FilmComment- grafomaństwo kinomaniaka...Kategorie: Film i Telewizja Liczba wpisów: 27, liczba wizyt: 48457 |
Nadesłane przez: Kony 21-05-2014 21:08
DRIVE
Produkcja nie jest najświeższa- premiera światowa miała miejsce w maju 2011 roku. U Nas w Polszy pojawiła się nieco później (dokładnie we wrześniu 2011) i przeszła bez echa jak ogromna liczba produkcji wartych uwagi.
Od razu zaznaczę, że do filmu podchodziłem z czystą głową- nie wiedziałem o nim nic ponad to, że zapoznałem się z opisem producenta, oceną na jednym z popularnych portali i obsadą. Jako, że motoryzację uwielbiam, a dodatkowo film nie jest zbyt długi, otworzyłem piwko, zrobiłem popcorn i z drugą połówką (domniemanie tą lepszą) zasiadłem do oglądania.
Jak każdy logicznie myślący człowiek spodziewałem się dynamicznych pościgów, palonej gumie w ogromnych amerykańskich krążownikach i wyciu policyjnych syren. Już pierwsze kadry wypełniły me serce nadzieją na niezapomniane przeżycia- produkcja stylizowana jest na dawne kino amerykańskie. Od razu do głowy przyszedł mi klasyk- Bullit! Jednak Drive nie jest kinem drogi i różnice są dość znaczne.
Po kilku minutach jednego byłem pewny- ścieżka dźwiękowa i sam montaż (nie tylko dźwięku) urywają głowę! Kino starej szkoły, gdzie nie uświadczymy efektów specjalnych czy obrabiania komputerowego! Świetna robota na każdym szczeblu! Co najważniejsze, to wrażenie nie opuszcza widza aż do ostatniej sceny- produkcja złożona jak idealnie pracujący silnik.
Duże brawa należą się także za grę aktorską, i to nie tylko dla Ryana Goslinga, który jest odtwórcą głównej roli. Aktorzy drugoplanowi (w szczególności Albert Brooks, Carey Mulligan i Bryan Cranston) wykonali świetną robotę. Nie znaczy to, że reszta się nie popisała, po prostu kreacje tych aktorów zrobiły na mnie największe wrażenie i najbardziej zapadły mi w pamięci.
Dodatkowo sam film zaskakuje- sceny przemocy są naprawdę soczyste i mocne, w dodatku pokazane mało Hollywoodzko- po prostu, jak ktoś dostaje w mo…ę a potem mokasynem po łbie istnieje raczej małe prawdopodobieństwo, że po chwili wstanie i z uśmiechem będzie kogoś sam okładał. Coś jak w życiu…
Jest jedna rzecz, która po obejrzeniu wyjątkowo mnie zaskoczyła i nie daje mi spokoju. Mianowicie, nie jestem w stanie zidentyfikować się z głównym bohaterem. Zwykle jest odwrotnie- jak facet zabija gangsterów na ciekawe sposoby, człowiek w duchu się uśmiecha i wmawia sobie, że sam by ich chętnie pochlastał na kawałki, potem wsiadł do kapitalnej fury i odjechał w stronę zachodzącego słońca. Jednak obserwując poczynania bohatera granego przez Ryana Goslinga miałem, delikatnie mówiąc, mieszane uczucia. Ten gość trochę mnie przeraża… I muszę powiedzieć, że jest to kolejna rzecz, która wyróżnia ten film pośród innych filmów akcji. Takich smaczków jest więcej, i za to takie filmy trzeba doceniać!
Żeby się nie rozpisywać postaram się o podsumowanie. Może ono zaskakiwać, ale wciąż nie mam pewności co do tego, jak bardzo „Drive” mi się podobał. Jest w tej produkcji coś, przez co nie wiem jak bardzo powinienem być zadowolony. Niezależnie od tego uważam, że ten film po prostu TRZEBA OBEJRZEĆ i wyrobić sobie własne zdanie na jego temat. I jak ze wszystkim, co nietypowe- sporej grupie ludzi się nie spodoba. Niech największym wabikiem dla Was, Czytelników, będzie to, że po zakończonym seansie pomyślałem o filmach Michaela Manna- większej zachęty nikt nie powinien potrzebować…
MOJA OCENA: 7,5/10