Korekta urody, a zdanie partnera...
Do założenia tego wątku skłoniła mnie... książka, którą aktualnie czytam. Opowiada ona o kobiecie "prawie" 40-letniej, która pisze książkę o metodach przeciwdziałania starzeniu się i w ramach swojej pracy zaczyna również poddawać się niektórym zabiegom.
Oczywiście, gdy jest mowa o peelingach, maseczkach, ćwiczeniach, wybielaniu zębów czy nawet przedłużaniu włosów, to jej mąż przyjmuje wszystko z dużą dozą cierpliwości. Ale gdy zaczyna być mowa o botoksie i innych bardziej radykalnych metodach mówi kategorycznie nie - "jak sobie zrobisz botoks, to się z tobą rozwiodę! Kobieta powinna się normalnie starzeć"
A czy Wy uważacie, że mąż ma prawo zabronić żonie "poprawienia urody"?
Czy na zlikwidowanie kurzych łapek, powiększenie piersi, czy odessanie sobie tłuszczu z ud powinna/musi mieć zgodę męża czy partnera życiowego?
Czy Wy gdybyście chciały się "poprawić" zapytałybyście o radę swojego partnera?
Czy mimo jego sprzeciwu zrobiłybyście sobie jakieś "poprawki'?
Wszystko z umiarem jest dla ludzi, skoro kobieta twierdzi, że ma zmarszczki i chciałaby je poprawić to dlaczego nie? Albo odsysanie tłuszczu skoro jej przeszkadza? Jeśli żona chce się podobać mężowi to nie powinien jej tego zabraniać. Mój był trochę przeciwny zrobieniu makijażu permanentnego brwi, dlatego, że widział inną Panią, która wyglądała strasznie... Bał się, że będę wyglądać jak ona. Jednak gdy zobaczył efekt końcowy to był baaardzo zdowolony i mówił, gdyby wiedział, że tak to będzie wyglądać to nie miałby nic przeciwko ;)
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
Wzięłabym pod uwagę zdanie męża, ale ostateczna decyzja należałaby do mnie.
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Myślę, że drastyczna zmiana wymaga uwzględnienia zdania partnera życiowego. Natomiast drobna korekta -nie.
Owszem czasami zartuje do meza" Kochanie bo ja bym sobie powiekszyla piersi, odessala troche tluszczyku z brzucha,lekki lifting na twarzy i troche usta powiekszyla". To on mi odpowiada: "Ty sobie wez tluszcz na mozgu odessij".
Powiem tak wszystko jest dla ludzi i w granicach normy, z umiarem. A nie zeby to bylo, jak uzaleznienie. Ja nie odczuwam potrzeby poprawiania swojej urody. Czuje sie dobrze w swoim ciele. Owszem mam rozstepy, troche tluszczyku zostalo i nieidealnie gladka cere ale taka moja urda. Taka maz mnie kocha. Jednak gdyby cos mnie sieklo i zdecydowalabym sie na "ulepszanie" swojego ciala zpaytalabym partnera. Z prostej przyczyny nie zeby uzyskac jego zgode tylko i wylacznie tylko dlatego,zeby poznac jego zdanie i zeby mi doradzil, co by bylo ewentualnie dobrze poprawic a czego nie musze. Dwa traktuje swoje meza jako przyjaciela i szanuje jego zdanie.
- Zarejestrowany: 04.11.2010, 08:18
- Posty: 2629
Myślę, że drastyczna zmiana wymaga uwzględnienia zdania partnera życiowego. Natomiast drobna korekta -nie.
-Jestem tego samego zdania.A w przypadku mojego męża drobnej korekty to by pewnie nie zauważył...no przynajmniej nie odrazu!!
Wzięłabym pod uwagę zdanie męża, ale ostateczna decyzja należałaby do mnie.
Myślę, że drastyczna zmiana wymaga uwzględnienia zdania partnera życiowego. Natomiast drobna korekta -nie.
Podpisuje sie pod tym rekami.
Myślę, że drastyczna zmiana wymaga uwzględnienia zdania partnera życiowego. Natomiast drobna korekta -nie.
Zgadzam się z Asią. Taka drastyczna poprawa urody może z wygladu zrobić z kogoś zupełnie inną osobę...Nie dziwię się, że życiowy partner chce mieć na to wpływ.
Wzięłabym pod uwagę zdanie męża, ale ostateczna decyzja należałaby do mnie.
Myślę, że drastyczna zmiana wymaga uwzględnienia zdania partnera życiowego. Natomiast drobna korekta -nie.
Podpisuje sie pod tym rekami.
Ja też tak uważam. Zdanie drugiej osoby, zwłaszcza bardzo bliskiej należy brać pod uwagę, choć jak znam siebie to... zrobiłabym co zamierzam, nawet przy sprzeciwie partnera...