig-Wedy rola jego jest raczej drugorzędna. Wydaje się, że patronował on wszelkim kontraktom i był mścicielem ich niedotrzymywania. W niektórych traktatach pokojowych nawet poza granicami wzywany jest na poręczyciela. Jest bogiem światła i jasności dnia, co nie znaczy, że był ‘bogiem słońca’ w sensie semickiego Szamasza. I jeżeli później Rzymianie uważali go za Sol Invincibilis - to jest to już ewolucja dalsza, poza granicami Iranu. Jako bóg wojny sławiony jest przez hymny w Khorta Awesta. Legiony rzymskie uchwyciły głównie ten jego rys i im to zawdzięcza Mitra swą późniejszą popularność. Na pomnikach archeologicznych widzimy go w czapce frygijskiej zabijającego nożem leżącego u jego stóp byka. Ta symbolika jest pełna wyrazu, jeśli się zwróci uwagę, że z wnętrza zabitego zwierzęcia wyszedł świat roślinny i zwierzęcy, tak że Mitra dokonywa ofiary w roli Demiurgosa. Ma to również i odcień soteriologiczny, bo spływającej krwi przypisywano moc oczyszczającą. Stąd tzw. taurobolium, tj. poddawanie inicjowanego w mysteria mithraica ablucji w krwi spływającej z zabitego zwierzęcia. Wszystkie powyższe funkcje: boga przymierza i kontraktu, boga światła i jasności dnia, boga wojny i Demiurgosa, sprawiły, że Mitra, i to pomimo wyraźnej niechęci Zaratustry, przetrwał w religii ludowej, aby w czasach późniejszych rozpocząć swój pochód po Imperium Rzymskim. Jeszcze Julian Apostata (331-363) szukać będzie w mitraiźmie przeciwwagi dla wpływów chrześcijańskich i oręża w swej nieubłaganej z nim walce. Późniejsze dzieje religii irańskiej nie odznaczają się już niczym szczególnym” („Religie Wschodu” Ks. E. Dąbrowski,Poznań-Warszawa-Lublin 1962, s. 206-207).
Nadesłane przez: K JNW dnia 29-05-2011 09:50
Mithra, zwany również Deus Sol Invictus Mithra. Był perskim bogiem słońca. W mitologii perskiej uznawany za pomocnika Ahuramazdy. Kult Mitry, sprawowano w grotach wykutych w skale. W ofierze składano mu różne zwierzęta, które następnie były zjadane. Mitrę przedstawiano jako młodzieńca w tunice, w czapce frygijskiej na głowie, zabijającego byka.
Mitra urodził się ze skały 25 grudnia. Zasłynął zabiciem byka, którego zgładzenie nakazał mu sam bóg Słońca. Dokonał tego, najpierw sprowadzając go do groty, a następnie przebijając go w prawy bok. Na pamiątkę tego wydarzenia, wyznawcy Mitry przeprowadzali krwawą ofiarę (tauroctonium), która symbolizowała zbawienie wszystkich ludzi.
Jego rzymskie święto, 25 grudnia, Sol Invictus, zostało potem przez chrześcijan zaadaptowane jako Boże Narodzenie, a jego święty dzień, niedziela, jako dzień święty chrześcijan.
Kult Mitry w Rzymie zaczął się szerzyć w I wieku n.e. za panowania dynastii flawiuszów. Jego pierwsza siedziba kultu mieściła się w podziemiach obecnej bazyliki świętego Klemensa (San Clemente) w Rzymie. Kult Mitry, największych wyznawców zdobył sobie wśród kupców, prokuratorów i innych osób, których profesja wymagała ciągłego przemieszczania się z jednego do drugiego zakątka Imperium. Od II wieku n.e. kult rozprzestrzenił się do każdego zakątka Imperium. Jako pierwszy władca Rzymu najwięcej zainteresowania okazywał mu Kommodus. W 308 roku n.e. Galeriusz, Dioklecjan i Licyniusz, uczynili go swoim opiekunem.
Na przełomie III i IV wieku n.e. kult Mitry został włączony do państwowego kanonu religijnego w Rzymie, jednak szybko został wyeliminowany za sprawą wrogo nastawionych chrześcijan. W 324 roku n.e. Konstantyn Wielki zakazał sprawowania kultowych rytuałów, by w 341 r. n.e., jego synowie zakazali składania krwawych ofiar.
Młody bóg miał według swoich wyznawców być drobnym, lokalnym cudotwórcą, którego większość ludzi nie doceniała. Miał jednak dar uzdrawiania, dzięki któremu uleczył wielu ludzi, w tym księcia Elamu. Gdy nadeszło jego wesele, książę zaprosił Mitrę jako specjalnego gościa. Niestety, na weselu zabrakło wina. Wesele przecież nie może obejść się bez wina, więc książę zaczął popadać w panikę, ale Mitra kazał mu się uspokoić i aby podano mu beczki z wodą. Książę nie rozumiał tego nakazu, ale zdecydował się podać Mitrze wodę. Po chwili skupienia młody bóg zamienił wodę w beczkach w wino i rozdał ją weselnikom, którzy pili i bawili
się do białego rana.
Mimo tych wszystkich radosnych czynów i cudów, Mitra miał na Ziemi swojego odwiecznego wroga, syna władcy ciemności, który czyhał na każdy jego zły krok. Ciągle wysyłał na niego skrytobójców i innych bandytów, jednak Mitra wszystkich cudownie nawracał ze złej ścieżki i przygarniał jako swoje owieczki - gdyż Mitra był znany większości jako zwykły pasterz. W końcu syn władcy ciemności nie wytrzymał, zmienił się w byka i osobiście zaatakował Mitrę. Doszło do katastrofalnej walki - wprawdzie Mitra zdołał ukręcić bykowi kark, ale sam odniósł ciężkie rany. Właśnie tą scenę, znaną jako Taurokontos, przedstawiano najczęściej w graficznych przedstawieniach Mitry. Wkrótce Mitra zmarł i został pochowany przez swoich uczniów.
Jednak nic nie może przecież wiecznie trwać. Straż postawiona przy grobie Mitry po trzech dniach z paniką przybyła do księcia Elamu i oznajmiła mu, że Mitra powstał z grobu i udał się na wschód. Książę, przestraszony tymi wieściami, nie wiedział, co robić, ale wyrzekł się Mitry i uznał, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Trzy razy próbowano go prosić o wytłumaczenie, ale on po trzykroć się go wyparł.
Mitra objawił się po raz ostatni swoim uczniom, tłumacząc im, jak osiągnąć wybawienie dla ich duszy i jak po śmierci dostąpić łaski obcowania z niebiosami. Zaraz po tym objawieniu na jednym z najwyższych szczytów, Mitra uniósł się w powietrze i żywcem wstąpił do nieba. Uczniowie ruszyli w świat rozgłaszać prawdę o Mitrze i nakłaniać niewiernych do czczenia zmartwychwstałego bożka.