Uchwycone chwileKategorie: Żyj chwilą Liczba wpisów: 25, liczba wizyt: 59391 |
Nadesłane przez: dagmaruffka 22-06-2014 14:26
Zbliża się ten niby najpiękniejszy dzień w życiu. Dla mnie on taki cudowny nie będzie niestety. Miesiąc przed ślubem zaczynają się kłótnie między rodzicami - jego a moimi. Jedna strona chce robić wesele tak i tak, druga się nie wtrąca w to, a my.. stoimy po środku i patrzymy na to co się dzieje. Nasze zdanie się nie liczy, zaczynamy robić wszystko tak jak oni każą..
Nie, nie jestem szczęśliwa w tym momencie, nie tak wyobrażałam sobie swój ślub. Moje marzenia poszły gdzieś w dal..
Wszystko idzie nie tak jak z D. planowaliśmy. Jedno co zostało na swoim miejscu - to nasza miłość. Czy ze ślubem, czy bez ślubu i tak będziemy ze sobą i tak. A to się dla nas najbardziej liczy.
Miłość nie jest na pokaz, ale chcieliśmy stać się rodziną i cieszyć się tym wśród naszych najbliższych rodzin - dziadków, rodziców, świadków i chrzestnych. Nie chcieliśmy zapraszać nikogo więcej. Wiele razy myśleliśmy nad gośćmi. Aż w końcu doszliśmy do wniosku, że resztę rodziny zaprosimy jak będziemy brali ślub kościelny.
Cieszyliśmy się z tego, że każdy dzień przyblizał nas do bycia juz Państwem R. Tak było do tego felernego dnia.. Teraz każdy dzień jest płaczem, kłótniami przeplatanymi z uśmiechem na twarzy. Co dalej..? Czy jest sens brania ślubu, ślubu kościelnego ze względu na jednych z rodziców..? Nie ma.. ale widocznie tak musi być.
Nie patrzę już na to, że nie będę szczęśliwa, że robię coś pod kogoś. Patrzę na to z innej strony - ze strony tych rodziców. Niech oni będą zadowoleni. Ja nie muszę być.
Mój wymarzony ślub..? Nie, to nie jest biała suknia, welon i pięknie ustrojony samochód. Juz jako mała dziewczynka wyobrażałam sobie ślub skromny, bez gości. Najlepiej gdzieś podczas urlopu z ukochana osobą - jak to się mówi - na spontana. Później radość, że jesteśmy rodziną, małżeństwem i opowieści, że tak bardzo się kochamy, że nie zależy nam na wielkim weselu, dla nas wystarczy coś skromnego, dla przypieczętowania naszej miłości.
Tak, wiem, że marzenia a prawdziwe życie to całkiem co innego. Ale.. wydaje mi się, że nasze uczucia i odczucia są najważniejsze, bo w końcu to nasz dzień.
Kiedy jestem naprawdę szczęśliwa? Wtedy, kiedy ON jest obok mnie, kiedy uśmiecha się do mnie, patrzy na mnie. Wtedy kiedy łapie mnie za rękę i mówi "tylko z Tobą chcę żyć, nie chcę żadnej innej". Wtedy wiem, że dla niego nie liczy się żadne wesele, żaden ślub, tylko ja i to co do siebie czujemy.
Kocham go, bardzo go kocham. Jest mi z nim wspaniale. Tak - jesteśmy dla siebie - oboje to wiemy, czujemy.. Czy ze ślubem, czy bez ślubu i tak będziemy ze sobą.
"Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć."