Dzieciństwo bez przemocyKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 9, liczba wizyt: 49600 |
Nadesłane przez: ULA dnia 04-08-2009 09:52
Wielu rodziców czasem traci cierpliwość, mimo że na ogół odnoszą się do swoich dzieci z miłością i wyrozumiałością. Starają się unikać klapsów i krzyków. Większość matek i ojców uważa bicie dzieci za złe i niepotrzebne. Jednak spora ich część przeżywa wstrząs, kiedy odkrywa, że jest zdolna uderzyć dziecko. Wielu czuje wstyd po wymierzeniu dziecku klapsa. Nawet rodzice, którzy uważają, że „bez klapsów się po prostu nie da", albo mówią: „ja też dostawałem w skórę i nic mi się nie stało", często woleliby nie stosować kar fizycznych. Dlaczego więc panowanie nad sobą w napiętych sytuacjach, jakich nie brak w relacjach z dziećmi, bywa tak trudne?
Być może właśnie dlatego, że dzieci są rodzicom bardzo bliskie. Nikt inny nie może nam sprawić równie wielkiej radości jak i równie dotkliwej przykrości swoim zachowaniem. To zrozumiałe i normalne, że czasami wychowując dzieci doświadczamy bardzo silnych negatywnych uczuć. Jednakże jest możliwe - i niezwykle ważne - abyśmy nie pozwolili, by takie emocje brały nad nami górę. Spójrz na to tak: nawet najsilniejsze emocje między dorosłymi nie usprawiedliwiają uderzenia drugiej osoby. Nigdy nie zaakceptowalibyśmy sytuacji, w której rozdrażniony pracodawca wymierzyłby swojemu pracownikowi „lekkiego klapsa". Zadajemy sobie niemało trudu, żeby szanować swoich współpracowników - nawet w sytuacjach konfliktowych. To bywa niełatwe, ale wiemy, że inni mają prawo do właściwego traktowania, pełnego szacunku. Klapsy i policzki wywołują pustkę w głowie Wywołują strach, a strach ogłupia. Oczywiście, klapsy powstrzymują dzieci przed robieniem czegoś, czego nie wolno im robić, ale nie skłaniają ich do właściwych zachowań. Uderzone dziecko poddaje się, a przynajmniej przestaje zachowywać się „niegrzecznie" w danej chwili, lecz nie uczy się, jak powinno postępować. Doświadcza i uczy się tego, że ludzie silniejsi osiągają swoje cele siłą. Co więcej, czuje się upokorzone, rani to jego dumę. Te uczucia tkwią w nim jeszcze długo po tym, jak policzek przestaje piec, znikają czerwone ślady po uderzeniu lub ustaje ból pośladków. Dziecko, które często jest bite, doznaje krzywdy od osób najbliższych, na których polega bardziej, niż na kimkolwiek innym na świecie. Czuje się odrzuconą, złą i bezwartościową osobą. Z jakiego innego powodu mama i tata tak często traciliby nad sobą panowanie? Po jakimś czasie dziecko obojętnieje na klapsy i uderzenia, ponieważ w przeciwnym razie poczucie zranienia stałoby się dla niego nie do zniesienia. Klapsy, uderzenia w ucho i policzkowanie, a także upokarzające komentarze i wyzwiska powodują wiele problemów i często towarzyszą dziecku przez całe życie. W jego oczach przemoc może z łatwością stać się normalną formą zachowania wobec innych ludzi, a w przyszłości także wobec własnych dzieci. Dzieci mają prawo do tego, by traktowano je z szacunkiem i bez przemocy. Żadne dziecko nie powinno być bite.
10 powodów, by nie bić dziecka:
Opracowała: Ewa Sadowska
Żródło: www.dobryrodzic.pl
Nadesłane przez: ULA dnia 27-07-2009 09:47
No i stało się. Twój pięcioletni syn siedzi zagniewany z wypiekami na twarzy w kącie pokoju. Ty w kuchni, odczuwasz złość na siebie. Wstyd Ci, pojawiają się myśli, że to się nigdy nie miało zdarzyć. Konflikty to naturalna część życia. Im bardziej różnią się partnerzy, tym większe prawdopodobieństwo ich wystąpienia, a relacja rodzic – dziecko to idealny przykład odmiennych perspektyw, celów, doświadczeń. Dzieci wzbudzają bardzo silne uczucia, przecież są dla nas ważne, tak mocno je kochamy, boimy się o nie. Do tego jesteśmy z nimi prawie cały czas, w te dobre i te złe dni, kiedy boli nas głowa, pokłóciliśmy się z partnerem czy współpracownikiem…
Przy silnej relacji żyje w nas wiele emocji tak pozytywnych jak i negatywnych. To normalne i potrzebne. Musimy dbać o to, by trudne emocje, takie jak złość, irytacja, poczucie bezsilności nie kierowały naszym zachowaniem, zwłaszcza, gdy dotyczą one osoby dużo od nas słabszej i całkowicie zależnej. Spoczywa na nas większa odpowiedzialność za jakość i kształt tej relacji. Warto pamiętać, że mimo nierównowagi w tej kwestii, jest rzecz, w której ani trochę nie różnimy się od naszych dzieci - to prawo do szacunku dla własnej osoby. Nie wytrzymaliśmy, puściły nam nerwy… co się wtedy dzieje z naszym dzieckiem? Strach. On pojawia się na początku, ogłupia. Kiedy dziecko się boi, nie myśli o tym, dlaczego nie można biegać niedaleko ulicy, czy że należy sprzątać po sobie zabawki. Rękę podniosła osoba dorosła – dużo silniejsza. Przewaga jest ogromna, tak jak i bezsilność, która pojawia się w dziecku. Na dodatek to ktoś, komu najbardziej ufa, kto jest całym światem. Jak byśmy się czuli, gdyby policzek wymierzył nam przyjaciel, mąż, lub narzeczona, partnerka? Bardziej od piekącego policzka bolałoby zawiedzione zaufanie. Dorośli mają wiele możliwości na wyjście z takiej sytuacji, a nasz pięciolatek? Gdy sytuacja się powtarza, odczuwa upokorzenie, zaczyna myśleć, że zasługuje na takie traktowanie, gdyż jest zły, i bezwartościowy. Zranienia zadane przez ludzi, którzy są dla nas najważniejsi, bolą najbardziej. Czego tak naprawdę się uczy? Silniejszy ma zawsze rację. A to może zrodzić bunt i zachowania na przekór rodzicom, bo przecież chodzi o to, żeby nie dać się złapać (nie ma tu miejsca na faktyczne zrozumienie zasad i reguł, których próbują nauczyć rodzice). Albo może stać się bierne, nie będzie w nim tyle ciekawości jak kiedyś, może bać się nowych sytuacji. Może to świadczyć o tym, że bezsilność i strach, jakich doświadcza w kontakcie z rodzicami, stały się dominującymi uczuciami w codziennym życiu i przeniosły się na wszystko, co się wokół niego dzieje.
Jeżeli klapsem ukarzemy dziecko za to, że uderzyło kolegę/koleżankę na podwórku, wpoimy mu zasadę „wet za wet”… i znów silniejsi mają rację. Tylko czy na pewno o to nam chodziło?
Dzieci jak powietrza potrzebują uwagi dorosłych, starają się o ich uznanie, podziw, na nich zależy im najbardziej na świecie. Im częściej słyszą, że są złe, głupie, niegrzeczne, tym szybciej zaczynają w to wierzyć. Taka wiedza na pewno nie pomoże im w życiu. A my po daniu klapsa czujemy się strasznie. Bezsilność i wstyd. Nie wystarczyło siły na argumenty, wykorzystaliśmy to, że jesteśmy więksi, silniejsi… A przecież tak kochamy swoje dzieci i nie chcielibyśmy, by ktokolwiek zrobił im krzywdę. Nie chcemy ich ranić. Warto zapobiegać sytuacjom, kiedy tracimy kontrolę nad swoim zachowaniem. Tylko jak? Co w zamian? Najczęściej podnosimy rękę wtedy, kiedy sami czujemy bezsilność, jesteśmy przemęczeni, rozdrażnieni. Każdy chyba przyzna, że dzieci dostarczają miliona okazji do ćwiczenia cierpliwości. Warto nauczyć się wyłapywać moment, kiedy czujemy, że jeszcze chwila, a wybuchniemy i wtedy np. wyjść z pokoju, policzyć do 10, 50, 100 – do tylu, aż poczujemy, że już po wszystkim, najgorsze za nami, wtedy wróci jasny ogląd sytuacji, a naszemu dziecku nie dostanie się za to, że pokłóciłyśmy się z szefową. Kilka minut w samotności (łazienka jest często miejscem, które to zapewnia) pozwala złapać głębszy oddech i opaść silnym emocjom. Dzieci są „pod ręką”, do tego bez wątpienia słabsze, co sprawia, że łatwo jest wyładować złość z całego dnia właśnie na nich. W naszych pociechach jest nieustanna chęć poznawania, ogromna ciekawość tego, co je otacza i radość z nowych odkryć. Czasem myślimy, że robią nam na złość, bo przecież tyle razy prosiliśmy, żeby sprzątały zabawki, ubierały się szybciej, nie zalewały kuchni wodą… One często nie rozumieją dlaczego się złościmy. Zabawa ziemią z doniczki jest wyprawą na pustynię, a nie brudzeniem dywanu. Żeby dane zachowanie się nie powtarzało, dziecko musi rozumieć, dlaczego tego nie chcemy. Jeśli do tego pomoże wyczyścić nam dywan po pustynnych podbojach poniesie konsekwencję, która bezpośrednio wynika z jego zachowania. Pomocne są w takich momentach wcześniej ustalone zasady. Muszą być jasne i zrozumiałe dla dziecka. Częste powoływanie się na nie znacznie ułatwia życie i dorosłym i dzieciom. Niewątpliwie czują się one bezpieczniej w świecie, który rozumieją. Kiedy minie nam złość, spójrzmy z perspektywy dziecka na daną sytuację, co je tak zafascynowało, na czym skupiało swoją uwagę, co je tak pochłonęło, że nie pomyślało, że puszczając wodę z kranu, może zalać sąsiadów. Dzieci nie mają tylu doświadczeń co my - dorośli, do pewnego okresu nie potrafią przewidywać konsekwencji swoich zachowań. One nie chcą zrobić na złość, często po prostu nie wiedzą, o co nam chodzi. Kiedy popatrzymy ich oczami, łatwiej nam będzie znaleźć w sobie więcej cierpliwości. Jeszcze jedna rzecz na koniec. Szukanie pomocy to nie oznaka słabości, tylko dowód rozwagi i świadomego szukania rozwiązań danej sytuacji. Wynika ono z troski o dziecko. Kiedy mamy wrażenie, że sytuacja jest trudna, przerasta nas, nie bójmy się podzielić obawami z ludźmi, którym ufamy. Często okazuje się, że inni rodzice doświadczają podobnych trudności, korzystanie z ich doświadczeń i wsparcia może się okazać niezwykle pomocne. Czasem warto skonsultować się ze specjalistą.
Autor: Magdalena Cymanowska
Nadesłane przez: ULA dnia 22-07-2009 09:19