Tak jak wspominałam już wcześniej- Dzień Dziecka, trwał u nas dwa dni-
podejrzewam, że u większości rodziców, tak właśnie było, bo dużo imprez,
z tej okazji, odbywała się w niedzielę, czyli dzień bo święcie dzieciaczków.
My sobotę spędziliśmy niestety głównie w sklepie.
Dzień zaczął nam się bardzo dobrze-
bawiliśmy się od rana, balonami- takimi z których można tworzyć zwierzątka, kwiatki itp.
Mama musi troszkę poćwiczyć, bo jak na razie robiłam wszystko, na "czuja",
ale obiecuję, że poszperam w internecie, i nauczę się robić ładnego pieska i żyrafę i inne stwory.
Mała dość późno poszła spać, dlatego jej sobotnia drzemka była dłuższa niż zwykle,
co oczywiście przesunęło nam plany w czasie, i wszystko było opóźnione,
i obiad, i wyprawa po prezent.
Dlatego po jedzeniu, szybko zbieraliśmy się do sklepu- najpierw spożywka, a później czas na przyjemności,
i miejsce docelowe, naszej całej eskapady- Dreamland-ogromny sklep z zabawkami.
Liwia czuła się tam jak ryba w wodzie.
Najpierw zaatakowała, bujaczki, a gdy zobaczyła piłki, nie trudno się domyślić, że wszystkie były wtedy jej.
Udało nam się wynegocjować, że weźmie tylko jedną, padło na tą z pszczółką Mają,
ale pewnie tylko dlatego, że nie było takiej na której byłaby Myszka Miki.
Oprócz piłki Liwia wybrała sobie hawajski naszyjnik i bransoletkę-
jak ona to dojrzała, to ja nie wiem?
Prezentem głównym, była mata taneczna z utworami zespołu K3,
niestety okazał się to pechowy prezent.
Musieliśmy ją najpierw wymienić, bo po otwarci pudełka, okazało się, że jest przerwana,
a gdy już mięliśmy nową w rękach, i rozpakowaliśmy ją w domu,
stwierdziliśmy, że nasza kruszyna, jest jeszcze za mała na taką matę.
Nie podświetlają się na niej kroki, tylko wyświetlają się na małym wyświetlaczu, co już nie jest tak interesujące, jak przypuszczaliśmy.
Trudno.
Dzisiaj poniedziałek, więc czeka nas wyprawa, do sklepu, i wymiana na coś innego.
Prawdopodobnie będą to klocki, albo nowa dzidzia, do wózka małej.
W sobotę wieczorkiem, mięliśmy miłych niespodziewanych gości.
Odwiedziła nas chrzestna Liwunii z mężem,
oraz z...naszym nowym lokatorem: pieskiem Uszkiem.
Uszek jest beżowym pieskiem, który szczeka, mruczy, i obraca się, gdy się go pogłaska.
Ojjj jaka radość była w moim dziecku, gdy rozpakowała prezent.
Tak, uszek to teraz zabawka numer jeden.
A niedziela?
Niedziela, była dość szalona, bo pojechaliśmy na pokazy rycerskie, które odbywały się,
w pobliskim parku.
Było świetnie, choć, gdy udaliśmy się na główną bitwę,
Liwia zaczęła płakać, zresztą co ja mówię,
nie tylko Liwia. Był tam koncert płaczących dzieci.
Wystrzały z armat, były tak głośne, że aż trzęsła się ziemia pod nogami, dlatego, musiałyśmy się
troszkę oddalić z tamtego miejsca.
Całe szczęście lody, zrekompensowały wszystkie smutki.
Jadłyśmy lody śmietankowo-czekoladowe, były tak pyszne, i tak ogromne,
że we dwie ledwo dałyśmy sobie radę.
Liwia dostała od cioci i wujka, wspaniałego drewnianego błazna.
Super zabawka, i faktycznie, nie ma to jak, naturalne materiały.
Dzisiaj odbył się pierwszy spacer z błaznem:
Tak właśnie minęły, nam dwa weekendowe dni pod hasłem "Dzień Dziecka".
Ufam, że Wasze były równie udane.
Zamknij