Co jakiś czas wchodzę na blog pani Joanny Senyszyn. Jak mam dobry humor i chcę się trochę pośmiać, czytam co pani poseł naprodukowała.
Na blogu czerwono, aż w oczy kole... i nie tylko o tło mi chodzi.
Pani Senyszyn pisze właściwie tylko o jednym - czyli o Kościele. Jest profesorem nauk ekonomicznych, ale chyba uznała, że to tematy nie ważne dla Polaków, więc skupia się na katolikach... nawet całe LPR i PiS razem wzięte nie mówiły tyle o Kościele, co posłanka SLD.
Niestety, w przypadku pani Senyszyn sprawdza się maksyma, że "milczenie jest złotem". Czasem lepiej nic nie mówić, niż gadać głupoty. Ale że ludzie są wolni, to mogą paplać wszelkie głupoty, jakie im ślina na język przyniesie...
O czym tym razem napisała posłanka? Ano rozwodzi się nad polskim Kościołem i biskupami. Czym jej tym razem podpadli? Prócz tego, że jak zwykle obraża ich, oskarżając o wyłudzenia i oszustwa, prócz tego że standardowo obraża wszystkich wierzących, teraz solą w jej czerwonych oczach jest prasa katolicka.
Chodzi o to, że kilka tytułów w Polsce postanowiło przeprowadzić akcję pokazującą prawdę o in vitro, obnażającą jej moralne aspekty i zachęcającą ludzi do odważniejszego sięgania po naprotechnologię. Piękna inicjatywa - a przede wszystkim - dobra. A skoro tak, to nie mogło stać się inaczej i znalazła się na celowniku posłanki.
Zarzuca ona katolikom, że oni (a przede wszystkim biskupi) wypowiadają się tylko o seksie, antykoncepcji, aborcji i in vitro. Dziwne - zupełnie jakby ona sama nigdy o tym nie mówiła. Widać tylko lewica ma prawo o takich sprawach rozmawiać i autorytatywnie stwierdzać, jak wszystko powinno wyglądać.
Posłanka oburza się, że o in vitro w prasie katolickiej będą mówili biskupi, ginekolodzy i specjaliści od naprotechnologii - jak to tak można, prawda? Żeby w wolnym kraju ktoś śmiał się wypowiadać niezgodnie z linią partii... pewnie niektórzy koledzy pani Senyszyn rozmarzyli się w tęsknocie za minionymi latami. Na szczęście dla społeczeństwa - to już nie wróci, przynajmniej nie w takiej formie (ale w z goła innej, groźniejszej... niestety może).
Wpis pani poseł razi niekompetencją i brakiem podstawowej wiedzy na tematy, na które się wypowiada. Choćby:
wydrukują kłamliwe rewelacje prof. Hilgersa zbijającego grubą forsę na tzw. naprotechnologii. Ta rzekoma nauka to nic innego, jak kalendarzyk małżeński, ale do stosowania w przeciwnym celu, czyli uprawiania (zamiast unikania) seksu w czasie dni płodnych.
Zakładam, że pani Senyszyn nie ma zielonego pojęcia czym jest naprotechnologia, dlatego tak się ośmiesza (bo przecież gdyby wiedziała o czym pisze, to by czegoś takiego nigdy nie napisała, bo oznaczałoby to, że kłamie i manipuluje... a przecież to "autorytet moralny").
Niestety bzdury wypisywane przez panią poseł są powielane przez różne media, szczególnie te Wybiórcze. A później dostają się do świadomości Polaków... Na szczęście ślepa nienawiść do Kościoła, jaka zionie z wypowiedzi pani Senyszyn zaprowadzi ją do nikąd. Chyba, że wcześniej zorientuje się w tym, co mówi i pisze - i zacznie się ratować.
W jednym tylko mogę zgodzić się z posłanką - Polacy nie dają się ogłupić. Wyniki jej partii cały czas oscylują wokół kilku procent, a to dobrze o nas świadczy.
(foto:
sxc.hu)