Minęło już trochę czasu od mojego poprzedniego porodu i do tej pory nie zawracałam sobie głowy takimi pierdołami jak to, że będzie boleć. Może to dlatego, że Manię urodziłam w pół godziny, a może dlatego, że faktycznie mam wybiórczą amnezję i z porodu pamiętam tylko to co chcę. Nie wiem. Wiem natomiast, że od kilku dni, amnezja mi się cofa, przypominam sobie coraz więcej szczegółów porodu i coraz bardziej się go boję. Zapewne to takie zwykłe lęki ciężarnej, ale może też, narodzinom Mai nie towarzyszył tak koktajlowy nastrój jak to pamiętam. Przypomina mi się ból, przypomina mi się przerażenie w oczach męża, przypomina mi się jak położna zrywa się od biurka i pędem biegnie do mnie żeby odebrać poród. Pamiętam też słowa położnej gdy przyszła przemiła Pani ginekolog: ” Mamy tu pęknięcie II stopnia” i odpowiedź Pani doktor: ” No chyba raczej III”. Pamiętam to wszystko coraz dokładniej i jestem coraz bardziej przerażona!
Zawsze mówiłam wszystkim w koło, że rodzić to ja mogę, że ciąża jest dla mnie ciężarem, ale sam poród to tzw. pikuś i teraz chyba wyjdę na hipokrytkę, bo cofam te słowa! Na dzień dzisiejszy nie lubię ciąży i nie lubię porodu. Kocham moją brzuszkową córcię, ale byłoby fajnie gdyby dało się zrobić tak, że idziesz do szpitala, wyłączają Cię na pół godziny, nic nie czujesz, nic nie pamiętasz, a gdy się budzisz masz swoje wymarzone, ukochane dziecko przy piersi. Aaaa! no i do tego wszystkiego potem też ma nie boleć! Tak wygląda moja wymarzona wizja porodu, nierealna, surrealistyczna, może trochę głupia. Jedyne co aktualnie dodaje mi sił to wiara w to, że scenariusz poporodowy tym razem będzie podobny jak dwa i pół roku temu. Tzn, pójdę rodzić, urodzę, nic nie będę pamiętać i wrócę do domu co prawda obolała, ale z piękną córeczką pod pachą. Tak sobie głupio marzę, ale wierzę w moc tej amnezji poporodowej i jedynie to sprawia, że jakimś cudem udaje mi się ponownie zasnąć w nocy gdy budzą mnie makabryczne sny…
http://moje-macierzynstwo.blog.pl/2017/03/02/amnezja-mi-sie-cofa/