Artykuł promocyjny Opublikowany przez: IwonaSza 2013-07-08 22:15:26
Bohaterką książki „Mama w czterech ścianach” (wyd. Prószyński i S-ka) jest Joy, świeżo upieczona mama małego Zacha. Chociaż kocha swego syna nad życie, czasem ma ochotę uciec od niego z krzykiem!
Blaski i cienie macierzyństwa
Odkąd na świat przyszedł Zach, Joy chodzi w tych samych dresach. Kocha swoje dziecko, lecz nie może znieść nieobecnego ciałem i duchem, obsesyjnie poświęconego pracy męża oraz jego wiecznie wtrącającej się matki. Na pomoc własnej mamy, zajętej planowaniem czwartego ślubu, nie ma co liczyć. Joy jest kobietą na skraju załamania nerwowego, lecz wierzy, że odrobina snu i czekolady z powodzeniem rozwiąże jej problemy… do chwili gdy w mieście zjawia się jej były chłopak. Ten sam, którego sekretnie kochała w dniu swojego ślubu. Joy była kiedyś ponętną i pewną siebie singielką. Kim jest teraz? Kiedy usiłuje to ustalić, jej mąż niespodziewanie znika.
„Mama w czterech ścianach” to szaleńczo zabawna, boleśnie szczera, podnosząca na duchu książka o kobiecie odkrywającej blaski i cienie macierzyństwa.
Przeczytaj fragment, zapragniesz poznać całość:
Czy ja krzyczę? Nie powinnam tego robić. Obudzę dziecko. Och, Boże, jak ja kocham to maleństwo. Ale obawiam się, że zagarnęło całą moją miłość i w sercu nie mam już miejsca dla nikogo innego. Co jest dość zaskakujące, bo moje piersi tak bardzo się powiększyły, że mogłabym zrobić karierę w jakimś programie rozrywkowym. Mój mąż, mistrz w robieniu lemoniady z – no cóż, melonów – wykorzystał ten moment obrzęku, jak to się fachowo nazywa, i uwiecznił mój biust na zdjęciach. W trakcie laktacji każda z piersi waży dwa razy więcej niż dziecko. Hej! Zdaje się, że mój mąż wreszcie zaczął mnie zauważać. Albo przynajmniej jakąś część mnie.
Uwielbiam swoje dziecko. Nie, naprawdę, mogłoby się wydawać, że nie, ale jest świetnie. To najlepsza robota ze wszystkich, jakie miałam do tej pory, lepsza niż układanie książek na półkach w bibliotece (na studiach), catering (po studiach) i praca jako edytora freelancera (moje ostatnie prawdziwe dorosłe zajęcie, które miało przynajmniej coś wspólnego z moim dyplomem z anglistyki). Macierzyństwo to jedyna robota, w której przez cały dzień możesz chodzić w piżamie i leżeć w łóżku, ile chcesz, co jakoś umyka powszechnej uwadze. Ale nie jest to wyłącznie czysta przyjemność. To nie jest czysta przyjemność przez większość czasu. Ale mówią mi, że to minie. Bywa, że kładę się na podłodze i płaczę, a mój mąż zamyka się w łazience ze swoim Nintendo i spędza tam godzinę na załatwianiu się. A ja płaczę, bo też tak chcę. Marzę o tym. Chcę się wysrać i mieć godzinę dla siebie. I mimo uporczywych zaparć, łez i bólu przy wypróżnianiu się jestem na każde zawołanie. Jestem nowo otwartym sklepem sieci 7-Eleven. Jestem dostępna cały dzień i całą noc.
Kiedy jestem sama, czyli przez większość czasu, chodzę po domu topless, bo nie widzę żadnego powodu, dla którego miałabym nosić stanik czy koszulkę. Moje piersi stały się publicznym dobrem, przynajmniej na poziome lokalnej społeczności. Dziecko ssie mniej więcej co dziesiąty oddech, który bierze. Jestem fabryką mleka czynną całą dobę. Jestem mokrym snem każdego mężczyzny – cycata laska w pełni dyspozycyjna. Właściwie to chyba przesadziłam. Z całą pewnością nie jestem niczyim mokrym snem. Zaczęłam nazywać mój brzuch Brzuszydłem, żeby okazać mu więcej czułości. Moje ćwiczenia na niego polegają na tym, że kładę się na podłodze i oddycham. Aerobik ćwiczę w drodze do skrzynki na listy. Kiedy idę podjazdem, żeby wyjąć pocztę, czuję się jak więzień, który właśnie wyszedł na wolność. Słońce mnie razi. Leżę w łóżku, próbuję się zdrzemnąć i słyszę, jak córki sąsiadów bawią się w ogrodzie. Nie śpię; leżę i myślę o tym, jak bardzo ich nienawidzę. Rozmyślam o tym, że one mają wszystko, nawet płaskie brzuchy. Nawet waginy, które wyglądają jak waginy i nikt nie musi im tego wypominać. Moją jedyną bronią jest czas i żałosna nadzieja, że któregoś dnia to one będą klęczeć przy łóżku na kółkach ufajdane kałem, krwią i smółką i będą błagać o leki, a ich szczupłe białe tyłki będą drżeć, kiedy z hukiem wpadną do windy jadącej do macierzyństwa.
Książka „Mama w czterech ścianach” ukazała się nakładem Prószyńskiego i S-ki. Do nabycia w dobrych księgarniach i na www.ksiegarnia.proszynski.pl
IwonaSza 2013.07.19 00:29
Macierzyństwo nie zawsze jest łatwe, a mama nie zawsze uśmiechnięta i pełna wigoru.
Mariola1811 2013.07.09 13:34
Zapowiada się fantastycznie:) Lubię takie książki, więc na pewno sięgnę po "Mama w czterech ścianach"!
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.