Sąd Okręgowy w Katowicach wydał jeden z najważniejszych wyroków w ostatnich latach. Alicja Tysiąc pozwała Gościa Niedzielnego i jego redaktora naczelnego – ks. Gancarczyka.
O wyroku nie da się mówić na chłodno, bez emocji – choć jako adept sztuki prawniczej, podobno powinienem. Ale w pierwszej kolejności jestem człowiekiem i chrześcijaninem – i nie mogę na spokojnie przejść obok sądowego orzeczenia. Dlatego napisałem kilka własnych, osobistych przemyśleń, do których (jeszcze!) mam w Polsce prawo dzięki Konstytucji.
Ktoś powie: uspokój się, to nie Twoja sprawa, nie dotyczy cię! Właśnie, że dotyczy. Nie chcę żyć w kraju, w którym zło i kłamstwo korzysta z ochrony prawa i powagi rzeczy osądzonej, nie chcę żyć w kraju, który nie potrafi nazwać dobra dobrem a zła złem. Nie chcę żyć w atmosferze ideologicznej cenzury. Dlatego to moja sprawa. I dlatego dotknęła mnie bardzo mocno…
Chciałbym tak w skrócie skonfrontować wyrok, który zapadł ze stanem faktycznym sprawy…
Alicja Tysiąc ma chory wzrok, zachodzi w ciążę i pojawia się groźba pogorszenia wzroku, a nawet całkowitego jego utraty. Przyznam – opcja straszna. Czy ciąża może spowodować aż takie pogorszenie zdrowia? No właśnie chyba nie bardzo (za Gościem Niedzielnym):
Mówi o tym prof. Bogdan Chazan, specjalista w dziedzinie ginekologii i położnictwa. – Ciąża nie zaburza przebiegu krótkowzroczności. Nie było powodu twierdzić, że w wyniku ciąży wzrok Alicji Tysiąc się pogorszy. Niestety, w przeświadczeniu wielu lekarzy, również niedouczonych okulistów, ciąża może na to wpłynąć. Lekarze, którzy przestrzegali przed tym panią Tysiąc, przekazali jej informacje niezgodne z wiedzą medyczną – mówi stanowczo profesor Chazan. Potwierdza to krajowy konsultant w dziedzinie okulistyki prof. Jerzy Szaflik. – Nie ma żadnego związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy urodzeniem dziecka a pogorszeniem się wzroku Alicji Tysiąc. To naturalny skutek choroby – mówi. Podkreśla, że choroba Alicji Tysiąc jest postępująca, a jej ciąża nie miała na to wpływu.
Czyli pani Alicja nie stała przed alternatywą – hipotetyczne pogorszenie wzroku vs. życie poczętego dziecka? A jeśli lekarze wprowadzili ją w błąd… i była przekonana, że urodzenie dziecka może pogorszyć jej wzrok a nawet doprowadzić do ślepoty? Wtedy na szali po jednej stronie był wzrok i możliwość (możliwość, a nie pewność) jego utraty – a po drugiej stronie – życie poczętego dziecka. Ciężki wybór… lekarze nie zdecydowali się dokonać aborcji. Uznali, że nie ma ku temu przesłanek. Lekarzom się nie dziwię…
I nie zazdroszczę pani Alicji, bardzo jej współczuję, bo wybór był bardzo ciężki. Ale patrząc na to z boku – zdrowie nie może być cenniejsze niż życie. Takie jest moje zdanie – że życie ludzkie jest ważniejsze.
Co było potem… na Świat przyszło dziecko pani Alicji. A ona skierowała sprawę do prokuratury. Ale prokuratorzy nie podzielili jej zdania. Wówczas, być może przy pomocy różnych organizacji feministycznych, skierowała sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
ETS przyznał – stosunkiem głosów 6:1 że pani Tysiąc nie miała możliwości zakwestionować decyzji lekarza. Czyli nie miała skutecznego środka odwoławczego. Polski rząd odwołał się od tej decyzji, jednak Wielki Izba ETSu odrzuciła odwołanie nie rozpatrując sprawy merytorycznie. Polska musi zapłacić Alicji Tysiąc ok. 39 tys. Euro (kwota wraz z kosztami postępowania sądowego).
Nad tą sprawą nie potrafili przejść obojętnie ks. Gancarczyk, redaktor naczelny Gościa Niedzielnego i jego dziennikarze. Rozpoczęli oni cykl artykułów poświęconych tej sprawie – znieczulica społeczna i ogólna akceptacja tego co się stało nie pozwalała puścić to w niepamięć…
Ks. Gancarczyk pisał prawdę. Czasem bez cackania się, bez ubierania jej w ładne słówka. Nie podobało się to pani Alicji. Skierowała pozew sądowy przeciwko GN i ks. Gancarczykowi.
Wyrokiem Sądu Okręgowego w Katowicach, ks. Gancarczyk i redakcja mają przeprosić panią Alicję i wpłacić tytułem zadośćuczynienia kwotę 30 tys. złotych. Postaram się skrótowo (nie ma jeszcze pisemnego uzasadnienia) przeanalizować wyrok katowickiego sądu.
Tekst przeprosin, jakie zamieścić na Gość Niedzielny jest następujący:
Archidiecezja katowicka jako wydawca i Marek Gancarczyk jako redaktor naczelny tygodnika „Gość Niedzielny” przepraszają panią Alicję Tysiąc za bezprawne porównanie pani Alicji Tysiąc do hitlerowskich zbrodniarzy odpowiedzialnych za zagładę Żydów w obozie Oświęcim-Brzezinka oraz za męczeństwo Żydów w gettach.
Archidiecezja katowicka jako wydawca i Marek Gancarczyk jako redaktor naczelny tygodnika „Gość Niedzielny” wyrażają ubolewanie, że poprzez bezprawne naruszenie dóbr osobistych pani Alicji Tysiąc i używanie języka nienawiści spowodowali ból i krzywdę Alicji Tysiąc
Porównanie Alicji Tysiąc do nazistów – to pierwszy zarzut. Dla jasności, za Gościem Niedzielnym, przytaczam artykuł, w którym ks. Gancarczyk miał się owego czynu dopuścić:
Siła przyzwyczajenia
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny
Człowiek potrafi przyzwyczaić się do wszystkiego. Jeżeli człowiek przyzwyczai się do dobrego, to chwalić Boga. Problem zaczyna się wtedy, gdy przyzwyczai się do złego.
Trzy miesiące temu do muzeum obozowego w Oświęcimiu trafiły niezwykłe zdjęcia z prywatnego albumu Karla Hoeckera, esesmana z Auschwitz. Można na nich zobaczyć, czym „po godzinach” – jak pisze autorka reportażu (str. 40–42) – zajmowali się hitlerowcy „pracujący” w obozie. Na wypoczynek jeździli do Międzybrodzia Bialskiego. Widzimy słynnego doktora Mengele w towarzystwie Hoessa i innych oficerów. Roześmiani, zrelaksowani.
Przyzwyczaili się do morderstw dokonywanych za płotem obozu. A jak jest dzisiaj? Inaczej, ale równie strasznie. Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu odrzucił właśnie odwołanie rządu polskiego w słynnej już sprawie Alicji Tysiąc (szczegóły str. 28–30).
W konsekwencji pani Tysiąc otrzyma 25 tys. euro odszkodowania, plus koszty postępowania, za to, że nie mogła zabić swojego dziecka. Mówiąc inaczej, żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono. To odszkodowanie będzie pochodzić z budżetu państwa, a więc z naszych podatków.
A co z sędziami, którzy wydali tak nieprawdopodobny wyrok? Zapewne na weekendy jeżdżą w różne urokliwe miejsca. Są uśmiechnięci, zrelaksowani. Przyzwyczaili się.
Przeczytałem to 4 razy. Powiększyłem czcionkę. Wydrukowałem. Przeedytowałem na ostrą, pomarańczową czcionkę dającą po oczach… i nie widzę. Naprawdę nie widzę tego momentu, w którym autor porównał panią Tysiąc do nazistów. Serio, serio. Nie widzę tego, za co ks. Gancarczyk został skazany. Tylko sąd i adwokat pani Tysiąc (bo ona sama w wywiadzie dla Panoramy podobno temu zaprzeczyła) to widzą. Smutne.
Mowa nienawiści – to ostatnio bardzo modny zarzut - na topie. Jego popularyzacja sprawia, że o niektórych wolno mówić wyłącznie dobrze – albo wcale. I bez tego żaden ideologiczny proces się nie obejdzie. W którym miejscu to, co pisał Gość Niedzielny było przesycone nienawiścią? W żadnym. Przede wszystkim dlatego, że ks. Gancarczyk pisał swoje własne oceny znanych faktów. Miał do tego prawo. W Polsce (póki co!) wolno wyrażać swoje poglądy. A gdzie naruszył jej intymność czy prywatność? Pani Alicja sama pozwoliła zrobić z siebie osobę publiczną, godząc się na to, a przynajmniej nie protestując, żeby różnego rodzaju mniej czy bardziej oficjalne organizacje i grupy wzięły ją na „top”. Gość Niedzielny nie ujawniał żadnych faktów z życia pani Tysiąc, które wcześniej nie byłyby znane opinii publicznej.
Ważnym zarzutem wobec Gościa Niedzielnego było nazwanie przez tygodnik aborcji zabójstwem. Sugerowało to bowiem, że pani Tysiąc jest niedoszłą zabójczynią! Dodatkowo można było wysnuć z tego wniosek, że wg GN pani Tysiąc nie chciała tego dziecka. Zarzut poważny. Pani Tysiąc została zraniona… współczuję jej.
Ale… czymże jest aborcja, jeśli nie zabójstwem!? Oficjalne dokumenty i nauka Kościoła nie pozostawiają co do tego wątpliwości. W Publicznej dyskusji nad dopuszczalnością aborcji używa się przecież tego argumentu – że życie ludzkie rozpoczyna się w momencie, w którym z połączonych komórek – męskiej i żeńskiej rozwija się nowa istota. Sędzia uznała jednak, że nie ma naukowych dowodów na to, kiedy zaczyna się życie i od kiedy możemy mówić o człowieku. To czy aborcję można nazwać zabójstwem jest kwestią światopoglądową, ks. Gancarczyk mógł mieć taką opinię, pani Tysiąc mogła mieć swoją. I mogła mieć prawo usunąć ciążę, bo wg niej to nie musiał być już człowiek.
A czy nie chciała mieć dziecka? Powiem szczerze, że nie wiem co wtedy czuła – czy chciała czy nie. Ale wiem, że bardzo usilnie starała się usunąć ciążę. Można to różnie nazywać – usunięcie ciąży, aborcja, zabieg medyczny, realizacja przysługujących praw, itd… ale chodzi o to samo – o pozbawienie życia poczętego dziecka. I to jest smutne… bardzo smutne.
Wg mnie powyższe rozstrzygnięcie sądu jest zwyczajnie głupie. Albo sąd powinien wypowiedzieć się konkretnie, od kiedy możemy mówić o człowieku, albo powinien sięgnąć po rzetelną wiedzę naukową. I przyjąć, że aborcja jest pozbawieniem życia poczętego dziecka. A pozbawienie życia to wg słownika zabójstwo. A miast tego pani sędzia zafundowała nam jakąś śmieszną i pokrętną opowieść tym, że każdy ma swoje poglądy i mogą one być różne, ale nie można ich wygłaszać, itd…
Sąd zarzuca ks. Gancarczykowi, że swoimi wywodami uczynił z dziecka przedmiot ideologicznego sporu na oczach całego społeczeństwa. Ale chwilę później ten sam sąd mówi, że stwierdzenie „aborcja jest zabiciem dziecka” to kwestia światopoglądu – bo nie wiadomo od kiedy można mówić o człowieku. Więc jak!? Najpierw mówimy o dziecku, a za chwilę nie wiadomo o czym/o kim mówimy? Co za rażąca niekonsekwencja sądu…
Wg mnie wyrok sądu jest niesłuszny i niesprawiedliwy. Wprowadza pewną ideologiczną cenzurę, która z jednej strony pozwala mieć poglądy, a z drugiej ogranicza wolność ich głoszenia. Uzasadnienie wyroku – te które znamy z jego ogłoszenia, jest niespójne i momentami komiczne - kompromituje polski wymiar sprawiedliwości. Mam nadzieję, że ks. Gancarczyk złoży apelacją, a sąd II instancji naprawi błędy sądu z Katowic. Bo prawo stanowione nie może być ponad prawem naturalnym. Nie można ustawą autorytatywnie stwierdzić, od kiedy można mówić o człowieku na etapach jego rozwoju – można to jedynie potwierdzić. Prawo, które nie szanuje ludzkiego życia i pozwala na zabijanie bezbronnych dzieci jest złe.
Jeszcze dodam od siebie, za Szymonem Hołownią, który genialnie skomentował to na swoim blogu. Że być może należało delikatniej podchodzić do samej osoby pani Alicji, być może prawdę trzeba było stopniowo podawać… bo ta kobieta cierpi. I to nie ona powinna być głównym celem krytyki.
Uważam, że główny ogień krytyki powinien skupić się na tych, którzy wykorzystywali panią Alicję to osiągnięcia swoich celów. Na niektórych środowiskach feministycznych i proaborcyjnych, które miast działać na rzecz pani Tysiąc i jej dzieci robiły z niej męczennice „katolandu”. Przede wszystkim zaś, na ekipie Adasia, która jak to ma w zwyczaju – wybiórczo podawała informacje o procesie i zdawała się walczyć nie o dobro pani Tysiąc i jej dziecka – ale o jak największe pognębienie chrześcijańskich wartości. W moim przekonaniu, to właśnie działania ekipy Adasia w dużej mierze przyczyniły się do dramatu pani Alicji. Całe szczęście, że tym razem dziecko przeżyło. Czyli „sukces” ekipy tylko połowiczny…
Własne przemyślenia na podstawie:
Gość Niedzielny
Portal Fronda.pl
Newsweek Polska