„Jacy chrześcijanie, takie lwy…” powiedział wokalista Arki Noego, gdy pokąsały go komary. Dziś nikt nie rzuca nas lwom na pożarcie za to, że wierzymy w Jezusa. Ale czy to sprawia, że nie boimy się do Niego przyznać?
Początki Kościoła nie były łatwe – pierwsze wieki chrześcijaństwa to nieustanna walka o życie. Ten, kto poznał i zaufał Jezusowi nierzadko kończył na arenie z dzikimi zwierzętami albo pod ostrzem kata. Słowa „Kto straci swoje życie z Mego powodu, zyska je!” nabierały bardzo realnego znaczenia. Tysiące ludzi wytrwało w nich do końca… Dziś żyjemy w wieku tolerancji, równości i wszelkich możliwych praw dla każdego, kto sobie tego zażyczy – niestety z jedynym wyjątkiem. Bardzo często najważniejszych praw odmawia się chrześcijanom. Wg organizacji „Pomoc Kościołowi w potrzebie” średnio co trzy minuty zabijany jest chrześcijanin – tylko dlatego, że wierzy w Jezusa. Ponad 350 mln wyznawców Chrystusa dotykają różnego rodzaju represje – w przypadku 200 mln z nich, wiąże się to z zagrożeniem życia. Najgorzej sytuacja wygląda w takich krajach jak Indie, Chiny oraz w Islamskich krajach Afryki. Mimo to, liczba chrześcijan w Afryce w ciągu ostatnich 30 lat podwoiła się – a w Azji wzrosła trzykrotnie!
W Europie nikt do nas nie strzela, nikt nie wysadza naszych kościołów w powietrze. Sondaże pokazują, że ponad 90% Polaków deklaruje wiarę w Chrystusa. Chciałoby się powiedzieć „Wspaniale!” Wystarczy jednak postawić pytanie: Czy kiedykolwiek zdarzyło nam się zobaczyć nastolatka, który pomodlił się, zanim zjadł bułkę w McDonaldsie? Albo kiedy ostatnio widzieliśmy ludzi czyniących znak krzyża przed podróżą pociągiem. Boimy się przyznać do Jezusa, rozmowy na temat wiary wprawiają nas w zażenowanie lub są torpedowane przez polityczną poprawność. Szczególnie ta ostatnia jest bardzo przebiegła – chce wmówić nam, że wiara to nasza prywatna sprawa i z nikim nie powinniśmy się nią dzielić. Część ludzi daje się oszukać i traci odwagę, aby przyznać się do wiary. Wrogowie chrześcijaństwa, piewcy fałszywie pojętej tolerancji bardzo sprytnie wykorzystują ten strach.
Jako lektor często czytam komentarz przed niedzielną mszą. Na wstępie pozdrawiam ludzi „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Cisza. Dlaczego nie odpowiadają? Nie znają odpowiedzi? Znają, ale nawet w murach świątyni boją się, że – jak pisał Herbert – „spotka ich chłosta śmiechu”. Możliwość bycia wyśmianym, zaszufladkowanym jest dla nas nierzadko większą groźbą niż lufy karabinów czy kły dzikich zwierząt. Nie bójmy się! Jezusa też przecież wyśmiali.
foto:
sxc.hu
Zamknij