raczej nie inaczejKategorie: Media i internet Liczba wpisów: 6, liczba wizyt: 31931 |
Nadesłane przez: kolegainżynier 11-03-2010 21:16
Już miałem się zachwycić!! Wpaść w wir egzaltacji, popełnić laurkę wazelinową, ale coś mnie tchnęło... Po wysłuchaniu „Dodekafonii” Strachów na Lachy - na ostrej fazie zauroczenia prawie napisałem wpis pochwalny.
Ostatnim rozsądnym manewrem, który udało mi się wykonać na muzycznym haju było postanowienie, że najpierw poszukam w sieci kilku informacji na temat płyty, by nie popełnić jakiejś bzdury przez błędne przekonanie o tym, że wiem o czym piszę.
Wpisuję hasło w wyszukiwarkę i bach!! Wyniki od góry do dołu - na blogach, forach, portalach muzycznych - same ochy i achy, zachwyty i cmokania nad „Dodekafonią’.
Po co komu kolejny poemat ku chwale Grabarza i jego ekipy? Trzeba by pójść pod prąd, pod włos. Ale do czego tu się przyczepić? Denerwującej miejscami maniery wokalnej, kilku niegramatycznych i stylistycznie wątpliwych linijek tekstu? A może wersów, które nie znaczą nic? Chyba nie warto, bo cała płyta jest dobra, po prostu fajna, a singiel „Żyję w kraju...” ma takie momenty, że można paść.
I co z tego, że się opamiętałem... Skoro skrytykować i tak nie potrafię?
Najmocniejszym punktem krążka jest jego realizm (naturalizm, wręcz biologizm). Człowiek tego słucha refrenu i myśli: ja naprawdę Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w ch... (łac. membrum virile).
I nie chodzi tylko o polityków, urzędników, korporacje... Chodzi o te codzienne sprawy, o ten polski egocentryzm, egoizm. Krzysztof Varga - pisarz i redaktor Gazety Wyborczej powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że Polska to kraj, który męczy. Że on żyje w Polsce i czuje się zmęczony.
Ja też czuje się zmęczony... Gdybym potrafił, gdybym mógł napisać, nagrać i wydać piosenkę o tym, co mnie boli w Polsce i Polakach, napisałbym jak wsiadam z synkiem do windy i duszę się w niej od papierosowego dymu, który zostawił po sobie sąsiad, jak nie mam gdzie zaparkować i widzę, że inne samochody zajmują po dwa miejsca na raz. Napisałbym o tym, jak trzęsą mi się szklanki w szafkach, kiedy sąsiedzi imprezują, jak zbiera mi się na wymioty od psiego kału wyrastającego spod topniejącego śniegu... O sprawach prostych, najbliższych, na które mamy wpływ, które możemy zmieniać.
To, za co Grabarzowi mogę przybić piątkę, to opisanie gorzkiego obrazu nas samych, malującego się w Internetowych formach aktywności:
Bywasz piekącym jadem trollów
Na internetowym forum
Vivat Polonia frustrata! Vivat Dąs Psychopata!
Jam nieudacznik grafoman i śmieć
Tylko tu możesz być bogiem - na wszystkich podnosisz nogę
Załatwiasz tę sprawę jak pies
O czym jest ta zwrotka? Wystarczy poczytać komentarze pod newsami na portalach informacyjnych i wszystko stanie się jasne...
Polonia frustrata...? zjawisko powszechne na długo przed wynalezieniem komputerów - na ulicach, w sklepach, na zebraniach, w urzędach... Niech pani za kasą w supermarkecie się pomyli, niech kierowca nie zjedzie na pobocze, żeby dać się wyprzedzić, niech kanar wlepi mandat w autobusie, niech w telewizji pokażą polityka z partii innej, niż ta popierana przez danego obywatela...
„Dodekafonią” Strachy na Lachy Ameryki (czy może Polski) nie odkryli. Big Cyc, Piersi, Kazik Staszewski – już dawno stali się dyżurnymi komentatorami aktualnych wydarzeń i prześmiewcami naszych narodowych przywar. Grabarz wchodzi w ten poczet – i to dobrze – bo wśród artystów od lat dyżurujących w muzycznej loży szyderców zaczyna czuć się zmęczenie.
Big Cyc kilkanaście lat temu to takie hity jak: „Nie wierzę elektrykom”, „Polacy”, „Gierek Forever”, „Oszukani Partyzanci” czy „Na zadupiu”. To podczas słuchania tych piosenek łapiemy się za głowy i mówimy: „O kurde, faktycznie!!” W 1998 zespół odszedł od dotychczasowej stylistyki – na płycie „Wszyscy Święci” znalazły się teksty krakowskiego poety Wiesława Dymnego. Po tym albumie Big Cycowcy chcieli wrócić do prześmiewczego tonu, ale zaczęli brnąc w przesadną dosłowność, nie zastawiali miejsca na interpretację, niczego nie trzeba było się domyślać. Takie single jak „Złoty warkocz”, czy „Moherowe berety” nie sprawiają, że po kilkukrotnym przesłuchaniu złapiemy się za głowę i powiemy: „Kurde, faktycznie…”
Paweł Kukiz za swych najlepszych czasów nie chodził na żadne kompromisy. Torpedował wszystkich, od kościoła („ZChN zbliża się”) przez lewicę („Powróćże komuno”) po skrajną prawicę („Impresje nacjonalistyczne”). Te piosenki to geniusz pastiszu, ironii i złośliwości. Zabawa słowem, znaczeniem, bez jadu, bez nienawiści, ale w samo sedno z niebywałym polotem.
Wszystko zaczęło się zmieniać po tym, jak pan Kukiz spotkał się z panem Borysewiczem. Nagranie wspólnej płyty z lekkimi balladkami musiało mocno wpłynąć na poziom frustracji Kukiza, bo rok później z piosenką „Wirus SLD” na ustach wyniósł sztandar Polonia Frustrata na wyżyny maniactwa i nienawiści.
Na szczęście klasę wciąż trzyma Kazik Staszewski. Od prawdziwej do bólu piosenki „Jeszcze Polska” nagranej pod sztandarem KNŻ, przez prześmiewcze „12 groszy”, „Mars napada”, „Cztery pokoje” z płyt solowych, po klasyk, jakim jest „Polska”. I choć utwór ten mówi o plażach brudnopiaskowych, o Bałtyku śmierdzącym ropą naftową, o chodnikach zarzyganych i dworcach tak brudnych, że pękają oczy…to mówi o Polsce, o kraju, w którym wszyscy mieszkamy, żyjemy właśnie TU. Czy to nie jest prawdziwy patriotyzm, czy szczera miłość do ojczyzny to miłość nie za coś, ale pomimo czegoś…?
Choć słuchając „Dodekafonii” będziemy musieli przełknąć niejedno ziarno goryczy, choć nie raz nas zemdli, to jednak gdzieś w tej płycie ukryta jest iskierka nadziei, płomyk ukojenia, jest ta płyta pewnym katharsis. W końcu ktoś to zauważa, ktoś nie boi się mówić o Polsce takiej jaka jest, nie boi się mówić cierpko i gorzko o miłości. W końcu możemy się przestać martwić, bo okazuje się, że z naszą psychiką wale nie musi być coś nie tak, a wręcz odwrotnie - to całkiem trzeźwe odczucie, kiedy męczy nas permanentna myśl, że żyjemy w kraju, w którym wszyscy chcą nas zrobić w ch… (łac. membrum virile).