Córka i mama- pomysły na dzień bez nudyyyKategorie: Rozwój, Żyj chwilą, Zainteresowania Liczba wpisów: 71, liczba wizyt: 190044 |
Nadesłane przez: dpczajkowscy 17-06-2013 09:31
Tym razem pogoda, nie rozpieściła nas w weekend.
Nie byliśmy nad wodą, a szkoda, ojjj...szkoda, bo już taką miałam nadzieję.
No nic, może w następną sobotę lub niedzielę się uda,
choć planujemy raczej wybrać się do jakiegoś parku rozrywki,
razem z rodziną, więc pewnie plany plażowania, będą musiały przesunąć się w czasie.
Sobota minęła nam pod znakiem, zabijania larw.
Był plan, podania ich na obiad (smażonych na patelni),
w końcu mają dużo białka, ale stwierdziłam, że nie zniosłabym,
kiedy krzyczałyby piekąc się na oleju.
Dlatego pozostała im śmierć z rąk oprawcy- mego męża.
Oczywiście nie próżnowaliśmy resztę dnia.
Pojechaliśmy na zakupy- uzupełnić lodówkę, co by z głodu nie umierać w tygodniu.
Objechaliśmy też kilka sklepów z używanymi meblami i innymi sprzętami-
czasem można coś ciekawego wyszperać, a my lubimy czasem pooglądać sobie takie starocie.
Zresztą tutaj ludzie uwielbiają takie stylizowane meble- my preferujemy raczej nowoczesny styl,
wystroju mieszkania, ale oglądanie nikomu nie zaszkodziło.
Wstąpiliśmy też do sklepu zoologicznego.
Liwia zakochała się w króliczkach.
Nie chciała od nich odejść, ale po dłużej chwili tłumaczenia,
zrobiła im "papa" i mogliśmy udać się do samochodu.
W domu musieliśmy się uporać z pakowaniem sporej paczki do Polski.
W nocy ma przyjechać po nią przewoźnik,
a ja się zastanawiam, jak mój Paweł, zamierza ją stargać na dół,
tą naszą wąską klatką schodową.
Nie dość, że pudło jest ciężkie, to jeszcze kompletnie nieporęczne.
On twierdzi, że da radę, a ja nie śmiem wątpić,
więc nie pozostało mi nic innego jak wierzyć, że da radę.
Kupiliśmy młodej, podkładki na stolik, żeby jej ulubione bajkowe postaci,
towarzyszyły jej przy posiłkach.
Tak nas urzekły, że wzięliśmy jej trzy sztuki.
Aaaa no i najważniejsze. Kupiliśmy samochód- BMW.
Będziemy się nim wozić.
No dobra, Liwia będzie nim jeździć, bo to tylko mały zabawkowy samochodzik.
Tata kupił córci, bo córcia lubi męskie gadżety.
W końcu musi się mała przyzwyczajać czym kiedyś będzie jeździć.
Na razie musi wystarczyć jej resorówka (tacie też).
Wieczór minął nam dość szybko, zrobiliśmy sobie furę frytek,
i paśliśmy się przed telewizorem.
Dłuuuugo czekaliśmy na informację od przewoźnika kiedy będzie po paczkę,
aż oboje zwątpiliśmy i poszliśmy spać.
Nad ranem okazało się, że kierowca sobie o nas zapomniał.
Przyznam się, że gul mi skoczył.
Obiecał nam jednak, że w ramach rekompensaty,
obniży nam cenę, a paczkę odbierze za tydzień.
W niedzielę mięliśmy iść do muzeum- taka wycieczka organizowana,
przez wykładowcę z moich zajęć.
Jednak mięliśmy tyle jeżdżenia, że zwyczajnie zabrakło nam czasu.
Poza tym zwiedzanie tak ogromnego muzeum z dzieckiem,
i to o godzinie kiedy w międzyczasie wypada jej drzemka,
nie wydaję mi się dobrym pomysłem.
Niedzielne popołudnie minęło nam pod znakiem obżarstwa,
czyli kontynuacja sobotniego- tego z frytkami, ale tym razem frytki,
zamieniliśmy na chińszczyznę.
Byliśmy u Patrycji i Johna. Dzieciaczki się pobawiły, my poplotkowaliśmy,
no i przy okazji napchałam się tak, że aż ledwo co się ruszałam.
Jedzenie pychota, naprawdę.
Dzieciaczki oczywiście w swoim żywiole.
Zabawki rozrzucali- zbierali- rozrzucali- zbierali, i tak w kółko.
I tak minęła nam niedziela, a Liwia mimo późnej godziny, kiedy piszę ten wpis,
jeszcze nie zamierza iść spać.
Ciekawa jestem kiedy padnie?
Swoją drogą skąd ona ma tyle siły?