Opublikowany przez: Marcin1984 2011-01-14 08:22:09
Justyna:
Rozstałam się chłopakiem a koleżanki z klasy postanowiły poprawić mi humor i bez porozumienia ze mną wysłały mój anons do Gazety Olsztyńskiej, do rubryki „Poznajmy się” – zaczyna swoją historię Justyna. – O istnieniu tego ogłoszenia dowiedziałam się dopiero, gdy przyszła do mnie przesyłka od „Gazety” z odpowiedziami na „moje ogłoszenie”. Wybrałam z nich kilka listów, na które postanowiłam odpowiedzieć. Był wśród nich list od Tomka…
Z większością z tych chłopaków kontaktu nie udało mi się dłużej utrzymać, jedynie Tomek sprawiał wrażenie fajnego faceta. Postanowiłam więc zaprosić go na swoją „18”.
Tomek:
Gdy dostałem zaproszenie na urodziny, niewiele myśląc kupiłem kwiaty, prezent, wsiadłem do swojego czerwonego malucha i pojechałem do Justyny – mówi Tomek. – Byłem cały zestresowany, ale dojechałem. Nie było dla mnie przeszkodą pokonanie sześćdziesięciu kilometrów, które dzielą Nidzicę od Olsztyna. Muszę przyznać, że impreza była drętwa, a rozmowa z Justyną wcale się nie kleiła. Myślałem, że to koniec naszej krótkiej znajomości…
Justyna:
Postanowiliśmy dać sobie jednak szansę. Za kilka dni znów się spotkaliśmy, potem znowu i znowu. Po około miesiącu takich podchodów jakaś chemia między nami zadziała i postanowiliśmy, że będziemy razem.
Tomek:
Z czasem zaczęliśmy rozumieć się w pół słowa. Choć mówią, że dwoje bliźniąt nie może stworzyć dobrej pary (oboje są urodzeni w czerwcu – red.), to nam się udaje – opowiada Tomek. - Justyna to ciepła, opiekuńcza, towarzyska i dobrze zorganizowana osoba. Dobrze nam było razem, dlatego po półtora roku oświadczyłem się jej.
Justyna:
To było na kilka dni przed moim wyjazdem do Danii. Jechałam na kilka miesięcy do pracy, wszystko było zaplanowane, przygotowane, a tu taka niespodzianka. Byłam przeszczęśliwa, gdy Tomek poprosił mnie o rękę i oczywiście zgodziłam się zostać jego żoną. Czas spędzony w Danii był za to bardzo trudny, ponieważ strasznie tęskniłam za moim narzeczonym. Gdy wróciłam, zamieszkaliśmy razem u moich rodziców i zaczęliśmy planować ślub.
Tomek:
Mieszkanie z teściami było ciekawym przeżyciem. Mamy ze sobą dobry kontakt, dlatego bardzo dobrze mieszkało nam się pod jednym dachem. Wiadomo, jak każdy marzyliśmy o swoim mieszkaniu, ale z drugiej strony cieszyliśmy się z tego, że mamy gdzie mieszkać i możemy być razem.
Justyna:
Ślub zaplanowaliśmy na dzień moich 21 urodzin, czyli na 7 czerwca 2003. Byłam świeżo po maturze, więc w tym roku jedno wielkie przeżycie goniło drugie. Jedynie mój ojciec nie był do końca zadowolony i chyba się na nas obraził, ponieważ dopiero w dniu ślubu dowiedział się, w jaki sposób się poznaliśmy. Był tym bardzo zdziwiony, i długo nie mógł uwierzyć w to, jak się poznaliśmy. Minęło jednak trochę czasu i wszystko wróciło do normy, znów wszyscy mamy ze sobą świetny kontakt.
Tomek:
Po ślubie pojechaliśmy do pracy do Warszawy. Praca w jednej firmie nie była jednak dobrym pomysłem, ponieważ w pewnej chwili czuliśmy już przesyt. Widzieliśmy się w domu, widzieliśmy się w pracy. Od rana do nocy ciągle razem. Nie mieliśmy czasu nawet zatęsknić za sobą i przyznam, że wspólna praca zaczęła nas męczyć. Na szczęście Justyna zaszła w ciążę i wróciliśmy do Olsztyna.
Justyna:
Byliśmy młodzi, oboje pracowaliśmy, więc w momencie, gdy okazało się, że zostanę mamą, chciałam mieć pod bokiem bliskich, którzy mogliby pomóc nam się zająć dzieckiem. Tomka na powrót do Olsztyna długo namawiać nie musiałam. Spakowaliśmy się i wróciliśmy do rodziców. Mąż szybko znalazł tu pracę, ja byłam w domu i dbałam o naszą kruszynkę. Łukasz urodził się 9 grudnia 2005 roku. Byliśmy strasznie szczęśliwi…
Tomek:
Dziecko było bardzo przez nas wyczekiwane. Gdy dowiedziałem się, że Justyna jest w ciąży nie wiedziałem, co zrobić ze sobą – taki byłem szczęśliwy. Powrót do Olsztyna okazał się dobrym pomysłem, ponieważ Łukasz okazał się bardzo absorbującym dzieckiem. Mieliśmy z nim sporo problemów i gdyby nie pomoc rodziców, nie wiem, jak byśmy sobie poradzili…
Justyna:
Po roku siedzenia z dzieckiem w domu wróciłam do pracy. W zasadzie to nie wróciłam, tylko znalazłam sobie nową – w kwiaciarni. To było bardzo dobre posunięcie, ponieważ dziecko, które nie jest całą dobę z mamą jest samodzielniejsze. Choć Łukasz jest bardzo ruchliwy i absorbujący, babcie chętnie z nim zostawały, a gdy miał prawie trzy latka poszedł do przedszkola. To była dobra decyzja, bo Łukasz w momencie, gdy zaczął spotykać się z rówieśnikami, zdecydowanie szybciej i lepiej zaczął się rozwijać. Dziś ma już pięć lat, a wciąż jest jedynakiem…
Czy planujecie drugie dziecko? Tak – mówią zgodnie Justyna i Tomek. - Jesteśmy szczęśliwi, ale uważamy, że możemy być jeszcze bardziej. Mamy nadzieję, że dane nam będzie jeszcze raz zostać rodzicami…
rozmawiał:
Marcin Osiak
m.osiak@familie.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Justyna mama Łukasza 2011.02.15 22:40
Dzięki.
178.56.*.* 2011.02.12 09:22
Justa kolejnych szcześliwych lat:0 agnieszka i julka z ketrzyna:)
Justyna mama Łukasza 2011.02.09 22:25
A co tu ma matematyka bo nie kumam?????
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.