Córka i mama- pomysły na dzień bez nudyyyKategorie: Rozwój, Żyj chwilą, Zainteresowania Liczba wpisów: 71, liczba wizyt: 190040 |
Nadesłane przez: dpczajkowscy 05-07-2013 07:23
Wpis trochę kontrowersyjny, ale podkreślam, że to tylko moje odczucia.
Przed ciążą, nie raz ani nie dwa myślałam sobie-
cóż te mamy siedzące z dziećmi w domu mają do roboty.
Nie chodziło tu nawet o gotowanie, sprzątanie ale o to, że nie mają czasu zadbać o siebie.
Większość mam które wtedy znałam, najczęściej widziałam w dresie,
rozczochranych włosach, z paznokciami, jakby pracowały na budowie,
nie wspominając już o braku makijażu lub gdy już był, to ewidentnie widać było,
że zrobiony został nieschludnie.
Przeczytałam kiedyś, na jednym z forów internetowych, żale męża,
na to, że gdy przychodzi do domu, żona codziennie wygląda tak samo-
ten sam dres, brak makijażu i ogólne znudzenie życiem.
Ktoś mądry (po czasie to dostrzegłam) odpowiedział mu- że gdy przeszkadza mu, że żona
codziennie wita go w tym samym dresie, to może czas kupić jej inny na zmianę.
Uśmiałam się przy tym do łez, ale teraz dostrzegam całą prawdę wynikającą,
zarówno ze stanowiska męża jak i żony- kury domowej lub jak kto woli, strażnika ogniska domowego.
Sama od jakiegoś czasu jestem mamą wychowującą dziecko.
Kiedyś byłam pracującą kobietą, doskonale zorganizowaną-
bo oprócz pracy studiowałam też dziennie, ale po porodzie wszystko wywróciło się do góry nogami.
To, że nastąpiły zmiany to naturalna kolej rzeczy, nie oznacza to, że zmieniło się na gorsze,
po prostu jest inaczej i to nieuchronne.
Ułożenie sobie planu dnia przy małym dziecku, to nie taka prosta rzecz.
I gwarantuję, że pokłady macierzyńskiej cierpliwości nie spadają jak grom z jasnego nieba
i najgorsze, że nie można jej kupić na kilogramy.
Rano wstajemy o chorej godzinie no bo maluszek przypomniał sobie o zabawie.
Chwała jak jest w humorze, gorzej gdy doskwiera głód i w pośpiechu szukamy piersi
(ze zmęczenia zdarza się zapomnieć gdzie one są),
lub szykując mieszankę mleczną, oblewając się wodą i zasypujemy mlekiem nasz ulubiony dywan.
Trzeba to posprzątać- później bo teraz karmienie.
Muszę uzupełnić lodówkę.
Gdy maleństwo jest małe, ustalasz pory wyjścia zależne od pory snu, pory karmienia,
a gdy już wyjdziesz na spacer, nagle okazuję się, że w pampersie znajduje się niespodzianka i trzeba wracać.
Banalna rzecz ktoś by pomyślał, a jednak wyjście z płaczącym dzieckiem,
z powodu pełnej pieluszki nie jest niczym przyjemnym.
Pal licho gdy jesteśmy blisko domu- gorzej jeżeli właśnie robimy zakupy.
Wzrok osób przeszywających Cię na wylot, gdy tylko dziecko kwęknie w wózku.
Gdyby tak faktycznie reagowali jak dzieję się komuś krzywda, tak jak potrafią doradzać-
Pani uspokoi to dziecko- powie jedna z drugą.
Gdy już bój zakupowy mamy za sobą, i mimo wcześniejszego sukcesu z wyciszeniem dziecka,
widzimy, że malcowi znów coś nie pasuje, pędzimy co sił w nogach, na kolejną porcję jedzenia.
Dobrze by było gdyby maluch zjadł z chęcią to co ugotowałyśmy na obiad.
Sadzamy szkraba w foteliku do karmienia, bierzemy łyżeczkę i udajemy samolocik,
nieudolnie naśladując dźwięk silników- za mamusię, za tatusia, za babunię, za dziadzia...
shit...zapomniałam o śliniaku.
Miałam posprzątać dywan, właśnie zauważyłam tą plamę z porannego mleka- później teraz karmienie.
W pośpiechu szukasz pieluchy tetrowej, bo śliniaki wszystkie poszły do prania,
gdy już ją znajdziesz, dziecku znudziło się właśnie siedzenie w foteliku.
Przekładasz malucha do leżaczka bujaczka, huśtawki czy co tam masz pod ręką.
Możecie znów zacząć proces karmienia.
Leciiiii samolocik- patrz jaka pyszna zupka
(oszukujesz malucha, bo na sam widok rozbebłanej marchwianki robi Ci się niedobrze).
Dziecko kręci głową, skutecznie odpychając łyżeczkę- nie poddajesz się jednak- biegniesz po słoiczek,
z gotowym jedzeniem. W pośpiechu podgrzewasz potrawę, i już jesteś gotowa do kolejnego podejścia.
Sukces, zjedzone- choć wszystko naokoło upaprane jest w jedzeniu
(w tym także Ty, w tym dresie, w którym niby ciągle witasz męża).
Trzeba wyjść na spacer, dziecko potrzebuje powietrza.
Nie chce się ubrać skubaniec, wymachuje rękami, nogami.
Wyczekujesz chwilę gdy się zmęczy, i atakujesz znów.
Udało się- wychodzicie na zewnątrz.
Spotykasz inne mamy, ale maluch nie jest zadowolony, że rozmawiasz z innymi, więc udajesz się w dalszy spacer, chodzisz, chodzisz, malec zasypia- cisza.
Szukasz w torbie książki, którą możesz poczytać w tych nielicznych chwilach spokoju w ciągu dnia.
Okazuję się, że oczywiście jej nie wzięłaś, bo zwyczajnie nie zmieściła się do torby pełnej,
butelek, pieluszek, chusteczek nawilżających itp.
kodujesz sobie, że trzeba torbę opróżnić, żeby jutro zabrać ze sobą lekturę.
Siedzisz na ławce- atakują Cię wzroki babć, które złowrogo patrzą na Ciebie, że zajęłaś im ich ulubione miejsce. Głupio Ci jak tak krążą wokół Ciebie, więc schodzisz, maluch się budzi,
więc znów pędzisz do domu, żeby go nakarmić.
Matko...a gdzie obiad dla męża? zaraz będzie, a tu nic nie gotowe,
a miałam posprzątać dywan- ok wypada ogarnąć całe mieszkanie.
Pałętasz się w kuchni jak poparzona, żeby wszystko ogarnąć, no i żeby z tym obiadem zdążyć.
Wchodzi mąż...a Ty nic nie zrobiłaś przez cały dzień (tak myśli).
A to dopiero początek tego wszystkiego...bo ta opcja to wiek malucha tak do 8 miesięcy.
Później będzie mniej snu, więcej pomysłowości, czytaj- więcej umiem zbroić.
W tym czasie musisz ćwiczyć swoją czujność, spryt i zwinność.
Powinnaś wypracować umiejętność szybkiej reakcji i działania jakbyś miała co najmniej 3 pary rąk.
Pan mąż je obiad, a Ty w pośpiechu sprzątasz to co powinno być sprzątnięte już rano.
Szybko, szybko, szybko bo zaraz kolejne karmienie, kąpiel, usypianie.
Sama szybciej zasypiasz niż dziecko, bo niby taki zwykły dzień, a jednak padasz na twarz.
No i jak tu tryskać entuzjazmem- gdy rano zapomniałyśmy się pomalować,
wybiegając w wyfloganym dresie na zakupy z płaczącym dzieckiem?
Wiadomo czasem są dni lepsze, czasem gorsze, ale to naprawdę dziecko w pierwszych miesiącach życia,
ustala nasz harmonogram dnia.
Apeluję do Was drogie mamy o cierpliwość.
Zaopatrzcie się w pieluchy, butelki (pełne butelki- nie puste jakbyście ze zmęczenia zapomniały), smoczki i inne gadżety potrzebne do funkcjonowania Waszego dziecka, tak żeby nie stresować się niepotrzebnie, przy każdym wyjściu z maluchem.
A teraz proszę o uśmiech- zerknijcie na Wasze wspaniałe dziecko,
i pomyślcie jaki skarb macie przy sobie.
Jeżeli teraz nie jest kolorowo, to za jakiś czas na pewno będzie.
Trzymam za to kciuki, ja mama Liwii :)