We wtorek 6 sierpnia- był ten ciężki dla nas dzień-
dzień pogrzebu dziadzia.
Płakałam, to było do przewidzenia.
Serce waliło mi jak oszalałe, choć nadal jeszcze nie mogę uwierzyć, że dziadzia z nami nie ma.
Wydaję mi się, jakby był w szpitalu,
i za parę dni miał do nas wrócić.
Niestety...wydaję mi się i to jest najgorsze.
Myślę o nim non stop.
Kładę się na słońcu, z Liwką przy basenie, myślę o dziadziu,
rysujemy kredkami- myślę o dziadziu,
zamawiamy pizzę- myślę o dziadziu, że też by z nami zjadł.
Dziadziu będę o Tobie myśleć zawsze!
Liwia dostała w prezencie od swoich dziadków,
autko do sterowania.
Pomyślałam sobie, że pomysł jest to średni,
bo przecież, trzeba do tego większych umiejętności niż, dziecka 22 miesięcznego.
Myliłam się.
Umiejętności takiego szkraba, doskonale starczają do posługiwania się
takim gadżetem, no i teraz wychodzi na to,
że nikt inny nie ma prawa się bawić samochodzikiem tylko Liwka.
Autko jest naprawdę czadowe, bo świeci, gra,
a jakie robi kosmiczne triki, to głowa mała.
Oczywiście młoda rozpracowała te samochodowe "wygibasy",
w parę chwil zabawy, więc jeżeli myślicie nad zakupem takiego wynalazku dla swoich maleństw,
z nadzieją, że to Wy będziecie się tym bawić to...
drodzy rodzice- mówię Wam- jesteście w błędzie,
dziecko nie dopuści Was do swojej nowej zdobyczy.
Młoda dostała też pistolet bańkowy, ale ten po dwóch seriach-
ładowania płyny do baniek wymiękł.
Chyba chiński producent nie przewidział, że jakieś dziecko,
może tak uwielbiać łapać bańki,
i będzie się domagało ich non stop.
Liwka ostatnio wstaje znów z kurami.
6 rano- a nasza córeczka już jest na nogach.
Budzą ją kościelne dzwony.
Próbowaliście już różnych patentów, chociażby z zamykaniem szczelnie okien,
co by te dzwony było mniej słychać,
ale nie pomogło.
Dlatego też mama chodzi do godziny 10 jak zombie,
i marzy tylko o chwili wytchnienia, gdy dziecko pójdzie spać,
żeby nadrobić chwilą spokoju przy kawie, tą ranną pobudkę.
Co najlepsze pies jest bardzo zadowolony z faktu,
że mała tak wcześnie się budzi,
bo bezproblemowo może iść wcześniej na spacer i mało tego ma do tego spaceru kompana,
który jeszcze nie narzeka, że jest tak wcześnie,
ale się z nim pobawi.
No i tak ostatnio o 6 z minutami Liwia i Gaspar bawili się plastikową butelką na zewnątrz.
Dobrze, że robili to w miarę cicho i nie pobudzili sąsiadów-
choć kto wie, ale jak na razie nikt się nie skarżył.
Poza tym, jak zwykle mamy pod górkę.Tym razem z samochodem, a dokładnie ze wspaniałą częścią jaką jest turbina.
Mechanicy, zwani żartobliwie "fachowcami",
prawie od miesiąca męczą się z tym elementem, tak więc mężul mój
musi przemieszczać się Turbo Pandą bez klimy,
zamiast swoją chłodną bryką.
No cóż...niech nie narzeka, bo busy jeszcze jeżdżą,
a chyba jednak woli wygodnie wozić dupkę,
co jednak nie zmienia faktu, że drugiego auta nadal brak...
ma być podobno jutro, ale kto wie jak to będzie.
Gaspar to nie jedyny czworonożny przyjaciel naszej córci.
Jest też Funia, Jamal oraz Brunuś.
Liwia widać tak się zaangażowała w nowe "znajomości", że wspólnie
z psami stróżuje na podwórku babci Ani.
W poniedziałek odwiedzając teściową i szwagierkę,
Mateusz wpadł na pomysł ogniska z kiełbaską.
Nie była to żadna posiadówka ani impreza domowa,
tylko zwyczajna kolacja, na której daniem głównym była podwawelska smażona na patykach.
Mmmmm, pychota była, tylko jedno zakłóciło nasz spokój,
a mianowicie masa komarów.
Nie dało się siedzieć na świeżym powietrzu.
Po usmażeniu kiełbasy, ewakuacja do domu była natychmiastowa.
Te małe komarzaste sępy, tylko czekały, aż ktoś wyściubi nos zza drzwi.
To lato jest bardzo obfite w te nieznośne owadziory.
U Was też jest tak dużo komarów?
Zamknij