Jak rzuciłem palenie... - Artykuł
Znajdź nas na

Tworzymy społeczność rodziców

Polub Familie.pl na Facebooku

Poleć link znajomym

Jak rzuciłem palenie...

Jak skutecznie rzucić palenie...

Jak rzuciłem palenie…

Nie palę! Rzuciłem to świństwo jakieś 20 lat temu, w pewien wrześniowy poranek, po długiej nocnej imprezie… Męczyłem się jakiś tydzień lub dwa, ale potem było już tylko lepiej. Gdy w ostatnich podrygach  nałóg chwytał ostro za gardło, broniłem się jak umiałem. Wsiadałem na rower i pędziłem do zmęczenia po okolicznych lasach, górkach, dołach i głęboko przy tym oddychając.  Mogłem sobie na to pozwolić, bo byłem na urlopie. Teraz myślę, że gdybym wtedy pracował, to z rzuceniem palenia nie poszłoby mi tak łatwo, stosunkowo łatwo…

Gdy po tygodniu wróciłem do pracy i kolega zapalił przy mnie „gluta”, od razu źle się poczułem. Zemdliło mnie i doznałem zawrotu głowy. Poprosiłem, żeby nie palił przy mnie. Spojrzał ze zdziwieniem i bez zrozumienia, ale wyszedł. Z oporami, ale przestał palić w pokoju. To był sukces…

Nie rzuciłem palenia znowu tak łatwo i bez przygotowania. Wcześniej, przez wiele miesięcy – jakby przeczuwając co będzie później, tłumaczyłem sam sobie, że przecież nie urodziłem się z papierosem w ustach, że palenie jest naprawdę szkodliwe i że przez nie pewnie prędzej umrę w cierpieniach na raka płuc. Może brzmi to naiwnie, może trochę  śmiesznie, ale zadziałało, pomogło i dałem radę.  Rzuciłem to świństwo i po 20 latach (jak za zabójstwo) wyszedłem wreszcie z tego i stałem się wolnym człowiekiem.

Dzisiaj nie mam już porannego kaszlu ani zadyszki. Mogę swobodnie wejść na IV piętro, a nawet wbiec jeszcze wyżej i „zaoszczędziłem” blisko 90 tys. zł.! Teraz z ubolewaniem i troską patrzę na młodych ludzi, którzy na ulicy, przed szkołą, z uśmiechem na ustach zaciągają się śmierdzącym i rakotwórczym dymem. A gdy podczas wizyty w ośrodku zdrowia z bólem gardła lekarz podchwytliwie pyta czy palę, to z uśmiechem odpowiadam, że nie i tym samym wytrącam mu z ręki uniwersalną przyczynę  wszelkich bólów gardła, kaszlu i infekcji. Medyk musi więc pogłówkować, bo nigdy nie jest tak prosto i łatwo…

Wiem, wiem…

Że z nałogiem trudno się walczy, bo wróg mocny i jak się okopie na pozycjach, jak się zasadzi i jak przypnie, to łatwo nie będzie. O wódzie – koleżance papierosa mówią np., że człek ją leje w gębę, a ona wali na ziemię, a potem w … ziemię. Ale nawet będąc na ziemi trzeba się natychmiast podnieść. I zawsze warto walczyć do końca – aż do chwili, gdy będziemy żałować tych lat w okowach… Wtedy już wygraliśmy…


Zbigniew.W.