Przyjemny dzień muszę przyznać.
Bardzo miło jest wstać, wypić w spokoju kawkę ... bez dzieci... Potem, kiedy dzieci wstaną, się jeszcze troszkę polenić i poprzytulać. Tak właśnie zaczęła się dzisiejsza niedziela. Posprzątane zostało wczoraj (na ile się dało przy asyście moich dziewczynek) obiad wczoraj ugotowany... czyli pełny luz... Mało mam co prawda takich dni, ale miło że są wogóle.
Malwinka poleżała rano ze mną w łóżku i poprzytulałyśmy się. Potem śniadanko, partyjka domino z obiema córami i mroźny spacerek (jakieś 10 stopni mrozu)
. Na spacerku zabawa w chowanego między zaspami śnieżnymi nawet tata się dołączył, wesoło było. Jak zmarzliśmy to na ciepły obiadek...
***
A teraz właśnie w czasie, kiedy ja usiadłam do komputera dziewczyny wymyśliły karmienie lalki baby born wodą z mydłem zabarwioną farbkami... Efekt: ufarbowany dywan i kilka innych rzeczy...
A Ola ma podobno 10 lat we wrześniu 11... mało jest przewidująca jednak...
Zamknij