MamaKategorie: Rodzicielstwo, Książki i literatura, Zainteresowania Liczba wpisów: 7, liczba wizyt: 28258 |
Nadesłane przez: Ola1306 dnia 17-06-2017 19:15
Mój niespełna czterolatek ma pierwszego przyjaciela. Ostatnio, razem z rodzicami jego przyjaciela, przysłuchiwaliśmy się ich rozmowie:
-Cześć Kajojku!
-Cześć Pawełku!
-Kajojku, chcesz serek waniliowy?
-Nie dziękuję, Pawełku. A czy ty chcesz chrupka?
-Nie dziękuję, Kajojku.
Wszyscy słuchamy ze zdumieniem tych zwrotów grzecznościowych, pięknego zastosowania wołacza:) i przez chwilę zastanawiamy się, czy tak zachowują się prawie czterolatki, czy to normalne, aż przyjaciel mojego synka nagle krzyczy do swojego psa:
-Pusia, ty wredna łajzo, wracaj do domu!
Jednak wszyscy normalni;)
Nadesłane przez: Ola1306 dnia 07-06-2017 16:33
Jaki człowiek był kiedyś leniwy. A może głupi. A może jedno i drugie.
Gdy nie miałam kiedyś dzieci, życie było niezwykle proste. Praca, czas wolny, praca, czas wolny. Mogłam mieć czas na wszystko. Gdybym tylko chciała! Pobiegać po pracy? Proszę bardzo! Poćwiczyć? Nie ma sprawy! Oczywiście nie zawsze się chciało...
A teraz? Mając w domu cztero- i dwulatka, mam wrażenie, że jestem cały czas w pracy. Ubrać, przewinąć, zrobić śniadanie, nakarmić, zawieźć starszego do przedszkola, wyjść na spacer, na plac zabaw itp. itd. Gdy zaliczają popołudniową drzemkę, mam, owszem 2-3 godziny wolnego, a raczej "wolnego". To czas na sprzątanie, ugotowanie, obiadu, wstawienie prania itp. Gdy mąż wraca z pracy późnym popołudniem, ja zazwyczaj nie mam już siły na trening, by móc zrzucić kilka zimowych kilogramów.
Wczoraj się jednak przemogłam... Choć byłam naprawdę zmęczona po całym dniu, poprosiłam chlopaków i męża o 45 minut dla siebie. Odpaliłam "Bikini" Chodakowskiej i... po minucie wpada starszy i ćwiczy ze mną. Następnie przechodzi pode mną, gdy robię pompki. Potem, wchodzi na mnie... NO NIE!!!!!
Za chwilę przybiega młodszy. To samo. W końcu starszy wyłącza mi telewizor i ucieka śmiejąc się...
45 minut! Tak bardzo chciałabym mieć dla siebie 45 minut!
I dziś, postanowiłam, że zdobędę te trzy kwadranse choćby nie wiem co. Położyłam dzieci spać i odpaliłam nowy trening Ewy, który sobie kupiłam wczoraj w prezencie (bez okazji:)) I udało się!
Co prawda nie wytarłam dziś kurzu, nie wstawiłam prania i nie umyłam podłogi (na naszym osiedlu bardzo się kurzy, bo są nowe bloki i naprawdę trzeba codziennie sprzątac, żeby było czysto). Ale... przecież możemy posprzątać wspólnie razem, jak mąż wróci z pracy! :)
Kombinujcie, by znaleźć trochę czasu dla siebie. Zróbcie coś dla ciała i zdrowia, by żyło się Wam lepiej. Ja czuję się dziś fantastycznie. Dawno się tak nie czułam i jutro na pewno też znajdę te 45 minut by wypocić to, co niedobre we mnie siedzi:)
Miłej środy!
Nadesłane przez: Ola1306 dnia 30-05-2017 15:19
Odkąd pamiętam, byłam bałaganiarą. Nigdy niczego nie odkładałam na swoje miejsce. W moim pokoju ubrania zawsze wisiały na krzesełku i chowałam je do szafy dopiero wtedy, gdy z niego spadały:)
Żeby nie było... Bardzo lubiłam jak wokół mnie było czysto i panował porządek, tylko nie umiałam go utrzymać.
Bałagan i brud to dwa różne pojęcia. Bałagan to porozrzucane zabawki, ubrania i inne rzeczy. Brud -wiadomo. Brudu nie lubiłam nigdy, zresztą nikt chyba nie lubi, ale bałagan chodził za mną krok w krok. Poszedł nawet ze mną na studia! ;)
Wszystko się zmieniło, gdy urodziłam dzieci. Dzieci tak bałaganią, że ja przez większość czasu po prostu chodzę i po nich sprzątam. Klocki są ciągle porozrzucane, książki nigdy nie leżą na swoim miejscu tylko zawsze na podłodze (uwielbiamy książki i non stop są w ruchu), puzzle... ach.... Szkoda gadać;)
Ogarnęła mnie mania sprzątania. Układam, ustawiam, chowam. Codziennie odkurzam, wycieram kurz itp. Jak nakręcona!
"Dzieci cię nauczą porządku"- mawiała moja mama. I miała rację! :)