Opublikowany przez: Marcin1984 2010-07-12 18:55:30
Jak go zapamiętamy? Na pewno jako mistrzostwa bez zbyt wielu indywidualności. Żelazna taktyka, zwłaszcza na tego typu imprezach wyklucza indywidualne popisy. Choć pokazało się kilku piłkarzy - trudno mówić tu o jakiejś gwieździe, której grą zachwycalibyśmy się na tych mistrzostwach. Na pewno był to także mundial niespodzianek. Wiadomo, że takowe są na każdej imprezie, w Afryce było ich jednak dużo. Kolejną z pamiątek pomundialowych był niestety brak dopingu. Szaleńcze trąbienie doprowadzało do szału wszystkich zarówno na stadionie, jak i przed telewizorami. Próżno oczekiwaliśmy finału licząc, że może choć tam kibice obu drużyn zafundują nam w końcu klasyczny doping. Nic z tego!
Czy było zatem źle? Ależ nie! Pozwolę sobie na subiektywną ocenę tej imprezy.
Plusy:
Jabulani! - napisałem wcześniej, że nie było zbyt dużo gwiazd na mundialu. Ale ona była numerem jeden! Współautorka przepięknych bramek, badana nawet przez NASA specjalnie przygotowana na ten mundial piłka. Można zaryzykować stwierdzenie, że wystarczyło celnie i mocno strzelić w kierunku bramki, by być pewnym trafienia. Przesada? Oczywiście, ale w przypadku Jabulani nie taka wielka przesada. Liczba przepięknych goli na tych mistrzostwach na pewno przekroczyła średnią (gdyby takową subiektywną średnią ktoś obliczył).
Bramki - dzięki nietypowej piłce mieliśmy wysyp naprawdę pięknych goli. Wyczuwało się jednak irytację bramkarzy - całe ich szkolenie okazywało się bezużyteczne w obliczu nietypowego lotu piłki. Ucieszeni byli za to kibice, co i rusz wzdychając z zachwytu. I słusznie, wszak bramki są solą meczu. A zwłaszcza takie bramki...
Poziom - mało meczów było nieatrakcyjnych dla kibica. Piłkarze postarali się by - z nielicznymi wyjątkami - mecze były strawne i ciekawe dla widza. Kilka z nich na pewno zapamiętamy, jak choćby potyczki Niemców z Argentyną, Danii z Kamerunem czy Włochów ze Słowacją.
Minusy:
Sędziowanie - koszmarne. Tylu błędów na imprezie rangi mistrzowskiej być nie powinno. Czas już odeprzeć śmieszne argumenty Blattera i wprowadzić powtórki video. Jak mają się czuć piłkarze, których trud został zniweczony przez jedną decyzję sędziego? Przynajmniej na Mistrzostwach Świata (i kontynentalnych) warto zadbać o obiektywizm zawodów.
Wuwuzele - czasami kibice potrafią wymyślić coś konstruktywnego. Meksykańska fala do dziś upiększa mecze. Niestety, afrykańskie trąbki kompletnie zabiły doping i dźwiękowo upodobniły mecze do kłótni tysięcy trzmieli. Ani to piękna, ani sensu nie miało. Szkoda, że te mistrzostwa zapamiętamy między innymi z takiego koszmarnego powodu.
Bezpieczeństwo - miało być bezpiecznie, ale nie było. Napady na dziennikarzy zdarzały się nagminnie, dwukrotnie w czasie mistrzostw na murawie znaleźli się nieproszeni goście (w tym raz podczas finału). Owszem, byli to nieszkodliwi maniacy, co jednak, gdyby to byli uzbrojeni szaleńcy?
Gwiazda mistrzostw:
Wybór trudny, nietypowo zatem wskażę piłkarza, który może nie błyszczał efektownymi golami czy dryblingami, jednak jego praca dla całego zespołu i odpowiedzialność za wynik i grę w każdym meczu były imponujące. Dodać należy do tego żelazną kondycję i konsekwentne parcie naprzód. Najlepszym zawodnikiem mistrzostw według mnie był Bastian Schweinsteiger z Niemiec.
Rozczarowanie mistrzostw:
Jak się okazuje, włoski na żelu i świetne występy w reklamach nie zawsze przekładają się na boiskowe sukcesy. Miał być siłą napędową swej drużyny na mistrzostwach, tymczasem nie pokazał kompletnie nic, obchodząc bokiem każdy mecz. Tytuł najbardziej przepłaconej, kompletnie bezosobowej antygwiazdy tych mistrzostw bezapelacyjnie powinien trafić do Christiano Ronaldo z Portugalii.
Najlepszy mecz:
Włochy-Słowacja z fazy eliminacyjnej. Przepiękne bramki, dramaturgia do samego końca, upokorzenie, ale też i walka do końca faworyta i profesorskie rozegranie zawodów przez skazanych na porażkę Słowaków. Przepiękne widowisko.
Najsłabszy mecz:
Chyba nie znajdziemy na imprezie nudniejszego meczu niż Paragwaj-Japonia z 1/8 finału. Znikoma ilość akcji, usypiające tempo i kompletna bezradność obu drużyn przedłużyły męczarnie widzów o czas dogrywki i rzuty karne. I tylko podczas wykonywania karnych było troszkę emocji, to jednak zdecydowanie za mało. W tej fazie mistrzostw można i powinno się oczekiwać czegoś znacznie więcej.
Najlepsza drużyna:
Niemcy! Rozegrali sześć kapitalnych meczów, niestety w tym jednym, najważniejszym - coś się zacięło. Ale piękny mecz z Anglią, równie dobry, profesorsko rozegrany z Argentyną na pewno pozostaną na dłużej w pamięci. Niestety, mistrzami świata nie zostaje drużyna, która gra najefektowniej, ale ta, która wygra finał. Brutalne piękno futbolu.
Najgorsza drużyna:
Ex-aequo - Francja i Włochy. Finaliści poprzedniego mundialu okazali się bezsilni. Ich występy to całkowita klapa. Pozbawione stylu i chęci walki, bezradne drużyny już po fazie grupowej pakowały walizki. No, Włosi coś próbowali pokazać w meczu ze Słowacją, ale to było za mało. Klęska czołowych drużyn Europy stała się faktem.
Najpiękniejsza bramka:
Tu też pozwolę sobie wybrać dwie - bo wybór był wyjątkowo duży. Obie padły w przegranych meczach Urugwaju. Pierwsza - to kapitalne uderzenie van Brockhorsta w meczu Holandia-Urugwaj (1:0), druga - równie piękna bramka Diego Forlana w meczu Urugwaju z Niemcami (1:2). Więcej takich goli na stadionach!
Mundial przeszedł do historii. Wkrótce zapomnimy o wuwuzelach, wrócimy do normalnego trybu życia... Warto spożytkować ten czas na naukę samby - w 2014 roku mundial zawita do Brazylii. A tam stuprocentowym faworytem będzie tylko jedna drużyna - gospodarze. Choć w 1950 roku było podobnie, ale wówczas, na oczach 200.000 widzów oglądających finał na Maracanie, zdarzyło się coś nieprawdopodobnego - doszło do jednej z największych sensacji w historii futbolu...
Ale to już temat na inną opowieść...
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.