też o tym słyszałam, ale nie znam proporcji,a to chyba ważne:)
Hmm dziwne, bo niby polecają do wybielania paznokci cytrynę lecz mówią, że ona osłabia płytkę ciekawe jak jest z włosami. Do włosów polecam naftę kosmetyczną
ponoć olejek rycynowy działa cuda ale nie pamiętam już w jakich proporcjach się go stosowało!
o cytrynie słyszałam, o occie - nie.
Bulinko,jakie efekty? jak cos zauwazysz, napisz.
Ja rowniez o occie nie slyszalam, o cytrynie owszem. Dziewczyny dajcie znac jak wyprobujecie ten octe, bo ja sie boje...
o płukankach octem ale jabłkowym to fakt, kiedyś słyszałam...
ja z kolei słyszałam, że płukanka z octu jest dobra na łupież, w sensie, że go eksmituje z głowy. no i się włosy nie elektryzują.
O occie słyszałam, że dobrze działa jak na głowie pokażą się niezaproszeni goście.
Z kolei, gdy byłam jeszcze piękna i młoda i zaczynałam przygodę z farbowaniem włosów, to mama robiła mi potem takie płukanki z octu, ale proporcji bij - zabij nie powiem... bo nie znam

.
Olej rycynowy tak, Proporcje??? Joanna Chmielewska w swojej autobiografii pisze tak:
"Zazdrościłam Wandzie....
...która miała wyjątkowo piękne włosy. Zachwyciłam się nimi, nie kryjąc zazdrości.
- Ach, proszę pani...powiedziała Wanda. Rok temu byłam zupełnie łysa - prawie ! Zdumiałam się niedowierzająco i poprosiłam o szczegóły. Wyjawiła je chętnie. Wyłysiała po jakiejś chorobie do tego stopnia, że więcej miała na głowie gołych placków, niż włosów, a w dodatku te resztki wychodziły jej pasmami. Na całe garście już ich nie starczało. Zrozpaczona, pod wpływem czyjejś rady zaczęła smarować głowę rycyną i przez rok miała zmarnowane wszystkie soboty i niedziele, zabieg wygladał bowiem następująco:
W sobotę wieczorem wcierała w głowę ciepła rycynę za pomocą szczoteczki do zębów, raz koło razu w całą skórę, okręcała łeb ręcznikiem i spała w tym naboju. W niedzielę rano myła szczątki włosów i czekała aż wyschną, bo suszarki stanowiły luksus w owym czasie niedostępny. Przetrzymała ten rok i skutek był wstrząsający: grzywa jej wyrosła jak u tarpana.
Przyszła później chwila, kiedy ruszyły w dal takze moje włosy. Żadnej ciężkiej choroby nie przechodziłam... ale włosy zaczęły mi wychodzić również grubymi pasmami i przeraziłam się tym śmiertelnie. Przypomniałam sobie o rycynie Wandy, rzuciłam się na kurację, z tym, ze nie musiałam marnować żadnych sobót i niedziel. Trzymałam miksturę 5 godzin, albo trochę dłużej, potem to myłam i dla odmiany spałam na wałkach do kręcenia. Wytrzymałam 3 miesiące, a rezultat był taki, jak u Wandy, przy najgorszym szarpaniu wychodził jeden włosek, czasem dwa.
Po paru latach sytuacja się powtórzyła, znów się uczepiłam rycyny i znów pomogła olsniewająco. Autorytatywnie stwierdzam, że nie istnieje lepsze lekarstwo na włosy. Rycyna działa bezbłędnie i ma tylko 2 wady: Primo: każde mycie głowy co tydzień zabiera człowiekowi co najmniej 7 godzin, a secundo: włosy od niej trochę ciemnieją i wyglądają jak odrosty po farbowaniu. Nie śmierdzi to natomiast wcale i zmywa się bez trudu szamponem i porządnie ciepłą wodą."
uwielbiam chmielewską od lat dziecięcych czytaną
i potwierdzam kiedyś też próbowałam oleju rycynowego ale za mało wytrzymała byłam
co do octu to jakoś nie kojarzę go z włosami
Faktycznie płukało się włosy ocem po farbowaniu, farby były jakie były.
pchelka napisał 2010-02-08 09:35:09Z kolei, gdy byłam jeszcze piękna i młoda i zaczynałam przygodę z farbowaniem włosów, to mama robiła mi potem takie płukanki z octu, ale proporcji bij - zabij nie powiem... bo nie znam .
Teraz to już chyba raczej nie ma takiej potrzeby. Szampony do mycia i farby do włosów mają już chyba wszystko co potrzeba. Trzeba tylko odpowiednio dobrać.
A co myślicie o używaniu zółtka podczas mycia?? to podobno pomaga ale nigdy nie próbowam. Słyszałyscie coś o tym??
Ja pamiętam jak dawno, dawno temu w średniowieczu czyli w moim dzieciństwie szamponów na półkach nie dało się uświadczyć i włosy się myło mydłem to zawsze się potem polewało właśnie octem - żeby zneutralizować i żeby nie były tłuste :)
Malwinko, przypomniałaś mi ten rewelacyjny fragment z Chmielewskiej. No i... właśnie mam na głowie rycynę.Głowa opatulona chustkami. I tak do jutra rana he he.Zapewne mój zryw jest jednorazowy,ale wychodzę z założenia,ze lepszy rydz niż nic.
Moniko, o żółtku też słyszałam.
monika2406 napisał 2010-02-08 14:52:41A co myślicie o używaniu zółtka podczas mycia?? to podobno pomaga ale nigdy nie próbowam. Słyszałyscie coś o tym??
ZOLtko moja siostra stosowała ale czy pomagało,nie wiem
Zgadzam się, dawno, dawno temu (ok.50 lat wstecz) dziewczyny miały warkocze: grube i długie. Szamponu nikt na wsi nie znał. Włosy myło się szarym mydłem i wtedy spłukiwało się wodą z octem. Były czyste i błyszczące cały tydzień. Nie słyszało się o łupieżu. Mankamentem było to że przez pierwsze dni "pachniały"octem.
monika2406 napisał 2010-02-08 14:52:41A co myślicie o używaniu zółtka podczas mycia?? to podobno pomaga ale nigdy nie próbowam. Słyszałyscie coś o tym??
Stosowałam kiedyś takie odżywki: żółtko + łyżka nafty kosmetycznej + 2łyżki wody i to nakładała mi mama wacikami tzn wcierała to w skórę głowy. Później ręcznik na pół godziny i zmyć. Włosy są po tym cudownie mięciutkie i stają się mocne
czerwona panienka napisał 2010-02-08 22:02:40Stosowałam kiedyś takie odżywki: żółtko + łyżka nafty kosmetycznej + 2łyżki wody i to nakładała mi mama wacikami tzn wcierała to w skórę głowy. Później ręcznik na pół godziny i zmyć. Włosy są po tym cudownie mięciutkie i stają się mocne
Moja też mi tak robiła jak byłam dzieckiem. Widocznie te same gazety czytały

Poza tym jakieś płukanki ziołowe, najczęściej z pokrzywy. Ale jak to się robiło, to nie pamiętam.
W kwestii octu nie wiem, czy to skuteczne. Bulinko, jak już wypróbujesz to daj znać o efektach.
Narazie jedyny efekt to że się włosy mi się kręcą jeszcze bardziej..
