Wątek:
Żona szefa
14odp.
Strona 1 z 1
Odsłon wątku: 5565Mój mąż prowadzi małą firmę. Ponieważ straciłam pracę gdy zaszłam w ciążę oraz podjelismy decyzję o tym, abym jak najwięcej była z Stasiem zdecydowaliśmy się, iż nie wrócę do pracy na pełen etat.
W końcu postanowiliśmy, iż pomogę mężowi w firmie. Tak więc pracuję na pół etatu prowadząc sprawy administracyjne i pracownicze.
I tutaj pojawia się dla niektórych problem. Zatrudniamy 7 pracowników. Dla 4 nie jest żadnym problemem to, że pomagam T. i siedzę w biurze. Dla pozostałej trójki jestem intruzem. Milkną kiedy obok nich przechodzę, nie odpowiadają na moje powitanie lub pożegnanie, albo coś tam mrukną pod nosem.
Wydaje mi się, że to przez to, że pilnuję aby na bieżąco wypisywali kartki urlopowe, listę obecności czy pracowali po 8 godzin a nie wychodzili po 6 do domu. Nie mogę znaleźć z nimi wspólnego języka. Pomimo tego, że są to młodzi ludzie od 25-33 lat. Jestem dla nich tą złą "żoną szefa", która przyszła do firmy i ustanawia swoje porządki. Tylko, że ja od nich wymagam to, co jest ich obowiązkiem wobec pracodawcy.
Ciekawa jestem czy też macie jakieś doświadczenia w tym zakresie? Po stronie pracownika jak i przełożonego.
SoniaPoziom:
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
2
Wymagać musisz,żeby wypełniali swoje obowiązki.Przecież za to mają płacone.A może to po prostu za krótki czas,żeby "przestawili się",że ktoś ich jednak nadzoruje???Może mąż nie "pilnował" ich aż tak(bo miał np swoje obowiązki)?????I teraz jest im ciężko się przestawić,że jednak trzeba zapracować na wypłatę?????
robaczekPoziom:
- Zarejestrowany: 31.03.2010, 06:49
- Posty: 263
3
Ja miałam podobnie, gdy pracowałam w firmie moich rodziców. Gdy wchodziłam do biura, dziewczyny milkły, czasami rozmawiały o czymś w łazience- po cichu. Wiem, że po pracy umawiały się na piwo, ja nigdy nie zostałam zaproszona. Na początku bardzo chciałam się z nimi zbliżyć, ale po jakimś czasie zrozumiałam, że to się nigdy nie uda. Polacy lubią ponażekać na swoich pracodawców, przy mnie by nie mogli. Podobnie jak Ty, byłam tą od dyscypliny w biurze :-). Teraz już tam nie pracuję
A tak serio: są ludzie, którzy z marszu żonę szefa traktują jak kogoś, kto kojarzy się tylko z zagrożeniem... Nie wiem z czego to wynika... Może z poczucia jednak niższej wartości...? Może upatrują w Tobie jak pisze Żaneta nadzorcę, który tylko czeka by złapać na wpadce...? A co Twój mąż na taki stan rzeczy? Rozmawiałaś z Nim?
Żona szefa to żona szefa. To zrozumiałe, że milkną i mają do Ciebie dystans. Ty do nich też powinnaś mieć. Niepokoi mnie jednak to co napisałaś o zwyczajnym braku kultury - to, że nie odpowiadają na Twoje powitanie czy pożegnanie.
IsabellePoziom:
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159
6
Całkiem normalna reakcja moim zdaniem:) Niestety są pola gdzie nie da sie zaprzyjaźnić...
Pracuję u męża już dwa miesiące. Pracownia składa się z młodych ludzi i panuje tu atmosfera koleżeńska. Wszyscy zwracają się do siebie po imieniu.
T. rzeczywiście na wiele pozwalał, albo raczej nie miał czasu aby pilnować spraw pracowniczych. I teraz mogą czuć się pilnowani.
Ciekawi mnie tylko to, że te cztery osoby, które sa na tym samym piętrze co ja nie mają żadnych problemów. Świetnie się rozumiemy. A ta trójka z piętra niżej nie może sobie z tym poradzić. Mają pretensję o wszystko, nawet o to, że muszą pracować.
Czasem z T. sobie myślimy, że dobrze by było gdyby tę ekipę na dole wymienić na nową. Nie mają motywacji do pracy. Nic im sie nie chce. Tylko, że nie możemy ich zwolnić :(
A z T. Ciagle o tym rozmawiamy i nie wiemy już co zrobić.
No to masz odpowiedź: nie chce się im pracować, a Twoja obecność niestety ukróciła samowolkę... skoro nie możecie ich zwolnic to tylko poważna rozmowa z nimi [Was oboje] może dać jakiś rezultat... Choć nie nastawiałabym się na zbyt wiele... Ale zawsze można spróbować...
Rozmawiać próbowaliśmy. Nic to niestety nie dało. Jesteśmy w dosyć trudnej sytuacji. Spróbujemy znów po wakacjach gdy cały zespół będzie w komplecie.
Żona szefa.... to żona szefa. Należy się jej szacunek. A w pracy się pracuje. Ty masz swoje obowiązki a oni swoje. Przyda się poważna rozmowa o wszystkim związanym z pracą. I uwierz mi !!! Nie warto zbytnio bratać się z podwładnymi. Wiem to jest przykre ale prawdziwe. Jeżeli będziesz wymagająca i sprawiedliwa - wszystko będzie dobrze. Sami zaczną zabiegać o Twoje względy. I wtedy uwaga!!!Na lizuchów. Są jeszcze gorsi niż ci niegrzeczni.
Cóż, odpowiedź jest prosta - wytworzył się "układ pokojowy", grupa osób pracujących razem i ty ten układ zakłócasz. Tak jest w każdej firmie - tworzy się grupa, która w Kodeksie Pracy widzi tylko swoje korzyści, natomiast jakiekolwiek obowiązki wobec pracodawcy to juz straszna dla nich krzywda.
Skoro nie możesz zwolnić, nie poradzisz... Taki typ człowieka, któremu zawsze bedzie źle.
Mozna spróbowac (jeśli się da) wymieszać towarzystwo, ale to ryzykowne - rozbijesz grupę efektywniejszych pracowników i efekt moze być odwrotny.
Może pomoże jakieś wspólne ognisko, grill z grupą Waszych pracowników czy coś w tym stylu? Coś co może pomóc integracji. Ale poza tym tutaj ewidentnie brak kolektywnej współpracy się jawi. Mnie samej ciężko byłoby pracować w takiej grupie powiem szczerze.
jedynie pocieszające jest to, że tych, którym się fajnie współpracuje ze soba jjest większość:)
robaczek napisał 2010-08-06 11:22:10
...dobrze Robaczku, że zmieniłaś miejsce pracy - być w grupie intruzem, na dłuższą metę jest niewłaściwe, niewygodne, stresujące...
myślę, że tu, gdzie obecnie jesteś, wszystko będzie układało się pomyślnie - życzę Ci tegoJa miałam podobnie, gdy pracowałam w firmie moich rodziców. Gdy wchodziłam do biura, dziewczyny milkły, czasami rozmawiały o czymś w łazience- po cichu. Wiem, że po pracy umawiały się na piwo, ja nigdy nie zostałam zaproszona. Na początku bardzo chciałam się z nimi zbliżyć, ale po jakimś czasie zrozumiałam, że to się nigdy nie uda. Polacy lubią ponażekać na swoich pracodawców, przy mnie by nie mogli. Podobnie jak Ty, byłam tą od dyscypliny w biurze
. Teraz już tam nie pracuję

